To wyjątkowo ciężki okres pod kątem chorobowym. Także dla najmłodszych. Lekarze nie przestają mówić o fali zachorowań na RSV i zakażeń paciorkowcami grupy A. Tymczasem wygląda na to, że w międzyczasie mierzymy się z masowymi zachorowaniami na grypę. Niektóre dzieci przechodzą ją tak ciężko lub są tak małe, że muszą być poddane leczeniu szpitalnemu. Takich przypadków jest coraz więcej, a szpitale pękają w szwach.
"Jest to pierwszy sezon o tak ciężkim przebiegu grypy. Rzeczywiście zachorowań jest dużo, a dzieci chorują znacznie ciężej, mają więcej powikłań i są to masowe zachorowania" - wyjaśnia dr Hasiec.
Dowiedz się: RSV, grypa, Covid-19 czy może zwykłe przeziębienie? Lekarz mówi, jak je odróżnić u malucha
Jak zaznacza dr Hasiec, ordynator oddziału chorób zakaźnych dziecięcych w wojewódzkim szpitalu im. kard. Stefana Wyszyńskiego w Lublinie, w rozmowie z Radiem Lublin, najbardziej narażone na zachorowania na grypę są noworodki i niemowlęta, które w domu mają starsze rodzeństwo lub gdzie rozchorował się ktoś z opiekunów.
"Masowo chorują dzieci w różnym wieku, szczególnie dzieci młodsze i małe, do pierwszego roku życia. W oddziale, z powikłaniami grypy lub ciężkim przebiegiem grypy, najmłodsze dzieci mają 2-3 tygodnie. Są to dzieci, które zakaziły się w środowisku domowym, a więc cała rodzina, rodzeństwo, przechodziło grypę".
Oprócz masowej liczby zachorowań - bo jak zdradza ordynator, stan łóżek na oddziałach pediatrycznych jest stale przekroczony o około 50 proc. - do zwiększenia ilości hospitalizowanych małych pacjentów przyczynia się też typowy dla tegorocznej grypy objaw.
"Wysoka, długo utrzymująca się temperatura jest charakterystyczna w tej chwili dla obecnie trwającej grypy" - zaznacza dr Barbara Hasiec.
Tak wielką falę zachorowań, jak przyznają medycy, szpitale są w stanie leczyć głównie z powodu wcześniejszej pandemii. Łóżek po covidzie jest w szpitalach więcej niż wynikałoby to z wykazanego stanu przygotowania szpitali. To jedyny plus pandemii, choć właśnie ją lekarze obwiniają za aktualny stan zdrowia społeczeństwa.
"Myślę, że pandemia covidu - izolacja dzieci, przetrzymywanie dzieci w domach, w zamknięciu, unikanie infekcji, chodzenie w maseczkach - spowodowało w jakiś sposób, że nasz układ odpornościowy troszeczkę zapomniał, jak to jest walczyć z infekcjami" - podsumowała ordynator.
Przeczytaj: „Mamusiu, spraw, żeby to się skończyło!” Lekarka grzmi: ten objaw grypy może przerazić rodziców