Mama małego George`a, który ma teraz 3 miesiące i wszystko wskazuje na to, że rozwija się normalnie, przeżyła kilka najgorszych dni w swoim życiu, właśnie w okolicach jego narodzin. Opiekowanie się trójką dzieci, prowadzenie własnej firmy - była tak zajęta, że nie zwróciła uwagi na spowolnione ruchy maleństwa w ciągu dnia.
I pewnie ze zmęczenia pod wieczór zasnęłaby bez paniki, gdyby nie to, że z tyłu głowy miała historię swojej przyjaciółki. Dziś twierdzi, że to jej zmarły synek, uratował życie małemu George`owi. "Nie byłabym taka czujna, gdyby nie On" - przyznaje kobieta.
Przeczytaj też: Za spokojne, a może zbyt ruchliwe? 10 informacji o prawidłowych ruchach dziecka w brzuchu
Gdyby nie ta decyzja, mały George by nie żył
Ten dzień był dla całej rodziny pełen wrażeń. Była sobota, w ich miasteczku miał miejsce festyn, starsze dzieci brały udział w meczu, do tego wieczorem odbywało się przedstawienie w okolicznym domu kultury. Choć przy gromadce dzieci ciężko o chwilę wolnego, w głowie przyszłej mamy pojawiła się odrobina lęku, gdy jej siostra pytała kilkakrotnie w ciągu dnia - "kopie dziś mocno?", a ona nie była w stanie odpowiedzieć, kiedy ostatnio poczuła mocniejsze ruchy.
Dowiedz się: Kiedy i w jakim celu lekarz może kazać liczyć ruchy płodu?
Myślała jednak, że jak zwykle, gdy położy dzieci spać i sama zacznie odpoczywać, jej maleństwo się uaktywni. Lubiła te ich wspólne wieczory, gdy w końcu miała chwilę by wsłuchać się w ciążę, po całym dniu gonitwy przy starszakach.
Nie czułam niczego, mimo że zwykle się uaktywniał właśnie przed snem. Szturchnęłam brzuch raz, potem drugi i nic. Starałam się nie martwić, mówiąc sobie, że to był wielki dzień, a on prawdopodobnie po prostu spał. Następnie zaczęłam przeglądać listę kontrolną dotyczącą poruszania się dziecka. Wstałam i zjadłam przekąskę. Poświeciłam latarką na brzuchu, włączyłam muzykę blisko brzucha, wstałam, robiłam pajacyki i szybko kładłam się z powrotem. Próbowałam wszystkiego. Ale nadal nic. Na tym etapie minęła już godzina i zaczynałam się naprawdę martwić.
Jak wspomina kobieta, miała trochę obaw, że zbudzi wszystkich, przestraszy całą rodzinę, a może się okazać, że zwyczajnie panikuje. Mając jednak z tyłu głowy tragiczną historię swojej przyjaciółki, postanowiła jechać do szpitala. Całe szczęście, że nie zwlekała dłużej.
Dynamiczne zmiany decyzji w szpitalu
Gdy kobieta wraz z rodziną dotarła do szpitala, odetchnęła z ulgą, gdy na monitorze oddechu położna usłyszała bicie serca. Spokój nie trwał jednak długo. Po jakimś czasie medycy poinformowali ją, że bicie serca jest na tyle nieregularne, że postanawiają wywołać poród. To był już 38. tydzień ciąży, więc takie działanie było bezpieczne. Rodzice nie zdążyli przywyknąć do myśli, że niebawem rodzą, gdy przyszedł lekarz z kolejną zmianą decyzji.
Powiedzieli, że nasze dziecko jest w gorszym stanie niż początkowo sądzili i że poród może być dla niego zbyt trudny, i zalecili cesarskie cięcie.
Później wszystko działo się bardzo szybko. Chłopiec został wyciągnięty z brzucha mamy błyskawicznie, jednak na pierwszy oddech czekano dość długo, co bardzo zaniepokoiło parę. Gdy usłyszeli pierwszy płacz, kamień spadł im z serca. Zdążyli jednak tylko zobaczyć synka, gdy znów go zabrano.
Przyprowadzili go do mnie i powiedzieli, że mogę się szybko przywitać, a potem będą musieli go zabrać do badania. Nigdy nie miałam cesarskiego cięcia, więc nie wiedziałam, że to nie jest standardowa procedura. Myślałam, że nic mu nie jest, ale w końcu dotarło do mnie, że nie jest całkiem w porządku. Wszedł lekarz i wyjaśnił, że urodził się, ale nie oddycha i potrzebuje resuscytacji. Chociaż udało im się go ożywić, jego funkcje życiowe ponownie się załamały i potrzebował więcej pomocy w oddychaniu.
Dowiedz się: Brak ruchów dziecka - kiedy jechać do szpitala?
Leczenie hipotermią
Stan chłopca był na tyle ciężki, że postanowiono przewieźć go do specjalistycznego szpitala, w celu leczenia hipotermią - czyli celowym obniżeniem temperatury ciała poniżej 35 stopni Celsjusza. Do takiego leczenia kwalifikowane są noworodki urodzone poniżej 35. tygodnia ciąży oraz te, które przebyły ciężkie lub umiarkowane niedotlenienie okołoporodowe. Jest to leczenie mające na celu spowolnienie skutków uszkodzenia mózgu, a co za tym idzie, odwrócenie tego, co już zostało wykonane.
Podczas terapii zimnem był ubrany tylko w pieluszkę i umieszczony na macie chłodzącej, gdzie temperatura jego ciała została obniżona do 33 stopni. Obserwowanie, jak dziecko przez to przechodzi, było torturą.
Terapia przyniosła jednak oczekiwane rezultaty i już po ogrzaniu ciała małego George`a, lekarze poinformowali rodzinę, że stopień niedotlenienia mózgu można ocenić na od łagodnego do umiarkowanego. Dziś chłopiec ma 3 miesiące i wszystko wskazuje na to, że rozwija się prawidłowo. Będzie jednak wymagał stałych kontroli lekarskich i monitorowania stanu zdrowia aż do 6. roku życia.
Każdy lekarz, z którym rozmawialiśmy do tej pory, mówił nam, jakie mamy szczęście, że George jest tu dzisiaj z nami. Że gdybyśmy czekali dłużej, jego historia nie miałaby szczęśliwego zakończenia.
Źródło:
www.tinyheartseducation.com