Jeden z pięcioraczków z Horyńca musiał przejść skomplikowany zabieg. "Tak bardzo walczy"

2023-04-03 12:01

Mama pięcioraczków z Horyńca w swoim ostatnim poście w mediach społecznościowych przyznała, że bardzo martwi się o zdrowie i życie swojego synka Charliego. Chłopiec jest najsłabszy z całego rodzeństwa. „Pani doktor powiedziała, że Charlie walczy, ale nie wie, jak skończy się ta walka” – wyznała.

Pięcioraczki z Horyńca: Charlie musiał przejść operację. Tak bardzo walczy z przeciwnościami losu”

i

Autor: Instagram/ @piecioraczki_z_horynca Pięcioraczki z Horyńca: Charlie musiał przejść operację. "Tak bardzo walczy z przeciwnościami losu”

Odkąd Dominika i Vinc Clarke, rodzice siódemki dzieci, doczekali się w lutym tego roku pięcioraczków, cała Polska zaczęła śledzić ich losy. Trzy dziewczynki i dwóch chłopców przyszło na świat w 28. tygodniu ciąży. I choć ich narodzinom towarzyszyła wielka radość, w sercach rodziców i lekarzy cały czas był strach o zdrowie i życie dzieci.

Jak się okazuje uzasadniony – w czwartej dobie po narodzinach rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie poinformował, że jeden z chłopców zmarł. „Z wielkim smutkiem przekazujemy informację, że maleńki Henry James Clarke przegrał walkę o życie. W tych trudnych chwilach prosimy o uszanowanie spokoju i prywatności Rodziców” - przekazano wówczas za pośrednictwem Polskiej Agencji Prasowej.

Ten strach i obawa o zdrowie pozostałej czwórki maluszków nie minął do dziś. Pani Dominika za pośrednictwem swojego profilu na Instagramie przekazała najświeższe informacje na temat zdrowia drugiego synka – Charliego. Okazuje się, że chłopiec jest najsłabszy z całego rodzeństwa i musiał przejść zabieg kardiologiczny.

W Gnieźnie urodziły się pięcioraczki

Pięcioraczki z Horyńca: chłopiec najsłabszy z rodzeństwa

Pani Dominika odkąd została mamą pięcioraczków stała się bardziej aktywna w mediach społecznościowych. Na instagramowym profilu @piecioraczki_z_horynca stara się na bieżąco informować o tym, co dzieje się ze zdrowiem swoich małych wojowników, którzy cały czas przebywają na oddziale neonatologicznym. W ostatnim swoim poście przyznała, że najsłabszy z rodzeństwa jest mały Charlie. Jego siostry są w znacznie lepszej kondycji zdrowotnej.

„Charlie to nasz mały wojownik, tak bardzo walczy z przeciwnościami losu. Urodził się malutki, dużo za wcześnie (ale w terminie na pięcioraczki). I jak to jest z chłopcami wcześniakami, był bardzo słaby. Dziewczynki urodzone za wcześnie jakoś łatwiej sobie radzą (doświadczenie z parą bliźniaków z 33. tygodnia)” – napisała.

Przyznała, że cały czas drży o życie swojego synka. Każda informacja na temat stanu jego zdrowia to dla niej ogromny stres.

„Przeszedł zapalenie płuc i cały czas miał problemy z oddychaniem. Pani psycholog ostrzegała mnie, że lekarze z patologii noworodka często przekazują informacje tak jak jest, bardzo dokładnie opisują, podają nazwy chorób czy dolegliwości, a ty słuchasz patrząc na to swoje dzieciątko podpięte do rozmaitych rurek i kabelków. I coś tam niby do ciebie dochodzi, ale wychwytujesz te złe informacje i cierpisz z każdym słowem lekarza, bo w żaden sposób nie możesz pomoc. Ciągłe pikanie i alarmy maszyn wywołują dreszcze i strach o każdą sekundę” – wyznała.

Mama pięcioraczków: „Nikomu nie życzę takich słów”

Jednak prawdziwej grozy doświadczyła, kiedy lekarka powiedziała wprost, że nie wie, czy mały Charlie da sobie radę.

„Pewnego dnia pani doktor powiedziała, że Charlie walczy, ale nie wie jak skończy się ta walka. To słowa, których nie życzę nikomu, bezradnie patrzysz na inkubator… Jedyne co możesz zrobić to dostarczyć swój cenny pokarm. Jak na złość jest go mało, bo stres robi swoje, a ty musisz walczyć” – pisze.

Pani Dominika przyznała, że po tych słowach bała się pytać o cokolwiek lekarzy. To była jej reakcja obronna przed trudną sytuacją. Tak przetrwała najgorszy czas.

Charlie musiał przejść operację

Gdy już myślała, że wychodzą na prostą, okazało się, że chłopiec ma przetrwały przewód tętniczy Botalla i niezbędny jest zabieg kardiologiczny.

„Tak mijały dni. Charlie zdawał się być silniejszy, wyglądał lepiej. W tamtym tygodniu okazało się, że będzie potrzebny zabieg. Gdy dzieci rodzą się za wcześnie mają 'dziurkę w sercu', która u dzieci urodzonych o czasie zamyka się sama, u niektórych wcześniaków można zamknąć ją farmakologicznie. Charlie wymagał zabiegu, żeby zatkać tę dziurkę, zmniejszyć przepływ krwi do płuc i ułatwić oddychanie” – wyjaśnia.

Szczęśliwie zabieg odbył się bez komplikacji. Jego stan jest stabilny i daje duże nadzieje.

„Być może dołączy do siostrzyczek już niedługo. Walczymy dalej” – zakończyła optymistycznie dzielna mama.

Nieustannie trzymamy kciuki za małego wojownika oraz jego siostrzyczki.