„Byłem tatą na pełen etat. Teraz żona się zakochała, a ja straciłem rodzinę”

2024-06-19 16:06

Nie zdradzał, pracował, opiekował się dziećmi... Faktem jest, że coraz częściej kobiety same odchodzą od mężczyzn, nawet tych, którzy są dobrymi ojcami. Co wówczas czują panowie? Ten list naszego czytelnika otwiera oczy. „Na stratę rodziny nie zasługuję, nie moja wina, że żona woli innego” - pisze.

Tata po rozwodzie mówi o tym ile stracił.
Autor: Getty Images Tata po rozwodzie mówi o tym ile stracił.

Zbliża się Dzień Ojca. Przy tej okazji, do naszej redakcji dotarł mail pewnego taty, który chwycił nas za serca tak mocno, że nie możemy go nie opublikować. 

O rozwodach w kontekście rodzicielstwa piszemy sporo. Zazwyczaj poruszamy w artykułach takie problemy, jak kwestie alimentów, podziału opieki nad dziećmi. W kontekście emocji mówimy o samotnym macierzyństwie, albo o tym, jak dzieci znoszą rozstanie rodziców. A co z ojcami? Przecież nie wszyscy zdradzali matki swoich dzieci, nie wszyscy wykazywali patologiczne zachowania, które były przyczyną tego, że zostali sami. 

Poświęćmy dziś chwilę na to, by zastanowić się, co czują mężczyźni, tacy jak Konrad, 34-letni tata dwójki dzieci w wieku 4 i 7 lat, który, jak sam twierdzi jest dziś na skraju załamania nerwowego. 

Na stratę rodziny nie zasługuję, nie moja wina, że żona woli innego

- pisze w słowach, w których nie trudno wykryć desperację. 

Dowiedz się: „Jesteś jak twój ojciec!”. Nigdy nie mów tak do dziecka, a wiesz, dlaczego?

“Idealny tata? To mój mąż” - jak kobiety postrzegają partnerów jako ojców

Przeczytaj: Ojciec pyta, co powinien robić, gdy jego partnerka krzyczy na dzieci. "Zacznij sprzątać"

Serce nie sługa...?

Jak pisze Konrad w swoim liście, nie przypuszczałby, że żona go zostawi. Pobrali się dość młodo, bo gdy ona miała 22, a on 24 lata. Czas zanim zostali rodzicami był okresem w którym, jak twierdzi, obydwoje byli w sobie szaleńczo zakochani. Po kilku latach pojawiły się dzieci, a więc i proza życia. Nasz czytelnik, jako mąż i ojciec nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. 

Byłem zaangażowanym tatą i dobrym, wyrozumiałym mężem. Gdy dzieci zaczęły dorastać, a żona wróciła do pracy, coraz ciężej było nam łączyć etaty i wychowywanie dzieci. Rodziny mamy w innych miastach, więc na pomoc dziadków też nie było co liczyć. Miałem sporo kontaktów pracując w banku, więc stwierdziłem, że odejdę z wymagającej pracy i założę firmę. Zacząłem pracę jako doradca kredytowy, potem udało mi się całkiem nieźle rozwinąć też w branży nieruchomości. Zarobki miałem lepsze niż na etacie, a przy tym mogłem rozwozić dzieci do przedszkola i szkoły z rana, a spotkania umawiać tak, żeby w ciągu dnia ogarnąć zakupy, wizyty u lekarzy i inne nudne obowiązki domowe. Nigdy o nic się nie czepiałem, tak jak moi koledzy. Ani o bałagan w domu, ani o jej sylwetkę po ciąży, czy że wyjdzie z koleżankami na wino w piątek po pracy 

- wspomina 34-latek.

Już dziś była żona Konrada jest pielęgniarką. Pracowała na oddziale noworodkowym, a jej zawód zawsze budził zachwyt w rodzinie. Sam Konrad też był dumny z żony, która pracowała z pasji i powołania.

Nigdy nie myślałem, że jej nocne dyżury tak się dla mnie skończą. W pracy spędzała mnóstwo czasu, ze mną o wiele mniej, bo zanim dzieci kładły się spać, to nawet w dni które miała wolne, odsypiała poprzednie nocki i nie mieliśmy nawet czasu, by pobyć ze sobą, porozmawiać. Na seks nie narzekałem, ale nie należę do facetów, którzy muszą raz dziennie bo inaczej rzuca im się na łeb. Raz, dwa razy w tygodniu mi wystarczało. Myślałem, że żonie też. Potem było między nami coraz gorzej. Czułem, że emocjonalnie się oddala... Fizycznie też było coraz "sztywniej". Aż w końcu ze łzami w oczach powiedziała mi, że zakochała się w koledze z pracy. Widać, że miała ogromne wyrzuty sumienia, ale co mi z tego?

- pyta Konrad. 

"Nie wygram z ich patchworkową rodziną"

Jak opowiada nam Konrad, nowy partner jego żony to lekarz, który już gdy zaczynał pracę w tym samym szpitalu, był rozwodnikiem. Ma córkę w podobnym wieku, co starszy syn naszego bohatera. Razem wyjeżdżają, spędzają aktywny czas. Nasz czytelnik nie chce robić z siebie w oczach dzieci nieudacznika, ale nie zawsze ma siłę udawać, że radzi sobie z całą sytuacją.

Nie chcę być tatą wyrzutem sumienia, nie chcę, żeby martwili się, że jestem sam... Ale czasami nie umiem udawać. Byłem tatą na pełen etat. Teraz żona się zakochała, a ja straciłem nie tylko ją, ale i rodzinę, którą z nią tworzyłem. Nie zasługiwałem na to, nie moja wina, że żona wolała innego. Rozumiem, że coś się między nami wypaliło, ale tak bardzo tęsknię za dawnym życiem. Czuję, że nie wygram z ich patchworkową rodziną, bo tam moje dzieci tak dobrze się bawią. Póki co czuję się jak przegryw

- kończy swój list 34-latek.

Jak oceniacie jego historię? Macie jakieś rady, albo doświadczenia w podobnych sytuacjach?

Dowiedz się: Tych 7 zdań chce usłyszeć od taty każdy chłopiec. Bez tego nie ma prawdziwej relacji