- Padaczka jest chorobą częstą. Choruje na nią 1 proc. populacji – podkreśliła prof. dr hab. n. med. Maria Mazurkiewicz-Bełdzińska, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Neurologów Dziecięcych na wstępie konferencji „Uwaga to jest napad! Życie z rzadkimi zespołami padaczkowymi” zorganizowanej 18 czerwca w Warszawie. Tymi słowami pokazała, jak duża to skala i jak wielka jest potrzeba edukacji społeczeństwa w zakresie pierwszej pomocy chorym na padaczkę.
Jolanta Kuryło, Wiceprezeska Stowarzyszenia na rzecz osób z ciężką padaczką lekooporną Dravet.pl oraz Katarzyna Jezierska, mama 19-letniej Agaty chorej na lekooporny zespół padaczkowy Dravet podkreśliły z kolei wielką potrzebę edukacji pracowników przedszkoli i szkół z tego zakresu.
Wychodząc naprzeciw tym potrzebom Stowarzyszenie Dravet.pl wraz z ratownikiem medycznym Przemysławem Małeckim stworzyło filmik instruktażowy o tym, jak pomóc dziecku w momencie ataku. Każdy z nas powinien go zobaczyć i zapamiętać przekazane w nim cenne informacje.
Ratownik medyczny pokazuje, jak pomóc dziecku w ataku padaczki
Pierwszą z rzeczy, którą należy zrobić, gdy przewidujemy, że ten atak padaczki za chwilę nastąpi jest asekuracja dziecka, amortyzowanie upadku, ochrona przed uderzeniem w głowę, jakimiś wtórnymi urazami, które mogą nastąpić.
- Jeśli taki atak padaczki dzieje się w łóżeczku, bo jest to kilkumiesięczne dziecko, to przede wszystkim należy zabezpieczyć głowę, żeby nie uderzała o elementy łóżka, odsunąć wszystkie niebezpieczne przedmioty wokół tego dziecka, poduszki. Bardzo ważny jest dostęp tlenu - należy więc otworzyć okno, rozpiąć ubranko – body, bluzkę dziecka, żeby mogło ono swobodnie oddychać – tłumaczy Przemysław Małecki, ratownik medyczny, FAID.
W trakcie ataku epilepsji podaje się leki, które hamują atak. Najczęściej są benzodiazepiny przepisywane przez lekarzy.
Co jest niezwykle istotne - w każdym przypadku ataku epilepsji (zarówno u dzieci jak i u dorosłych) należy podejrzewać nagłe zatrzymanie krążenia. W zespole Dravet to niebezpieczeństwo jeszcze wzrasta. - Jeśli zorientujemy się, że dziecko przestało oddychać, przestało reagować, to pierwszą rzeczą jest próba jego ocucenia. Delikatnie je dotykamy, szturchamy, starając się, by dziecko nawiązało z nami kontakt. Wołamy „halo, halo, otwórz oczy”. Jeśli dziecko nie zareaguje, wyjmujemy je z łóżeczka na twarde, równe podłoże. Może to być podłoga, ale może to też być stół, blat – po prostu tam, gdzie będzie nam wygodniej udzielić pierwszej pomocy – instruuje dalej ratownik.
Po czym należy przejść do udrożnienia dróg oddechowych. - W tym celu podsuwamy swoją dłoń pod łopatki dziecka, wtedy jego główka pójdzie delikatnie do tyłu, drogi oddechowe się otworzą i w ten sposób będziemy w stanie przez 10 sekund sprawdzić oddech pochylając się nad dzieckiem i obserwując ruchy klatki piersiowej, słuchając i czując oddech u dziecka – tłumaczy Przemysław Małecki.
Kiedy po 10 sekundach stwierdzimy, że u dziecka nie występuje oddech, że klatka piersiowa się nie unosiła, że nie słyszeliśmy, nie czuliśmy oddechu, należy przystąpić do wprowadzenia pierwszych 5 oddechów ratowniczych, ponieważ już po 5 oddechach układ oddechowy dziecka może zacząć z powrotem działać i nie będzie potrzebne uciskanie klatki piersiowej. - Oddechy u dzieci takich do pierwszego roku życia wprowadzamy metodą usta-usta-nos, czyli własnymi ustami obejmujemy usta i nos niemowlęcia i bardzo delikatnie wprowadzamy oddech, patrząc kątem oka czy klatka piersiowa u dziecka delikatnie się unosi. Robimy to 5 razy – podkreśla ratownik.
Po 5 pierwszych oddechach ratowniczych, jeśli nie będzie żadnej reakcji u dziecka, należy jak najszybciej przystąpić do uciskania klatki piersiowej i kontynuować je na przemian z oddechami w cyklu 30 uciśnięć klatki piersiowej i 2 oddechy ratownicze.
- Te czynności prowadzimy tak naprawdę do trzech momentów: do odzyskania funkcji życiowych przez dziecko, do momentu przyjazdu pogotowia ratunkowego z zespołem z zespołem ratownictwa medycznego i przejęcia tego dziecka przez służby medyczne lub do momentu zmiany przez inną osobę – tłumaczy ekspert.
Tego nie rób przy ataku padaczki. Ratownik obala najczęstsze mity
Przy okazji wskazówek dotyczących tego, co robić w przypadku ataku epilepsji u dziecka, ekspert uczula także na złe praktyki, które cały czas funkcjonują w powszechnym przekonaniu. Oto najczęstsze według niego mity na ten temat:
- „Nie wkładamy nic na siłę do jamy ustnej jakiś łyżeczek, pasków, innych elementów, zabawek”.
- „Nie wyciągamy na siłę języka”.
- „Nie przytrzymujemy tych ruchów, które u dziecka są. To są ruchy toniczno-kloniczne czyli dziecko bardzo będzie się napinało, będzie bardzo drgało, więc w sytuacji, gdy będziemy je przytrzymywali może dojść do skręceń, zwichnięć, złamań, więc absolutnie tego robić nie należy”.
Zobaczcie filmik instruktażowy nagrany przez eksperta: