Phoebe Brooks i jej mąż Jim z Wielkiej Brytanii byli przeszczęśliwi, mogąc niedługo powitać na świecie swojego drugiego synka. Wybrali nawet ten sam szpital, co kilka lat temu. Niestety opieka personelu medycznego tym razem pozostawiała wiele do życzenia.
To był dla Phoebe traumatyczny poród. Jej synek Jasper zmarł 23 godziny po narodzinach.
Zobacz także: Na porodówce lekarz krzyczał, żeby była cicho. O wszystkim opowiedziała w sieci: „To było traumatyczne”
Wybrała ten sam szpital
Phoebe wybrała poród w szpitalu Darent Valley w Dartford w hrabstwie Kent w Wielkiej Brytanii. Ten sam, w którym kilka lat wcześniej urodziła pierwszego synka Oskara. Wówczas lekarze i personel medyczny doskonale o nią zadbali, gdy łożysko zaczynało odklejać się od wewnętrznej ściany macicy.
Miała nadzieję, że tym razem również będzie mogła liczyć na idealną opiekę.
„Lekarz nie chciał mi zrobić cesarskiego cięcia”
Phoebe miała wyznaczone planowane cesarskie cięcie na 24 kwietnia 2021 roku. Badania kontrolne wykazały jednak wysokie ciśnienie krwi. Kobieta trafiła na oddział 14 kwietnia, a cesarka miała zostać wykonana następnego dnia rano. Wówczas na dyżurze miało być więcej lekarzy i specjalistów.
W nocy kobieta poczuła się bardzo źle. Gwałtownie się trzęsła i bała się, że doszło do krwawienia wewnętrznego. Według doniesień mediów personel miał problem ze znalezieniem bicia serca dziecka, jednak nie podjęto natychmiastowej decyzji o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia.
— Lekarz nie chciał mi zrobić cesarskiego cięcia, a położna, która miała się mną opiekować, po prostu ją to nie obchodziło — wyznała Phoebe mediom. Powtarzała, że całe jej ciało się trzęsie i informowała, że coś złego się dzieje. Nikt jednak nie chciał jej wysłuchać.
Kobieta zaczęła rodzić naturalnie. Chłopiec urodził się cały biały, a jego małe serduszko nie biło.
Phoebe wspomina, że w tamtej chwili desperacko zadawała sobie pytanie, dlaczego jej synek nie płacze.
Wezwano zespół reanimacyjny i gdy medycy mieli się już poddać, serce zaczęło bić. Matce powtarzano jednak, że dziecko jest bardzo chore i może umrzeć w ciągu kilku minut.
Jasper przeżył 23 godziny. Zmarł 15 kwietnia 2021 roku.
Tej śmierci można było uniknąć
Dochodzenie wykazało masę rażących błędów. Już na etapie reanimacji okazało się, że nastąpiło 15-minutowe opóźnienie w umieszczeniu rurki do oddychania w tchawicy chłopca. Wstrzymano podawanie adrenaliny w celu pobudzenia serca.
Co więcej, w szpitalu nie było neonatologa – lekarza posiadającego doświadczenie w opiece nad noworodkami.
Rodzice błagali personel szpitala, aby ich syn został przeniesiony do innej placówki, gdzie uzyska specjalistyczną opiekę. Usłyszeli, że nie ma to sensu.
Phoebe i Jim dowiedzieli się później, że naruszono krajowe wytyczne. Zakończenie opieki powinno bowiem podjąć, co najmniej dwóch specjalistów.
— Chcieliśmy spędzić z nim całe życie, ale zostało nam to odebrane ze względu na to, jak szpital traktował mnie podczas porodu i jak traktował jego — powiedziała Phoebe. W toku śledztwa stwierdzono rażące błędy położnych i konsultantów. Do śmierci chłopca przyczyniły się liczne zaniedbania, których można było uniknąć. Adwokat rodziny oskarżył główną położną o zaniechanie działań w chwili oznak utraty krwi, a także niepoinformowanie starszego lekarze, gdy było to absolutnie konieczne.
Oświadczenie szpitala
Rzecznik szpitala Dartford złożył najszczersze wyrazy współczucia rodzicom tragicznie zmarłego chłopca.
- Bardzo nam przykro z powodu niszczycielskiego wpływu, jaki to miało na rodzinę Brooksów. Chcemy uczyć się na naszych błędach, aby żadna rodzina nie musiała przez to ponownie przechodzić. Podjęliśmy już znaczące działania w celu ulepszenia naszych praktyk i zobowiążemy się do wdrożenia dodatkowych zaleceń wynikających z dochodzenia – oświadczył.
Źródło: thesun.co.uk
Czytaj także: Głogów. Trzytygodniowe dziecko zmarło na SORze. Miało spaść z łóżka
Żałoba po dziecku musi trwać jakiś czas. Jak rozmawiać z rodzicami po śmierci dziecka?