Żyjemy w czasach, w których mamy mało okazji do hartowania organizmu. Wszędzie praktycznie podjeżdżamy samochodem, mało chodzimy. To samo dzieje się z naszymi dziećmi – podwozimy je prawie pod sam próg szkoły czy przedszkola. Niewielu z nas chodzi z dziećmi do palcówek na pieszo lub jeździ rowerem. W tych okolicznościach nic dziwnego, że lekarze zachęcają do jak najczęstszych spacerów na świeżym powietrzu, których naczelnym zadaniem jest właśnie hartowanie organizmu.
Hartowanie ma znaczenie
Wagę hartowania już w jednym ze swoich wakacyjnych postów podkreślał lekarz Łukasz Grzywacz znany w sieci jako Tata Pediatra. Specjalista radził, by hartowanie siebie i dzieci zacząć już z końcówką lata np. kapiąc się lub brodząc w chłodnej wodzie (morza, rzeki). To pozwoli naszym organizmom powolutku przygotować się na niższe temperatury, które przyniesie jesień i zima.
W swojej rolce lekarz podkreślił także, że kluczowa w hartowaniu jest regularność.
Nie ograniczamy się tylko do soboty i niedzieli, ale przynajmniej dwa – trzy razy w tygodniu warto wyjść na świeże powietrze, przespacerować się, pochodzić właśnie po zimnej wodzie, narazić swój organizm i organizm dziecka na troszkę bardziej ekstremalne warunki, żeby przygotować się na zimę, na infekcje, na to co spotka dzieciaki w przedszkolu, w szkole czy w żłobku
- radził.
Nie rezygnuj z jesiennych spacerów. Pediatra wylicza zalety
Za oknem mamy już jednak jesień i chodzenie bosą stopą po zimnej wodzie już raczej odpada. Z pomysłem, jak teraz hartować organizm przychodzi jednak inny znany w sieci pediatra – Wojciech Feleszko. Doskonałym wyjściem jest po prostu jesienny spacer!
Deszcz, kałuże, świeże, chłodne powietrze oraz zmienne temperatury to doskonała recepta na wzmocnienie odporności. Zachęca więc, by nie bronić dzieciom skakania po kałużach i spacerowania w deszczu. Wpieranie odporności to nie jedyna jednak zaleta jesiennych spacerów. Wśród korzyści specjalista wymienia: dotlenienie organizmu, poprawę nastroju oraz lepszy sen.