Jeśli przez lata byłeś przyzwyczajony do względnego porządku w domu i w życiu – to z przyjściem na świat dziecka trzeba o tym absolutnie zapomnieć. Dziecko, choć to wspaniały wynik działań obojga rodziców, jest całkowitym chaosem. A dokładniej wszystko co wokół dziecka się znajduje. Tam pielucha, tu ubranka, pod kanapą piszcząca żyrafa, w torbie rozlane mleko, w telewizorze bajki zamiast obrad sejmu, w portfelu wizytówka przyszłej niani, w szafie bałagan – bo nie zdążyłeś od paru miesięcy ogarnąć skarpetek do pary.
Stąd jeśli w domu walają się zabawki, nie ma czasu na sprzątanie i któregoś pięknego dnia zacznie Ci przeszkadzać wszechobecny nieład, oto możliwe scenariusze które można [ale nie trzeba] zastosować – żeby nie zwariować.
- Przywyknąć do bałaganu i stać się wrogiem sprzątania – godzisz się na tabuny kurzu, które kiedy chodzisz po nich na bosaka przyklejają Ci się do stopy i doszczętnie brudzą nowiutkie białe skarpety. Jesteś w stanie zgodzić się, że tak na prawdę wcale nie były białe – a już w momencie zakupy bardziej szarawe.
Prawdopodobnie nie masz już nóg, bo ciągłe nadepnięcia na klocka lego odebrały Ci najpierw stopy, potem kolana, a na końcu uda. Teraz podpierając się na prawej ręce i tytanowej protezie sprawdzasz wojskowym radarem czy na dywanie nie skrył się lego-chipek z wystającą łapką. Każdego dnia zadajesz sobie pytanie, dlaczego świat jest taki szary i narzekasz na smog w środku czerwca. To jednak efekt tego, że ostatnie mycie okien, na jakie miałeś czas, przypada na przełom triasu i kredy. A wtedy także byłeś trochę zajęty wyginięciem dinozaurów.
Mimo to jesteś ostatecznie dobrym ojcem, mężem, narzeczonym – dbasz o rodzinę na każdym innym polu, a w ramach zabawy z córkami robicie sobie tzw. orzełka – zamiast w śniegu to w kurzu na meblościance. Zabawa fajna, brud w uszach i czarne paznokcie. Pani z przedszkola wydzwania już od tygodni, a ty wciąż się zastanawiasz o co jej może chodzić.
Co jeśli jesteś taki? Ogarnij się. Sprzątanie nie boli. Czystość w domu sprawia, że nie będziesz kichał, dzieci będą zdrowsze i kasa na nawilżacz powietrza na razie może zostać w kieszeni. Co do zagrożenia skażeniem klockami lego, po prostu czasem używaj odkurzacza, żeby nie dopuścić do bolesnej kontuzji. Albo w sumie, to i tak nic nie da. Noś kapcie. - Robić awantury i testy białej rękawiczki – niestety życie to nie reality show, w którym zgrabna, długonoga blondynka podpowiada jak zwijać ręczniki [w rulon] żeby pięknie mieściły się w szafie. Ja to nie wiem czy serio jest ktoś kto potem tak się tym chwali przed gośćmi. Że ma super w szafie posprzątane. No sorry, gacie to gacie. [poprawcie mnie jeśli się mylę].
Można oczywiście walczyć o każdy skrawek czystości, pucować fugi przed kąpielą malucha, domywać wszystkie sztućce w obawie o wirusy i bakterie, na dodatek odkurzać kanapę po zjedzeniu każdego czipsa. Nadmierne dbanie o porządek przy dzieciach to też nie jest najlepszy pomysł.
Naukowcy z internetu mówią, że jak dziecko jest wychowywane w hiper-sterylnych warunkach, to potem trudniej mu walczyć z wirusami, bakteriami i błotkiem na placu zabaw. Może coś jest w porzekadle – dziecku ufajdane, dziecko szczęśliwe. Poza tym co się wysuszy, to się wykruszy i brud da się zdrapać.
Co jeśli jesteś taki? Może nie warto kruszyć kopii o coś tak prozaicznego jak porządek. Walka w domu o to kto bardziej posprzątał jest z góry skazana na niepowodzenie. Bo to kłótnia o nic, a jak chcesz takiej rozrywki lepiej włączyć obrady izby niższej i przygotować popcorn. Nie zapomnij poodkurzać i nie pokłóć się sam ze sobą.
Polecany artykuł:
- Skomputeryzować proces sprzątania – rok 2210, kosmos, serial Jetsonowie. Rodzinka nie musi sprzątać bo robi to robot przebrany za nianię. Ogarnia wszystko, ma 453 ręce, robi obiad, zamiata przedpokój, ściąga pajęczyny, myje okna, śmieje się jak Steven Hawking i jeszcze czyta bajki do snu. No bomba. Ale to jeszcze nie u nas. Obecnie, jest co prawda do wyboru parę roboto-podobnych urządzeń, które ułatwiają ogarnięcie domu. Robot odkurzający to fajna opcja, jeśli masz wolnych parę stów [czasem paręnaście]. Klikasz, na ekranie smartfona, myk - mapka domu, wybierasz imię swojego przyjaciela i każesz mu odkurzać.
Czasami są też takie możliwości, by ów przyjaciel umył podłogę, ale tutaj kwota za urządzenie będzie znacznie większa. Wlewasz mu do brzuszka trochę wody, a on ją rozmazuje po podłodze. Fajnie, ale odczuwam chłód na myśl o prądzie i wodzie. Dziecięcych zabawek taki pomocnik nie posprząta, ale jak małe naślini gdzieś na środku pokoju, to powinno dać się posprzątać.
Zbawieniem dla młodych rodziców mogą okazać się wszelkie zdobycze techniki wykorzystywane w kuchni. Roboty, mikrofalówki na wifi, termomiksy i inne. Szybko ugotujesz obiad, podgrzejesz mleko i wysterylizujesz [grr] smoczki. Przy termomiksie można także zdobyć dodatkowe punkty szacunu za robienie potraw, które dawniej wymagały większego nakładu czasu i pracy. Placki ziemniaczane w pięć minut. Jadłbym.
Co jeśli jesteś taki? Gadżeciarstwo nie zawsze popłaca. Bo czasami nowinki technologii sprzątania to urządzonka, które nie były jeszcze porządnie przetestowane i dlatego lubią się psuć. Tu nie zadziała aplikacja sterująca, tu robot się zatnie pod szafką, a z nowoczesnej pralki wywali uszczelka i zalejesz sąsiada z dołu. Bajerki warto wprowadzać stopniowo, żeby nie okazało się ze jak kiedyś z powodu podnoszącego się poziomu wód, zabraknie ci prądu w domu i robot nada się do drapania po plecach. - Pozwolić sobie na luksus, czyli zagonić dzieciaki do wspólnego ogarnięcia domu – to też metoda, bo zawsze jak coś robimy razem to zwykle idzie szybciej, sprawniej i jakoś tak jest radośniej. Córka ogarnie półki z książkami, syn wyczyści lustra, ty bierzesz na siebie mycie naczyń, a żona odkurzanie. Jest spora szansa na sukces, jeśli każdy podejdzie do swojego zadania w pełnym rozpędzie. Bang, bang i gotowe. Umowa na kilkanaście minut mobilizacji, a potem wolne. To brzmi jak plan.
Oczywiście nie zachęcam, żeby stać się zimnym dyktatorem i wydawać tylko polecenia: wytrzyj kurze, umyj łazienkę, nie garb się, weź się za naukę. Samemu też trzeba dać przykład i czasem pokazać dobre wzorce. Jeśli jednak dzieci są jeszcze małe i jedyne co potrafią ogarnąć, to kupę w pieluchę, to gdy serio nie masz czasu, a ostatnio na koncie hossa – warto pomyśleć o kimś do pomocy. Przyjdzie, posprząta, zapłata relatywnie niewielka jeśli raczej zarabiasz niż wydajesz. Wygrana z obu stron, a w domu pachnie lasem i brzoskwiniami.
Co jeśli jesteś taki? Luksusik jest super. Nie wariuj jednak bo to, że masz władze nad wydawaniem poleceń czystościowych w domu wcale nie daje Ci większości parlamentarnej, żeby ustanawiać zasady współżycia. Władza jest super, ale trzeba mądrze. Salomonowo. Wszędzie po równo. W prostych słowach.
Dziecko przynosi ze sobą oprócz szczęścia, radości, zadowolenia i satysfakcji – całą masę bałaganu, niepotrzebnych na pozór przedmiotów i ogólnego nieładu, który raczej wynika z tego że rodzice są nieogarnięci i dopiero uczą się jak wszystkim zawiadywać. Złudzenia co do kawalerskiego życia, że że w zlewie będzie mogła wyrosnąć paprotka w garnku, w piecu możesz hodować zapieczone pod uszczelką frytki, a toaleta była biała tylko w fabryce; już nie wrócą i trzeba się z tym pogodzić.
O porządek warto po prostu dbać, a nie się o niego zabijać. To fakt. Szczególnie, że podobno mówi się tak: szczęśliwy dom, gdzie pająki są... i oto argument końcowy na kłótnie z partnerką o sprzątanie, właśnie został podany na tacy. [nie dziękujcie].
Więcej artykułów Szymona i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie jestemtwoimstarym.pl