FRYZJER DLA DZIECI - wizyta u fryzjera nie taka straszna

2013-07-12 17:49

Dzieci, które dotąd nie znosiły wizyt u fryzjera, z salonu Lucky Look wychodzą zachwycone i chętnie tu wracają. Rodzice wprost nie mogą uwierzyć w taką przemianę! A wszystko dzięki znakomitemu pomysłowi. Przeczytaj, jak można znakomicie zorganizować pracę w salonie fryzjerskim, by dzieci z przyjemnością do niego chodziły. Fryzjer dla dzieci to świetna inicjatywa!

z dzieckiem u fryzjera wizyta u fryzjera nie taka straszna

i

Autor: _photos.com

Spis treści

  1. Pomysł na biznes - salon fryzjerski dla dzieci
  2. Salon fryzjerski dla dzieci okazał się strzałem w dziesiątkę
  3. W salonie fryzjerskim dla dzieci wciąż się coś dzieje
  4. Salon fryzjerski dla dzieci - świetna inicjatywa

Fryzjer przeznaczony tylko dla dzieci to w Polsce wciąż nowość i rzadkość. Lucky Look z Katowic jest jedynym tego typu salonem na Śląsku. Pomysł na jego utworzenie podsunęło właścicielkom samo życie. Synek Katarzyny Rakoczy – dwuletni wtedy Adaś – nie cierpiał chodzić do fryzjera. Wizyta w salonie była dla niego i jego mamy prawdziwym koszmarem: maluch nie pozwalał obciąć sobie włosów i robił wszystko, by postawić na swoim. Zrezygnowana mama zaczęła szukać w internecie salonu fryzjerskiego dla dzieci. I nie znalazła takiego nie tylko w Katowicach, ale i na całym Górnym Śląsku. Najbliższy był w Krakowie. Pani Katarzyna opowiedziała o swoim problemie koleżance, Beacie Jezierskiej. Panie uznały, że skoro takiego salonu jeszcze nie ma, to trzeba go założyć! Wymyśliły, że chcą stworzyć miejsce przeznaczone tylko dla dzieci – wesołe, kolorowe, przyjazne, z uśmiechniętymi, sympatycznymi fryzjerkami. Dziecko ma tu występować w roli głównej, a nie siedzieć cicho, zagubione w wielkim fotelu, nierzadko wystraszone towarzystwem pań w ofoliowanych głowach i narażone na wdychanie niezbyt przyjemnych zapachów preparatów do włosów. Żadna z założycielek salonu nie miała nic wspólnego z fryzjerstwem. Ale działalność gospodarczą prowadziły obie, i to doświadczenie na pewno pomogło w podjęciu decyzji: same zrobiły kosztorys, założyły spółkę i zaczęły szukać lokalu.

Pomysł na biznes - salon fryzjerski dla dzieci

Po rady udały się do znajomego fryzjera. Co do powodzenia pomysłu, był raczej sceptyczny, ale udzielił wielu przydatnych, konkretnych porad – polecił panią architekt, która zrobiła projekt, zarekomendował markę kosmetyków. Doradził również, aby w salonie pracowały tylko panie, bo nie wszystkim rodzicom odpowiada to, że dzieci są strzyżone przez mężczyznę. Na rozkręcenie interesu wspólniczki potrzebowały – jak same wyliczyły – 50 tysięcy zł. Każda z pań wyłożyła 25 tysięcy. Lokal – 60 m2 w dobrej lokalizacji – znalazły z ogłoszenia. Wymyśliły, że wnętrza salonu będą zdobiły dobrze znane dzieciom postaci z bajek Warner Bros: Królik Bugs, Struś Pędziwiatr, Kaczor Daffy. Wysłały do przedstawicielstwa wytwórni w Polsce prośbę o zgodę na wykorzystanie ich wizerunków – i otrzymały ją. Polecona pani architekt przygotowała projekt. Niestety, ekipa remontowa zawiodła na całej linii. – Obiecali, że zrobią wszystko w dwa tygodnie, a efektów nie było nawet po upływie sześciu! – wspomina pani Beata. – Musiałyśmy zmienić ekipę.Jeszcze większy problem był ze znalezieniem osób do pracy. Wydawało się, że w czasach takiego kryzysu i bezrobocia – był 2011 rok – kandydatek do pracy będą dziesiątki czy setki. Okazało się, że nic podobnego. – Bezrobotne panie, kierowane do nas przez urząd pracy, najczęściej przychodziły tylko po to, aby dostać pieczątkę, która umożliwi im dalsze korzystanie z ubezpieczenia zdrowotnego. Byłyśmy też w szkole fryzjerskiej. Pani dyrektor powiedziała bez ogródek: moje uczennice na pewno się nie zgłoszą, bo one nie chcą pracować, wolą być na zasiłku lub utrzymaniu męża. Na szczęście pojawiła się Martyna – młoda fryzjerka z fantastycznym podejściem do maluchów. Próbne strzyżenie odbyło się w domu pani Katarzyny. – Moje dzieci były królikami doświadczalnymi – przyznaje z uśmiechem. Egzamin wypadł celująco i pani Martyna została zatrudniona. Potem dołączyła do niej pani Klaudia, która także znakomicie radzi sobie z dzieciakami. Nazwę dla salonu wymyślił brat pani Beaty.

Salon fryzjerski dla dzieci okazał się strzałem w dziesiątkę

Lucky Look został otwarty 25 sierpnia 2011 roku i okazał się strzałem w dziesiątkę. Już pierwszego dnia miał ośmiu małych klientów, a wraz z upływem czasu jego popularność stale rosła. Bo też drugiego takiego salonu nie ma w całym regionie! Został stworzony od początku do końca z myślą o maluchach. Wszystko jest tu podporządkowane małemu klientowi: kolorowy, bajkowy wystrój wnętrza, atrakcyjny kącik zabaw, przesympatyczne, żartujące fryzjerki, które niczego nie robią na siłę, wbrew woli dziecka. Przebojem są specjalne foteliki do strzyżenia dzieci – jeden w formie samochodzika, a drugi – konika. Pelerynki, którymi okrywa się ubranie, są kolorowe i zdobione motywami z bajek, a po strzyżeniu każde dziecko dostaje w nagrodę ciastko i może pobawić się w kąciku zabaw. A to nie koniec atrakcji. Gdy dziecko przychodzi do strzyżenia po raz pierwszy, otrzymuje na pamiątkę „Dyplom pierwszego strzyżenia” z zalaminowanym kosmykiem włosów! Maluch może również przynieść na płycie DVD swoją ulubioną bajkę i obejrzeć ją na monitorze podczas strzyżenia. Wszystko to sprawiło, że nawet najwięksi przeciwnicy tego typu usług przychodzą tu z ochotą. – Kiedyś przyszła do nas babcia z trzyletnim wnuczkiem, który nie znosił obcinania włosów – opowiadają właścicielki salonu. – Rodzice mogli to robić tylko wtedy, kiedy chłopczyk spał. Był u nas z babcią kilka razy: najpierw tylko się bawił, przyglądał się, co robią panie fryzjerki itd. Aż któregoś dnia rano wstał z łóżka i oświadczył, że jest gotowy do obcięcia włosów. Rodzice nie mogli w to uwierzyć! Albo inna historia: pewnego dnia były u nas na strzyżeniu dwie kilkuletnie siostry. Nazajutrz dziewczynki uznały, że włosy im już odrosły i znów muszą iść do fryzjera... Takie opowieści cieszą nas najbardziej, bo to dla nas niezbity dowód, że dzieci świetnie się tu czują i chętnie do nas wracają, a to najlepsza nagroda za pracę – mówią Beata i Katarzyna.

W salonie fryzjerskim dla dzieci wciąż się coś dzieje

Właścicielkom bardzo zależy na tym, aby ich salon był czymś więcej niż tylko miejscem, w którym obcina się włosy. Dlatego organizują też różne warsztaty i spotkania, np. z trenerem psów, który tłumaczył dzieciom, jak należy obchodzić się z czworonogami. Na Halloween w salonie były świecące dynie i bezpłatne malowanie buziek, w mikołajki maluchy odwiedził Święty Mikołaj, a w tłusty czwartek wszystkich częstowano pączkami. Panie ruszają też ze swoimi nietypowymi fotelikami i pokazami strzyżenia poza mury salonu. Bardzo popularne są wizyty w przedszkolach – dzięki tym spotkaniom dzieci poznają pracę fryzjerki, a przy okazji mogą mieć nowe, piękne uczesanie. Lucky Look chętnie bierze również udział w różnych imprezach plenerowych, pokazach, festynach, targach itp.

Salon fryzjerski dla dzieci - świetna inicjatywa

Dla obu pań salon jest zajęciem dodatkowym – każda z nich ma także inną pracę (choć teraz obie są akurat na urlopach: macierzyńskim i wychowawczym). Pani Katarzyna jest mamą 4,5-letniego Adasia (to od niego wszystko się zaczęło) i 2,5-letniej Hani, a pani Beata cztery miesiące temu urodziła Jagodę. – Akurat taki biznes jak salon dla dzieci można bardzo dobrze łączyć z macierzyństwem – mówi Katarzyna Rakoczy. – Moje dzieci bardzo lubią przychodzić do naszego salonu, bo doskonale się tu czują i świetnie się bawią. Chcemy również podkreślić, że nasi mężowie od początku bardzo nas wspierali w tej decyzji i do dziś chętnie nam pomagają. Beata Jezierska jest mamą dopiero od czterech miesięcy, w chwili tworzenia salonu dziecka jeszcze nie miała, ale pracowała w pełnym wymiarze godzin jako kierownik biura zarządu w drukarni wielkoformatowej. – Na początku bywało ciężko – przyznaje pani Beata – do salonu przyjeżdżałam dopiero po swojej normalnej pracy. Ale dałyśmy radę. Warto było zaryzykować. Dziś już nie musimy często pojawiać się w zakładzie, bo mamy zaufanie do naszych fryzjerek, które świetnie się spisują. Mamy ogromną satysfakcję, że udało nam się stworzyć miejsce, które dzieci uwielbiają. Na pewno zaoszczędziłyśmy i dzieciom, i ich rodzicom wielu stresów. Firma ma coraz więcej klientów, choć teraz już się nie reklamuje. Najlepszą reklamą jest poczta pantoflowa – zgodnie przyznają wspólniczki. Obecnie na strzyżenie lub farbowanie włosów (naturalnymi farbami o łagodnym zapachu) może tu umówić się także mama lub opiekunka malucha. – Nie chciałyśmy obsługiwać dorosłych, ale prośby o to tak często się powtarzały, że w końcu ustąpiłyśmy i dostawiłyśmy jedno stanowisko. Teraz mama, która przyjdzie do nas ze swoim dzieckiem, może nie tylko napić się dobrej kawy, lecz też skorzystać z usług fryzjerki. Zwłaszcza że dzieci spędzają tu niekiedy naprawdę dużo czasu. Niektóre bardzo trudno przekonać do wyjścia – śmieją się właścicielki niezwykłego salonu.