10-miesięczny smyk śmiało idzie do swojego 15-miesięcznego kolegi, który z trudem stawia samodzielne kroki. Rodzice z zachwytem obserwują swoje pociechy i biją im brawo. Oba szkraby osiągnęły zdolność chodzenia w odpowiednim, właściwym dla siebie, czasie. Ale dlaczego nie w tym samym?
Każde niemowlę rozwija się w swoim tempie i zdobywa umiejętności ruchowe wtedy, gdy jest na nie gotowe. Nie można tutaj niczego przyspieszyć, zwłaszcza że nauka chodzenia składa się z różnych, następujących po sobie etapów. Najpierw więc dziecko powinno posiąść umiejętność pełzania, raczkowania i dźwigania ciała do pionu. Jak chętnie i szybko malec przez przejdzie te etapy, tak sprawnie ruszy przed siebie na dwóch nogach. Rodzic nie wyręczy smyka w nauce chodzenia. Może jednak wspierać rozwój dziecka, proponując odpowiednią aktywność i podając pomocne zabawki.
>> Zobacz zabawki wspierające naukę chodzenia >>
Nauka chodzenia: bezpieczna przestrzeń
Do harmonijnego rozwoju ruchowego dziecko potrzebuje bezpiecznej przestrzeni. Jeśli już swobodnie porusza się po mieszkaniu, pełzając lub raczkując, potrzebne jest zabezpieczenie kontaktów, kabli, jak również kantów mebli i szafek. Gotowe? To teraz należy przenieść „strefę bezpieczeństwa” jeszcze wyżej, by nic nie groziło smykowi stojącemu na nóżkach. Warto zabrać więc z zasięgu małych rączek wszystkie niebezpieczne przedmioty, jak również pozbyć się chybotliwych, niestabilnych mebli, przy których dziecko mogłoby próbować wstawać, a następnie chodzić. Pozostaje jeszcze wyszykowanie smyka na samodzielne wojaże, czyli pozostawienie bosych nóżek lub ubranie ich w skarpetki antypoślizgowe, by zminimalizować ryzyko upadków. Ważne jest również założenie wygodnego, nie krępującego ruchów, ubrania. A co na zachętę do stawianie pierwszych kroków?
O tym jak rodzic może pomóc dziecku w nauce chodzenia - czy ma je prowadzać za jedną, czy za dwie ręce, jakie sprzęty są w tym pomocne, a jakie szkodliwe - przeczytacie w "M jak Mama" nr 9/2015, który będzie na rynku 6 sierpnia 2015 roku.