5 ZACHOWAŃ OJCÓW, które są irytujące... dla mam

2014-09-08 13:50

Obecnie młodzi ojcowie podchodzą do swoich obowiązków ze znacznie większym zaangażowaniem, niż było to jeszcze kilkanaście lat temu. Pójdą na spacer, przewiną, zainteresują się sprawami przedszkolnymi. Mamy mogą trochę odetchnąć, ale… nie do końca.

Zachowania ojców

i

Autor: thinkstockphotos.com Młodzi ojcowie często chcąc okazać miłość dziecku, zwyczajnie mu... szkodzą. Zwłaszcza gdy je nadmiernie rozpieszczają.

Spis treści

  1. 1. „Dokarmianie”
  2. 2. Nadrabianie braku czasu atrakcjami
  3. 3. Nieprzestrzeganie reguł
  4. 4. Autorytet, czyli „ono ma mnie słuchać i już”!
  5. 5. „Tworzenie twardziela”

Wciąż bowiem u młodych tatusiów pojawia się kilka typowych, męskich zachowań, które potrafią wyprowadzić z równowagi najspokojniejszą mamę. Jakie to zachowania? Warto je „skatalogować”, a cały tekst… może podrzucić partnerowi.

>> Tacierzyństwo coraz bardziej modne. Młodzi ojcowie chętnie angażują się w wychowanie dzieci >>

1. „Dokarmianie”

Nie chodzi tutaj oczywiście o sam fakt karmienia dziecka, co o podawanie mu produktów powszechnie uważanych za śmieciowe. Przykładem są wszelkie „mleczne kanapki”, rogaliki z masłem czekoladowym czy małe misie z dżemem w środku – wszystkie te rzeczy, które „udają” prawdziwy posiłek.

Dla wielkiej części ojców, którym można zarzucić takie zachowanie, problem nie istnieje – bo przecież po pierwsze, jest to produkt stworzony dla dzieci, więc musi być bezpieczny, po drugie, nie ma co przesadzać. Raz na jakiś czas to przecież nie zbrodnia.

Problem jednak pojawia się wtedy, gdy to „raz na jakiś czas” zdarza się znacznie częściej. W przypadku małych „niejadków” ma to kolosalne znaczenie. Lekarze wielokrotnie podkreślają, że dziecko musi odżywiać się racjonalnie, czyli być na zbilansowanej diecie. Ponadto, gdy chodzi o dzieci bardzo „wybrzydzające” w jedzeniu, warto takiego małego smyka nieco przegłodzić. Wszystko po to, by jedzenie, szczególnie jeśli przyjmowane jest w małej ilości, miało wysoką jakość. Innymi słowy – w porządku, nie chcesz, nie jedz dużo. Ale niech to, co już zdecydujesz się połknąć, ma witaminy i minerały.

Kolejna kwestia to ta związana z zasadami. Jeśli mama ustanawia zasadę „Słodycze tylko i wyłącznie po obiedzie”, to nieprzestrzeganie tej reguły przez osobę trzecią niszczy cały wysiłek. Dziecko bardzo szybko orientuje się, że nie zawsze musi być tak, jak powiedziała mama i bardzo wyraźnie domaga się później batonika przed obiadem. Bo przecież tata pozwala! Pomijając już fakt, że w takiej sytuacji mama staje się „tą złą”.

Panowie, nie dokarmiamy dzieci niskowartościowym jedzeniem. Powinno to być ustalane i przestrzegane przez oboje rodziców – tak, by dziecko rozumiało, że nie ma „innej opcji” i że pewne zasady są nie do przeskoczenia.

>> Zobacz 9 ważnych zasad, które każdy ojciec powinien wpoić swojej córce >>

2. Nadrabianie braku czasu atrakcjami

Jeśli „głowa rodziny” sporo pracuje i często nie ma zbyt dużo czasu dla dziecka czy dzieci, może chcieć „wynagrodzić” pociechom swój brak czasu. W efekcie często wymyśla przeróżne atrakcje, które powodują wielki uśmiech na twarzach latorośli. Niby wszystko pięknie, ale… mama w tej sytuacji stoi na straconej pozycji. Po pierwsze, rozentuzjazmowane dzieci nie mają już ochoty na podejmowanie „normalnych” obowiązków. Po drugie, mama znowu jest tą „złą”, która wymaga – a z tatą jest super zabawa. To bardzo niesprawiedliwe postępowanie – ktoś przecież musi zadbać o odrobienie lekcji, czyste uszy i odpowiednio wczesne pójście do łóżek.

Jeśli jesteś tatą, który lubi „nadrabiać” spędzony czas, zapytaj najpierw partnerkę, jak mógłbyś jej pomóc. W budowaniu wspólnych chwil z dziećmi świetnie sprawdza się nie tylko rozrywka, ale i odrabianie lekcji. I przy okazji nie tworzy się sztucznego podziału między rodzicami.

3. Nieprzestrzeganie reguł

Trudno właściwie znaleźć bardziej irytujące zachowanie, które jednocześnie wprowadza tyle złego do wychowania dzieci. Niestety, to zachowanie bardzo częste u panów.

Przykład – dziecko zawsze chodzi spać o godzinie dwudziestej. Oczywiście, najpierw wykłóca się, że nie chce, dyskutuje, prosi – mama jest nieugięta i jak każdego dnia, zezwala na zabawę, ale tylko w swoim łóżku. Po dziesięciu minutach „niezbyt zmęczony” smyk śpi jak suseł, co pozwala mu na żywiołową pobudkę rano i zgrabne udanie się do przedszkola.

Ojcowie… wierzą swoim dzieciom, kiedy te mówią, że nie są śpiące. „No przecież mówi, że nie chce iść spać!”. W efekcie dziecko szaleje do samej dwudziestej trzeciej, następnego dnia nie chce wstać, bo jest kompletnie niewyspane, a kolejny wieczór staje się nie do zniesienia, bo maluch wie już, że wykłócanie się jest skuteczne.

>> Jak zmieni się mężczyzna po narodzinach dziecka? >>

4. Autorytet, czyli „ono ma mnie słuchać i już”!

Słuchanie dzieci jest dobre. Oczywiście, w pewnych granicach – maluch nie może przekrzykiwać dorosłych, przerywać rozmowy czy wtrącać się nieproszony. Ale poza tymi zasadami rozmawianie i słuchanie dzieci jest dobre, pozwala na budowanie ciepłych relacji zbudowanych na zrozumieniu, powoduje zaciśnianie się kontaktów i tworzenie wzajemnego zaufania. Rodzice, którzy rzeczywiście słuchają swoich dzieci, mają większą szansę na to, ze kiedyś usłyszą o ich kłopotach, co ma ogromne znaczenie.

Tymczasem wielu ojców słuchanie i rozmowę z dzieckiem traktuje jako podważenie swojego autorytetu. Kiedy maluch mówi, że nie chce koszulki z kaczuszką (bo np. w przedszkolu kolega się z niego śmiał, że kaczuszki są dla maluchów) ojciec z „kompleksem autorytetu” nie wysłucha powodów niechęci, tylko powie: „Masz mi to założyć i bez dyskusji, powiedziałem tak i tak ma być”. To oczywiście tylko jeden drobny przykład, niemniej faktem jest, że jeśli zasadę niepodważalnego autorytetu będziemy stosować ciągle, to w końcu już starsze dziecko nie przyjdzie do nas z problemem. I to już nie jest drobiazg.

5. „Tworzenie twardziela”

Zauważalne w przypadku ojców małych chłopców. Smyk nie ma prawa płakać, nie ma prawa się bać, ma być najlepszy i „twardy”. Tatuś nie przyjmuje do wiadomości, że jego dziecko może czuć obawy albo panikę, a najmniejsza łezka zostaje w sekundzie wyśmiana. W końcu to ma być „facet”.

Wszystko to bardzo kłóci się z nowoczesnymi koncepcjami wychowania. I wcale nie chodzi o gender, tylko o zwyczajne przyzwolenie na pewne uczucia i zaakceptowanie faktu, że czterolatek czuje się znacznie pewniej, kiedy tata przybije mu piątkę i powie: „Próbuj bohaterze, a jak ci się nie uda, to nic się nie martw, i tak jesteś ekstra” albo „Głowa do góry, wiem, że boli, ale przecież dasz radę, prawda? A tak w tajemnicy, to tata też kiedyś płakał przy zastrzyku!”. Takie właśnie podejście tworzy rzeczywiście pewnego siebie człowieka, który zna swoją wartość.