Komercyjne sale są dostępne w coraz większej ilości szpitali położniczych. Rodzące cenią je sobie przede wszystkim za prywatność oraz to, że osoba towarzysząca świeżo upieczonej mamie może w niej przebywać dzień i noc. Te dwa argumenty zdecydowanie przemawiają za tym, by z oferty indywidualnych, komercyjnych sal skorzystać, mimo dość sporych kosztów za wynajęcie jej za dobę. Instagramerka @annastraveler pokazała, jak taka sala wygląda w państwowym szpitalu przy ul. Madalińskiego w Warszawie, gdzie jej koszt za dobę wynosi aktualnie 500 zł.
Tak wyposażone są sale komercyjne w państwowym szpitalu
Na zamieszczonym filmiku widzimy, jak prezentuje się całe pomieszczenie. Choć na pierwszy rzut oka sala wydaje się skromna, gdy się jej bliżej przyjrzymy, okazuje się, że jest w niej wszystko, czego po porodzie potrzebuje mama i maluszek. Z całego wyposażenia warto wymienić te rzecz, których w ogólnodostępnych salach poporodowych zazwyczaj nie ma:
- rozkładana kanapa i komplet pościeli dla partnera,
- mały stolik i krzesła,
- laktator,
- waga do ważenia dziecka,
- promiennik ciepła nad przewijakiem,
- darmowa telewizja,
- prywatna łazienka i toaleta,
- w łazience prysznic z siedziskiem,
- zestaw higieniczny z kosmetykami.
Mama wymienia zalety sali komercyjnej w szpitalu
Mama, która opublikowała powyższy filmik, w obszernym poście podsumowała najważniejsze jej zdaniem zalety takiej sali. Największe znaczenie dla niej miała prywatność i „brak pielgrzymek” do leżących obok mam. Drugim bardzo ważną sprawą była dla niej prywatna łazienka. Trzecią zaś stała obecność partnera, który ma zapewnione łóżko, pościel i wyżywienie na cały okres pobytu w sali.
Jedynym minusem jaki zauważyła jest to, że takiej sali nie można rezerwować z wyprzedzeniem, nawet jeśli ma się wykupioną usługę prywatnej położnej. Umowa na wynajem takiej sali może być podpisana dopiero po porodzie, pod warunkiem, że sala jest akurat wolna.
Internautki były podzielone w swoich opiniach na temat pokazanej na filmiku salki. Jedne były zachwycone takim rozwiązaniem. Inne wręcz przeciwnie były zdania, że takie warunki „powinny być zapewnione w standardzie” bez dodatkowych opłat. Zwłaszcza Polki mieszkające za granicą były zdumione, że za takie rzeczy trzeba płacić z własnej kieszeni.
Niesamowite że to nie jest standard. W Szwajcarii nie ma innych sal.
W USA każda mama rodząca ma swój pokój, w którym rodzi z ekipą medyczną i rodziną. Jest bardzo wysoki standard i wszystko w cenie ubezpieczenia oczywiście,więc ta sala w Polsce nie robi na mnie wrażenia. Jest bardzo skromna i jeszcze trzeba dopłacać
- pisały.