Przygotowanie do porodu: czego uczy szkoła rodzenia?

2013-01-22 14:50

Czy poród może trwać trzy doby? Czy ten ból da się znieść? Czy można dostać instrukcję obsługi noworodka? Na te i wiele innych pytań odpowiadają położne z łódzkiej szkoły rodzenia Nas Troje.

Trzy trymestry ciąży - co trzeba wiedzieć o każdym z nich?

i

Autor: _photos.com|photos.com Trzy trymestry ciąży - co trzeba wiedzieć o każdym z nich?

Spis treści

  1. Czy w szkole rodzenia uczycie, jak rodzić?
  2. Jakie są najpopularniejsze mity na temat porodu?
  3. A czy położne nie krzyczą na kobiety w trakcie porodu?
  4. Jak uczy szkoła rodzenia?
  5. Czego przyszli rodzice boją się najbardziej?
  6. A czy rzeczywiście można oswoić ból?
  7. I mnóstwo obowiązków związanych z dzieckiem...
  8. Ciężarne częściej przychodzą do szkoły rodzenia same czy z osobą towarzyszącą?
  9. Jak przyszli tatusiowie sprawdzają się w szkole rodzenia?
  10. Czy tacy wyedukowani mężczyźni chętnie uczestniczą w porodach?

Sylwia Żenicka, położna, pracuje w II Szpitalu Miejskim im. Ludwika Rydygiera w Łodzi na oddziale położniczo-neonatologicznym, założycielka szkoły rodzenia Nas Troje

Marta Mądra, pedagog i położna, pracuje w II Szpitalu Miejskim im. Ludwika Rydygiera w Łodzi na oddziale położniczo-neonatologicznym, założycielka szkoły rodzenia Nas Troje

Czy w szkole rodzenia uczycie, jak rodzić?

Marta Mądra: Tego nie da się nauczyć ani wyćwiczyć. Za to można przygotować przyszłą mamę oraz towarzyszącą jej osobę do tego wydarzenia. Naszym zadaniem jest też zmniejszyć strach przed porodem i obalić związane z nim mity.

Jakie są najpopularniejsze mity na temat porodu?

Sylwia Żenicka: Na przykład, że poród może trwać trzy dni. Pewnie wziął się z tego, że wiele kobiet nie wie, kiedy tak naprawdę rozpoczyna się akcja porodowa. Pobolewanie w dole brzucha albo skurcze przepowiadające mogą się zdarzyć nawet kilkadziesiąt godzin przed właściwym porodem. To ważna dla przyszłej mamy informacja, że akcja porodowa rozpocznie się niedługo. Ale nie oznacza, że trzeba łapać torbę i natychmiast biec do szpitala. Poród rozpoczyna się, gdy skurcze powtarzają się co 15–20 minut. Długość akcji jest uzależniona od wielu czynników, choćby od nasilenia czynności skurczowej, budowy kanału rodnego, wielkości i ułożenia dziecka. Ale zapewniam wszystkie przyszłe mamy, że nie trwa kilku dób, tylko pięć do piętnastu godzin. Wśród przyszłych rodziców krążą też mrożące krew w żyłach opowieści o położnych, które krzyczą na rodzące.

A czy położne nie krzyczą na kobiety w trakcie porodu?

M.M.: Czasem krzyczą, ale nie dlatego, że sprawia im to przyjemność, tylko dla dobra dziecka. Dzieje się tak, kiedy na przykład kobieta prze, a powinna oddychać. Położna to widzi i jej obowiązkiem jest stanowczo zareagować. Może się zdarzyć, że podniesie głos. S.Ż.: Pewnie zdarza się także, że na porodówkach, jak wszędzie, pracują osoby niesympatyczne. Ale ważne jest, aby przyszła mama była dobrze nastawiona do tego, co ją w szpitalu czeka. Żeby wiedziała, że idzie tam po to, aby bezpiecznie i pod fachową opieką urodzić zdrowe dziecko.

Jak uczy szkoła rodzenia?

S.Ż.: Najważniejsze jest to, żeby współpracować z przyszłymi rodzicami. Opowiadamy o różnych sposobach pielęgnacji niemowląt, o karmieniu naturalnym, o porodach naturalnych oraz przez cesarskie cięcie. Odpowiadamy na pytania, udzielamy rodzicom informacji, których potrzebują, ale wyboru dokonują oni sami. Im więcej wiedzą, tym mniej się boją.

Czego przyszli rodzice boją się najbardziej?

M.M.: Że nie zdążą do szpitala. Dlatego część zajęć poświęcamy na opisywanie poszczególnych faz porodu. Informujemy, że trzeba się zgłosić do szpitala, gdy mija termin porodu albo gdy pojawiają się regularne skurcze, odchodzą wody płodowe, pojawia się krwawienie. I wtedy, gdy kobieta poczuje, że ruchy dziecka są słabsze lub ich brak. Albo przeciwnie – maluch staje się nagle nienaturalnie aktywny. S.Ż.: Przyszli rodzice boją się także bólu. W ankietach, które rozdajemy na początku zajęć, jest pytanie o to, z czym kojarzy im się poród. Odpowiedzi „z wielkim bólem” albo „z krwawą jatką” nie należą do rzadkości. Naszą rolą jest pokazać, że może i powinno być inaczej.

A czy rzeczywiście można oswoić ból?

M.M.: Doradzamy niefarmakologiczne metody walki z bólem. Dolegliwości łagodzi ciepła kąpiel lub prysznic. Świetne są również ćwiczenia na piłce, materacu, worku sako czy krzesełku porodowym. Uczymy także oddychać w czasie porodu przeponą, co nie tylko łagodzi skurcze, ale także odwraca uwagę rodzącej od cierpienia. S.Ż.: Podkreślamy, że ból porodowy jest do przeżycia i naprawdę szybko można o nim zapomnieć. Mamy zdjęcia naszych byłych kursantek, tuż po porodzie naturalnym, z noworodkami na brzuchu i z twarzami rozpromienionymi szczęściem. Pokazujemy te fotografie na zajęciach, żeby zwrócić uwagę przestraszonych rodziców, że narodziny to nie tylko ból, ale przede wszystkim szczęście.

I mnóstwo obowiązków związanych z dzieckiem...

M.M.: Dlatego oprócz teorii proponujemy zajęcia praktyczne, na przykład z kąpieli, która sprawia niedoświadczonym rodzicom sporo kłopotów. Przygotowujemy wanienki, kursanci nalewają wodę, sprawdzają temperaturę, a potem kąpią lalkę. Lalki mają wygląd i gabaryty zbliżone do noworodków. Wykorzystujemy prawdziwe kosmetyki, żeby rodzice uczyli się zasad pielęgnacji i przewijania, a także prawdziwe ubranka, żeby uczyli się, jak ubierać malca. Wiemy, że dla wielu rodziców szkoła rodzenia to sprawdzenie wiedzy, którą wcześniej zaczerpnęli z internetu. Staramy się odpowiadać na ich potrzeby, ale jednej prośby nie możemy spełnić – gdy rodzice proszą o instrukcję obsługi noworodka. Wtedy powtarzamy, że maluch nie ma guziczków, potrzebna jest praktyka, intuicja i sporo cierpliwości.  S.Ż.: Bardzo ważnym elementem naszych spotkań jest nauka karmienia piersią. Tu także korzystamy z lalek noworodków, dzięki temu możemy na bieżąco korygować błędy, na przykład przy przystawianiu do piersi. Czasem wystarczy tylko lekko przesunąć główkę malucha, żeby karmienie stało się przyjemnością, a nie problemem. Przypominamy też mamom, że podczas pobytu w szpitalu po porodzie mogą i powinny korzystać z rad i doświadczenia położnych. A gdyby zdecydowały się na karmienie naturalne i miały z tym jakieś problemy, mogą również zwrócić się o pomoc do poradni laktacyjnej.

Ciężarne częściej przychodzą do szkoły rodzenia same czy z osobą towarzyszącą?

M.M.: Zdecydowanie popularniejsza jest ta druga opcja. Czasem jest to koleżanka lub mama, ale najczęściej ciężarnej towarzyszy mąż albo partner.

Jak przyszli tatusiowie sprawdzają się w szkole rodzenia?

S.Ż.: Są coraz bardziej aktywni i zaangażowani. Dużo chętniej uczestniczą w zajęciach szkół rodzenia, chcą pomóc partnerce przejść przez trudy porodu, a później także brać udział w pielęgnacji i wychowywaniu dziecka. Pewnie to dlatego, że zmienia się model rodziny i coraz częściej nie ma już sztywnego podziału na matkę-opiekunkę i ojca, który zarabia na utrzymanie. Kobieta i mężczyzna stają się partnerami zarówno jeśli chodzi o trudy utrzymania rodziny, jak i w kwestii wychowania dzieci. I to już od samego początku. M.M.: Partner ma na porodówce ważne zadanie do wykonania: wspieranie kobiety. Uczymy, jak to robić najefektywniej – wykonując masaż, kontrolując oddechy kobiety, zachęcając ją do aktywności, ćwiczeń. Przydają się również drobne gesty, takie jak podanie rodzącej ręki przy wstawaniu z łóżka czy pomoc przy wytarciu się, gdy wychodzi ona spod prysznica. Przypominamy o tym mężczyznom nie dlatego, że wątpimy w ich dobre wychowanie, tylko dlatego, że w czasie porodu może się zdarzyć, że przejęty ojciec, nawet prawdziwy dżentelmen, straci głowę. Zdarza się, że gdy już na porodówce prosimy tatusia, żeby umył ręce i przeciął pępowinę, on w popłochu szuka kranu. Stoi tuż przy zlewie i go nie widzi – takie to są emocje....

Czy tacy wyedukowani mężczyźni chętnie uczestniczą w porodach?

S.Ż.: Nie wszyscy, chociaż rzeczywiście porody rodzinne stają się coraz bardziej popularne. Podkreślamy, że niczego nie powinno się robić na siłę. Jeśli na przykład kobieta tłumaczy, że chce męża przy porodzie, „żeby zobaczył, ile ja muszę wycierpieć”, to nie jest dobry powód. Wyjaśniamy, że parter może być bardzo pomocny, że takie przeżycie może parę zbliżyć. Tłumaczymy też, że obecność przy porodzie wcale nie oznacza, że mężczyzna będzie musiał oglądać krew i intymne narządy kobiety. Jego miejsce jest przy głowie rodzącej, tam jest najbardziej potrzebny. Zdarza się więc, że kobieta i mężczyzna oboje aktywnie uczestniczą w zajęciach, ale na porodówkę kobieta trafia sama. Nie przekonujemy do rodzinnych porodów, to powinna być niezależna decyzja ciężarnej i jej partnera.

miesięcznik "M jak mama"