Tata na wychowawczym - to brzmi dumnie!
Wojciech Nowak: Ja też tak uważam, ale proszę mi wierzyć - jesteśmy w mniejszości.
Dlaczego tak sądzisz?
W naszym społeczeństwie nadal funkcjonuje sztywny podział na role damskie i męskie. Kobieta powinna zajmować się domem i wychowywaniem dzieci, często łącząc to z pracą zawodową. Mężczyzna ma zapewnić rodzinie godny byt. I choć widać już wiele zmian na tym polu, to nadal ojciec biorący urlop wychowawczy wzbudza ciekawość i zainteresowanie, czasem nawet jest powodem do kpin.
Ciebie one spotkały?
Tylko raz usłyszałem, że skoro żona pracuje, a ja niańczę dziecko (sic!), to pewnie kobieta ma nade mną pełną władzę i jestem pantoflarzem. Specjalnie mnie to nie uraziło.
Co zatem spowodowało, że podjąłeś decyzję o urlopie wychowawczym?
Przede wszystkim musimy zmienić pytanie, bo to nie ja podjąłem taką decyzję, ale zrobiliśmy to wspólnie z żoną. Głównym argumentem była ... praca. Oboje ciężko pracowaliśmy, ja już sporo osiągnąłem w swojej firmie. Moja żona z kolei dostała pracę w wojewódzkim szpitalu. Jest lekarzem, a ja widziałem, ile pracy i wysiłku kosztowało ją, by zdobyć ten zawód. Przez pierwsze sześć miesięcy to ona zajmowała się naszą córeczką, po tym czasie obowiązek opieki nad małą przejąłem ja.
Jak sobie radzisz?
Zawsze na to pytanie reaguję uśmiechem, bo każdy chce to wiedzieć. Jak sobie radzę? Chyba dobrze, bo córka się nie skarży (śmiech). Prawda jest taka, że opieka ojca nad dzieckiem wcale nie różni się od opieki, jaką sprawuje nad nim matka. Przewijam małą, karmię ją, wychodzimy na spacery, bawimy się. Wziąłem też na siebie niektóre domowe obowiązki. I nie uważam, że to zadania niemęskie. Uważam, że moja żona patrzy na mnie przychylniejszym okiem. Jest mniej zmęczona, radosna. Wie, że nasza córka jest bezpieczna. To dla nas najważniejsze.
A jak na ciebie reagują mamy, babcie, nianie na placach zabaw?
To zależy od wielu czynników. Zauważmy też, że coraz więcej mężczyzn spaceruje samodzielnie z dzieckiem, spędza z nim czas. Robią to jednak najczęściej po południu lub w weekendy. Faktycznie rano na spacerze mijam praktycznie same kobiety z wózkami. Gdy podejmują ze mną rozmowę na placu zabaw, często pytają, gdzie jest mama córki (zawsze ceniłem tę bezpośredniość u kobiet). I kiedy mówię, że jest w pracy, a na co dzień to ja zajmuje się córką, wówczas albo mi współczują, czego zupełnie nie rozumiem, albo dają mi milion rad. Wiem, że płyną one z dobroci serca, ale wynikają one również z faktu, że według opinii wielu ludzi tylko kobieta jest w stanie prawidłowo sprawować opiekę nad dzieckiem. Mężczyzna nie poradzi sobie z ubieraniem dziecka, jego pielęgnacją. Owszem, kobiety mają instynkt, coś naturalnego, co pomaga im w wychowywaniu dzieci. Mężczyźnie może faktycznie jest trudniej, ale zapewniam - tylko na początku.
Zgodzisz się jednak, że mężczyźni bywają niezaradni w kwestii dzieci.
A wiesz, z czego to wynika? Z tego, że to kobiety wpoiły mężczyznom, że sie nie nadają do opieki nad dzieckiem. Ile razy można usłyszeć: "źle ją trzymasz", "źle założyłeś pieluszkę", "nie ubieraj bluzeczki z króliczkiem, tylko tę z kotkiem", "ona tak nie zaśnie, pobujaj ją". Nam się po prostu nie daje szansy. Kiedy mężczyzna usłyszy dziesięć razy, że coś robi źle, to nabiera przekonania, że faktycznie tak jest i odpuszcza. A potem otrzymuje sygnały, że niczym się nie interesuje i nie pomaga w opiece nad dzieckiem.
Kobieta powinna zatem wspierać i zaufać mężczyźnie w kwestii wychowania dziecka.
To przecież do obojga rodziców należy opieka nad dzieckiem. Ono jest wspólne, ma matkę i ojca. Skąd w kobietach tyle frustracji? Są po prostu zmęczone. Kochają swoje dzieci najmocniej na świecie, ale chcą czerpać radość z pracy zawodowej, porozmawiać o czymś innym niż tylko o chłonności pieluch i wysypkach na ciele niemowlęcia. Kobiety są dzisiaj coraz lepiej wykształcone, ale się ich nie docenia. Dlaczego nie dać im prawa do rozwoju, gdy urodzą dziecko? W czym są gorsze od mężczyzn? Jeśli nie zmienimy naszej postawy, będziemy tylko pogłębiać stereotypy.