O sprawie jako pierwszy doniósł dziennik The Sun. Josian Marques Pereira, matka maluszka, który po urodzeniu musiał mieć założonych aż 11 szwów na główce, powiedziała w wywiadzie dla magazynu, że czekała 40 minut na szpitalnym korytarzy, podczas gdy poród już postępował. Zdarzenie miało miejsce w szpitalu położniczym Sofia Feldman w Brazylii.
Zgodnie z relacjami matki, kiedy w końcu została zaprowadzona do pokoju, gdzie miała rodzić, dziecko wypadło na szpitalną podłogę. Jak opowiada kobieta, wcześniej powiedziała pielęgniarce, że nie może chodzić, ponieważ czuje już wyłaniające się dziecko. Mimo to, została nakłoniona do przejścia na własnych nogach na salę porodową.
Dowiedz się: Nagły poród: co robić, gdy zaskoczy nas błyskawiczny poród? [WYWIAD]
Zobacz też: Parła tak mocno, że w trakcie porodu "wypadło" jej oko. Ale spokojnie: jest happy end
Cała sytuacja miała miejsce 6 maja. Tuż po wypadku, dziewczynka, którą rodzice nazwali Olivia, została przewieziona do innego szpitala, w którym udzielono jej pomocy. Niezbędna okazała się operacja. Noworodkowi założono 11 szwów, a po kilku dniach, 11 maja została wypisana ze szpitala.
Póki co, wygląda na to, że dziecko Josiany ma się dobrze, jednak wciąż pozostaje pod obserwacją. Jak powiedziała jej mama, w rozmowie z The Sun:
„Koncentrujemy się na niej, dbając o nią i zachowując spokój”.
Policja rozpoczęła już śledztwo, badające incydent z brazylijskiego szpitala.
Przeczytaj: Jak szybko urodzić? 3 skuteczne sposoby na szybki poród
Dowiedz się: Przedłużający się poród - kiedy należy już wykonać cesarkę?