Poród z mężem: czy to ryzyko dla związku?

2008-06-16 5:05

Poród z partnerem ma wiele zalet, ale pojawiają się też głosy, że niesie ryzyko rozpadu związku. Podczas porodu mężczyzna może doznać szoku i zniechęcić się do seksu, co w efekcie negatywnie wpłynie na wzajemne relacje. Czy warto więc ryzykować? Na pewno nie można nikogo zmuszać do obecności przy porodzie - jeśli twój mąż nie jest na to gotowy, nie naciskaj.

Poród z mężem: czy to ryzyko dla związku?

i

Autor: thinkstockphotos.com

Coraz więcej kobiet w Polsce rodzi razem z mężem lub partnerem. Są szpitale, w których większość, bo aż 80 proc. porodów to porody rodzinne. Wiele mówi się i pisze o pozytywnych stronach wspólnego rodzenia. Z obserwacji lekarzy i położnych wynika, że obecność męża zmniejsza stres i lęk u kobiety, dzięki czemu rodzi ona szybciej i łatwiej, mniej stosuje się wtedy środków przeciwbólowych, mniej jest ingerencji medycznych. Dominuje też przekonanie, że wspólne przeżycie porodu zbliża małżonków emocjonalnie, cementując związek.

Czy poród rodzinny może się przyczynić do rozpadu związku?

Nic więc dziwnego, że podana przez PAP w marcu br. informacja z Włoch, jakoby poród rodzinny przyczyniał się do rozwodu, wywołał żywe dyskusje. Dr Claudio Giorlandino, przewodniczący stowarzyszenia SIDIP (zrzeszającego włoskich ginekologów i specjalistów medycyny prenatalnej), oświadczył, że SIDIP przepytało 310 par, którym 10 lat temu urodziło się dziecko, i okazało się, że w tych rejonach Włoch, gdzie znacznie wyższy jest odsetek porodów rodzinnych, częściej dochodzi do separacji lub rozwodu. Specjaliści ze stowarzyszenia tłumaczą to traumą, jakiej doświadczają mężczyźni uczestniczący w narodzinach dziecka. Zdaniem doktora Giorlandino, często ojcowie są tam wbrew własnej woli, ale czują się zobligowani modą – oczekiwaniami żony i środowiska.
Trudno taką ankietę uznać za rzetelne badanie i można powątpiewać, czy poród był głównym czynnikiem rozpadu związków; nie bez podstaw są też opinie, że Włosi to specyficzny gatunek mężczyzn, którzy długo pozostają emocjonalnie niedojrzali. Ale temat został wywołany i wśród par spodziewających się dziecka mógł wywołać wątpliwości: to w końcu lepiej rodzić razem, czy nie?
Nie ma tu prostej, gotowej odpowiedzi, a uogólnienia są niewiele warte. Jeśli oboje partnerzy podjęli już taką decyzję, oboje tego chcą i przygotowują się do porodu, to takie rewelacje absolutnie nie powinny ich zniechęcać. I wierzę, że nie zniechęcą. Ale pamiętajmy, że i kobiety, i mężczyźni są różni, a przede wszystkim różne są modele związku, charakter łączących parę więzi – to wszystko trzeba wziąć pod uwagę przed podjęciem decyzji.
Dr Adam Sipiński, ginekolog i seksuolog, który prowadzi porody rodzinne od 25 lat, jest przekonany, że mają one sens i przynoszą obojgu partnerom wiele dobrego, o ile spełnione są pewne warunki:

  • mężczyzna musi tego sam chcieć, mieć taką potrzebę i wewnętrzne przekonanie, że podczas narodzin dziecka jego miejsce jest przy żonie
  • oboje są dobrze przygotowani do porodu, wiedzą, co się może zdarzyć, czego się spodziewać, jakie mogą być reakcje kobiety
  • mężczyzna nie może być biernym widzem, tylko aktywnym uczestnikiem – powinien wiedzieć, jak może pomóc.
Zdaniem eksperta
Dr n. med. Adam Sipiński, specjalista ginekologii, położnictwa i seksuologii

Prowadzę porody rodzinne już od 25 lat i jestem przekonany, że taki poród może przynieść efekty zarówno bardzo dobre, jak i negatywne. Bardzo ważna jest tu rola lekarza ginekologa, który powinien wcześniej porozmawiać z małżonkami, czego oni oczekują po wspólnym przeżyciu tego wydarzenia, jakie zadania przed sobą stawiają. Jeśli jest między nimi silna więź emocjonalna, gdy mężczyzna jest dojrzały, ma predyspozycje psychiczne, lekarz powinien zalecić zajęcia w szkole rodzenia, które przygotowują do wspólnego porodu.
Poród to dla wielu mężczyzn silne pozytywne przeżycie i jestem przekonany, że scala związek emocjonalnie. Oczywiście, inaczej to wygląda, gdy mąż nie jest przygotowany i nie angażuje się w poród, tylko biernie się mu przygląda. Taka obecność nie ma sensu i tylko przeszkadza. Ale twierdzenia, że poród rodzinny ma negatywny wpływ na późniejsze pożycie seksualne pary, to kompletna bzdura. Niektórzy powołują się na jakieś badania – sprawdzałem w literaturze światowej i nie trafiłem na nie.

Skrajne opinie na temat obecności partnera przy porodzie

Mężczyzna na sali porodowej to temat kontrowersyjny i wywołujący skrajne opinie nawet wśród specjalistów. – Zawsze uważałem, że to nie jest dobry pomysł – mówi seksuolog dr Stanisław Dulko.
– To wydarzenie tak intymne, że obecność męża jest zbyt dużą ingerencją, odziera kobietę z tajemnicy. A odrobina tajemniczości jest niezbędna, aby podtrzymać wzajemną atrakcyjność. Gdy mężczyzna widzi poród: ból, krew, tę ogromną ranę – przeżywa wstrząs. To dla osoby wrażliwej zdarzenie przerażające! Nie rozumiem kobiet, które zmuszają mężów do tego – to objaw jakiegoś ekshibicjonizmu. Kobieta, która rodzi z mężem, ponosi ryzyko, że go straci!
To stanowisko bardzo tradycyjne. Odpowiedzią na nie są z drugiej strony ironiczne opinie w rodzaju: „No tak, facet jest wrażliwy, delikatniutki, nie można go narażać na przykry widok” albo „Nie ma co się rozczulać nad biednym facetem, to jego psi obowiązek być z kobietą i jej pomóc”.
Między zwolennikami takich skrajnych poglądów zawsze będzie konflikt. A przecież oba te założenia – zarówno to, że poród jest czymś przerażającym i żaden mężczyzna nie idzie tam z własnej woli, jak i to, że każdy facet, choćby mdlał na widok krwi, musi tam być – są fałszywe i niedobre.

Nie ma dowodów potwierdzających, że wspólny poród rujnuje związek

Z opinii doktora Dulki, że kobiety, które rodzą z mężem, to ekshibicjonistki, które lubią się obnażać, wynika całkowite niezrozumienie istoty porodu rodzinnego. Kobiety chcą tak rodzić, bo czują się przy swoim mężczyźnie bezpieczne, liczą na jego pomoc, ale przede wszystkim dlatego, że partner to najbliższa osoba, z którą chcą dzielić wszystkie doświadczenia, a zwłaszcza tak wyjątkowe jak narodziny wspólnego dziecka. Według socjologów, coraz większy odsetek porodów rodzinnych to przejaw tego, że coraz więcej par wybiera partnerski model małżeństwa, w którym nie ma ściśle rozdzielonych ról kobiecych i męskich – oboje małżonkowie dzielą się obowiązkami, razem zajmują się domem, wychowywaniem dzieci, chcą więc być razem także w chwili, gdy dziecko się rodzi.
I wielu mężczyzn szczerze tego pragnie. Z badań Śląskiej Akademii Medycznej wynika, że ojcowie mają bardziej pozytywny stosunek do swojego udziału w narodzinach dziecka niż kobiety.
– Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym być wtedy gdzie indziej – mówi Jacek Malinowski, który towarzyszył żonie przy trzech porodach. – To przecież nasze wspólne dzieci, dlaczego Magda miałaby przechodzić przez to sama? A wszystkie trzy porody nie były łatwe i szybkie. Dzięki temu, że przeżyliśmy to razem, wiem, jaki to wysiłek, i jestem dla żony pełen podziwu. Nie rozumiem, dlaczego takie przeżycie mogłoby osłabić nasze uczucia.
Jeśli obie strony tak to widzą – chcą być razem, by mężczyzna mógł wesprzeć rodzącą, i dobrze się do tego przygotują – nie ma żadnego powodu, by rezygnować, bo – zdaniem doktora Sipińskiego – nie ma żadnych rzetelnych badań naukowych, które potwierdzałyby, że wspólny poród rujnuje późniejsze pożycie seksualne.

Obawy mężczyzn dotyczące obecności przy porodzie

Oczywiście, nie wszyscy mężczyźni chcą być obecni przy rodzeniu się dziecka. Czy oni mniej kochają swoje żony? Wcale nie. Jest przecież wiele szczęśliwych i kochających się par, które preferują tradycyjny podział na sfery życia męskie i kobiece – i to nie jest złe, gdy obojgu to odpowiada.
Powodem odmowy mężczyzny może być też niewiedza na temat tego, jak ma się zachować w czasie porodu, oraz obawa, że kobieta będzie cierpiała, a on nie będzie wiedział, co robić. Zawsze warto jednak o tym rozmawiać i próbować przekonać partnera, że można się tego nauczyć.
– Większość panów, którzy rodzą z żoną, jest dobrze przygotowana. Często też sami pytają, jak mogą pomóc – opowiada Anna Soszyńska, położna ze szpitala im. Świętej Rodziny w Warszawie. – Czasem wystarczy mała podpowiedź i radzą sobie świetnie. Naprawdę są bardzo pomocni.
Jeśli partner rzeczywiście źle znosi widok krwi i szybko „odpływa” – to go oczywiście usprawiedliwia. A tacy mężczyźni naprawdę istnieją. Warto jednak zauważyć, że poród trwa czasem kilkanaście godzin, może warto więc spędzić razem choćby I okres, zanim dojdzie do parcia i krwawych widoków? Zwłaszcza że obraz porodu jako krwawego widowiska, „rzeźni”, jak mówią niektórzy, jest nieprawdziwy.
– Jeśli poród nie kończy się zabiegowo, to krwi wcale nie jest tak dużo, i jest to w stanie znieść każdy mężczyzna o przeciętnej wrażliwości. Przez 15 lat mojej pracy nigdy nie zdarzyło się, żeby mężczyzna zemdlał. Czasem tylko wychodzą podczas parcia, na prośbę żony lub z własnej woli – mówi Anna Soszyńska. – A opowieści o lejącej się krwi zwykle powtarzają panowie, którzy nigdy nie byli na porodówce.
Istnieje jednak jeszcze inny problem – rzeczywista obawa o własną reakcję na przebieg zdarzeń. Wyobraźnia może podpowiadać różne scenariusze – nie zawsze przecież wszystko się dobrze kończy. I jeśli mężczyzna jest mało odporny psychicznie, nadwrażliwy czy znerwicowany, zwyczajnie boi się takiej sytuacji. Boi się, że nie stanie na wysokości zadania, że zamiast pomóc, będzie przeszkadzał. Gdy te obawy są silne, trzeba starać się je zrozumieć i nie nalegać. Nie można też nie zauważać, że istnieją mężczyźni, którzy podobnie jak doktor Dulko, uważają poród za coś szokującego i nieestetycznego.
– Można narzekać, że są to mężczyźni niedojrzali emocjonalnie, ale trzeba przyjąć do wiadomości, że i tacy istnieją – zauważa seksuolog Andrzej Komorowski. – Prawdziwie dojrzałych związków jest tylko 20–25 proc. I jeśli taki młody, niezbyt dojrzały mężczyzna uczestniczy w porodzie bez przekonania, tylko dlatego, że takie są oczekiwania kobiety, może to mieć złe skutki. Czynnik estetyczny może być w przyszłości przyczyną zaburzeń seksualnych – od trudności w okazywaniu czułości po zaburzenia erekcji. Nie znam na ten temat badań, ale na podstawie własnego doświadczenia oceniam, że ten problem dotyczy kilku procent pacjentów.

Poród rodzinny nie może być wymuszony

Jaka jest więc konkluzja? Nie wolno faceta zmuszać do porodu, bo to najgorsze, co można zrobić. Mężczyzna przymuszony, czujący presję, nawet jeśli tam będzie, nie spełni pokładanych w nim nadziei. Zamiast pomóc, będzie przeszkadzał czy irytował. Potwierdzają to zgodnie położne i lekarze. Taki bierny i nieprzygotowany obserwator rzeczywiście patrzy na poród jak na ekstremalne widowisko, widząc tylko jego zewnętrzną, fizjologiczną stronę.
Tymczasem obecność ojca ma sens, gdy jest on świadomy tego, co się dzieje, w jak ważnym wydarzeniu uczestniczy. Nie każdy ojciec – a nawet matka – ma tę świadomość już na tym etapie, niektórzy muszą doświadczyć rodzicielstwa, by poznać, czym jest pojawienie się na świecie dziecka. To kwestia samoświadomości każdego człowieka, więc trudno robić z tego zarzut.
Poród rodzinny nie może być wymuszony, to powinna być swobodna decyzja partnerów. Obecnie wiele par czy mężczyzn czuje się do tego zobligowanych, bo panuje moda na takie porody. Ale to też nie jest dobry powód. Nie kierujcie się modą ani wątpliwej jakości „badaniami”. Kierujcie się tym, co sami o tym myślicie i czego pragniecie. Jeśli uważacie, że obecność partnera może pomóc rodzącej (nawet tylko psychicznie – to już jest bardzo dużo!), jeśli darzycie się zaufaniem i polegacie na sobie – nie bójcie się fizjologii, ten aspekt porodu nie ma wtedy większego znaczenia.

miesięcznik "M jak mama"