To, że dzieci nie rodzą się z umiejętnością korzystania z toalety jest oczywiste. To, że rodzice muszą je przewijać również. A jednak, chyba większość z nas, dopóki nie ma własnych pociech, przechowuje ten fakt obok świadomości i ignoruje możliwość, że kiedyś sprawa dotknie nas bezpośrednio.
Niestety rzeczywistość nie wygląda jak stockowe zdjęcia z uśmiechniętymi bobasami. W prawdziwym życiu piękne chwile szczęścia przeplatane są strumieniami moczu, wymiocin i odchodów. O co dokładnie chodzi, zrozumiecie kiedy wasze maleństwo któregoś dnia przypadkiem rozepnie sobie pieluszkę i uzna, że ekskrementy to idealny surowiec do tworzenia sztuk plastycznych na ścianach łóżeczka.
Jasne, przesadzam, ale tylko odrobinę. O ile jeszcze kilka lat temu, znalezione przypadkiem w Internecie artykuły o tym jak usuwać plamy po kupie z ubrań i mebli traktowałem jako niezbyt wysokich lotów humor, to dzisiaj nie jest mi już do śmiechu i na takie linki mam specjalny folder w zakładkach.
Polecany artykuł:
Tyle jeśli chodzi o straszenie. Dobra wiadomość jest taka, że o ile obserwowane obiektywnie rodzicielstwo jest obrzydliwe, to z perspektywy rodzica większość tych przeszkód nie istnieje. Sam z zaskoczeniem odkryłem, że jak już przyszło co do czego, to nawet nie odczuwałem zbyt dużego dyskomfortu, a po kilku pieluszkach stało się to rutyną.
Któregoś dnia, ścierając fragmenty kału z przewijaka zdałem sobie sprawę, że w sumie to już nic mnie nie brzydzi. A przynajmniej jeśli chodzi o moje dziecko, bo na myśl o fizjologii pozostałych nadal się odsuwam. Mówiąc krótko - własne dzieci śmierdzą mniej niż pozostałe i jest to udowodnione naukowo, zobaczcie www.sciencedirect.com.
Z perspektywy moich niezbyt jeszcze bogatych ojcowskich doświadczeń, dużo bardziej niepokojąca jest sytuacja, kiedy kupa zbyt długo się nie pojawia, ale to już inna historia.
Więcej artykułów Mateusza i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie www.jestemtwoimstarym.pl