Brielle i Kyrie przyszły na świat 17 października 1995 roku w szpitalu w Massachusetts w Stanach Zjednoczonych, ważąc jedynie nieco ponad 900 gramów. Rodzice od samego początku byli poinformowani, że z dnia na dzień stan wcześniaków może się pogorszyć.
Po zaledwie 3 tygodniach stan Brielle bardzo się pogorszył. Lekarze ocenili go jako krytyczny, a szansa na przeżycie dziewczynki z każdą chwilą słabła. Sytuację uratowała pielęgniarka, która pokierowała się intuicją i złamała wówczas obowiązujące procedury, umieszczając obie dziewczynki w jednym inkubatorze. Tylko dzięki temu Brielle odzyskała wolę walki.
Historię bliźniaczek opowiedział portal HLN Raising America.
Zobacz także: Wcześniak w domu: wszystko, co musisz wiedzieć o pielęgnacji wcześniaka
Stan zdrowia gwałtownie się pogorszył
Dla Brielle i Kyrie każdy dzień od dnia narodzin był walką o życie. Podłączone do aparatury walczyły o każdy oddech, aby ich stan się unormował. Kyrie od początku radziła sobie znacznie lepiej od siostry.
Ojciec dziewczynek przyznał w rozmowie z portalem, że lekarze od samego początku mówili im, że sytuacja z godziny na godzinę może się zmienić.
Teraz wszystko jest dobrze, ale następne 48 – 72 godziny mogą ulec zmianie bardzo szybko
— powiedział ojciec dziewczynek ze łzami w oczach.
Stan Brielle po trzech tygodniach gwałtownie się pogorszył. Tętno mocno wzrosło, a poziom tlenu niebezpiecznie się obniżył. Dziewczynka robiła się niebieska, a lekarze ocenili jej stan jako krytyczny.
Siostrzany uścisk
Zespół medyczny podjął wszystkie możliwe kroki, aby ocalić dziewczynkę, ale nic nie pomagało. Wtedy pielęgniarka Gale Kasparian podjęła decyzję i złamała obowiązujące wówczas przepisy. Umieściła silniejszą Kyrie wraz z jej słabnącą siostrą w jednym inkubatorze.
Warto podkreślić, że na tamte czasy takie działanie było całkowitą nowością. Nigdy wcześniej nie stosowano takiej techniki, aby wspierać powrót do zdrowia wcześniaków. Standardem było umieszczenie bliźniąt w dwóch osobnych inkubatorach, aby zmniejszyć ryzyko infekcji.
Wtedy jednak wszyscy myśleli, aby ocalić tę małą dziewczynkę.
Brielle od razu wyczuła swoją siostrę. Kyrie objęła swoją słabszą siostrzyczkę ramieniem. Chwilę później parametry życiowe Brielle zaczęły się stabilizować, co uratowało jej życie. Oddech i tętno wróciły do normy.
Dziś dziewczynki są już dorosłe, ale wciąż łączy ich niesamowita więź.
„Kangurowanie” ma wielką moc
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w 2003 roku zaleciła „kangurowanie”, czyli kontakt „skóry do skóry” jako standardową procedurę po porodzie. Dotyczy to nie tylko dzieci urodzonych przedwcześnie, ale także tych donoszonych. Oczywiście w przypadku wcześniaków nie zawsze jest możliwe, aby kontakt ten odbył się zaraz po narodzinach. W tym przypadku ogromne znaczenie ma stan zdrowia noworodka.
Choć rozwój dzisiejszej technologii umożliwił stworzenie niemal doskonałych inkubatorów, które naśladują pobyt dziecka w macicy, a także całą masę urządzeń wspomagających oddychanie, to nic nie jest w stanie zastąpić ciepła ciała mamy i taty.
Ratujący życie uścisk to nie sucha teoria, ale fakt, który Brielle i Kyrie udowodniły całemu światu.
Czytaj także: Urodziłam Patrycję w 25. tygodniu ciąży. Była tak słaba, że nie wiedziałam, czy przeżyje
Hanna w chwili narodzin ważyła 325 gramów. "Pięciu lekarzy mówiło nam, że nie przeżyje"