Jesteś rodzicem-trollem? Pozornie nieszkodliwe, zostaje z dzieckiem na całe życie

2025-04-10 15:09

Rodzice - szczególnie gdy na świat przychodzi ich pierwsze dziecko - nie rozstają się z aparatem. Maluch ma mnóstwo zdjęć, zrobionych w każdej sytuacji. Pół biedy, gdy kadry trafiają do domowego archiwum. Gorzej, gdy zostaną opublikowane. A sharenting ma kolejny wymiar, rodzice trollują własne dzieci.

Rodzicielski trolling jest kolejną formą sharetingu

i

Autor: Getty Images Rodzice-trolle nie zważają na emocje dziecka, publikują w sieci wszystko, co może się kliknąć

Chyba każde dziecko urodzone w latach 80. czy 90. XX w. ma zdjęcie na którym zostało uchwycone bez pieluszki - zrobione na przykład w czasie przewijania czy kąpieli. Po latach oglądamy je z zażenowaniem, ciesząc się, że rodzinne albumy nie oglądało wiele osób.

Co by było, gdyby kadr mogło obejrzeć mnóstwo osób, nie tylko tych, które w ogóle cię znają? Gdyby je komentowano, udostępniano, przerabiano? Chodzi nie tylko o intymne zdjęcia, ale i inne zrobione w trudnych czy wstydliwych momentach. Gdy potrzebne jest emocjonalne wsparcie, a nie wycelowany w twarz obiektyw.

O sharentingu mówi się coraz więcej, ale to wciąż realny problem, a zjawisko stale ewoluuje. Rodzice stali się trollami, które zrobią wszystko, aby zwrócić na siebie uwagę. Nie myśląc o konsekwencjach.

M jak Mama Google News

Kim są rodzice-trolle?

Rodzicielski trolling był tematem poruszonym w magazynie „Polska i Świat” TVN24. W programie wyjaśniono, że trolling rodzicielski jest odmianą sharentingu. Polega na udostępnianiu wizerunku dziecka uchwyconego w trudnym, niekomfortowym dla niego momencie, na przykład w sytuacji kryzysu emocjonalnego.

Parental trolling jest formą cyberprzemocy. Rodzice, którzy dzielą się takimi zdjęciami i filmami, prawdopodobnie traktują je jako zabawne, nie zwracając uwagi na konsekwencje publikowania wizerunku dziecka w internecie

- słowa dr Zuzanny Sury z Instytutu Pedagogiki UJ czytamy w artykule udostępnionym przez Centrum Informatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Rodzice publikują mnóstwo zdjęć i filmików z dziećmi, to już nie tylko kadry z urodzin czy wakacji, ale i momenty, które w ogóle nie powinny zostać uchwycone. Co ma na celu podzielenie się z innymi nagraniem, na którym dziecko zostaje ośmieszone? Albo na którym przeżywa olbrzymie emocje, z którymi samo nie może sobie poradzić? Pokazanie, że wszystkie mamy tak samo? A może „pogłaskanie po główce” i zebranie lajków?

Swoje zdjęcia starannie wybierasz, publikując te, które najbardziej ci się podobają. Chciałabyś, aby inni oglądali te, na których twoja twarz jest czerwona, z nosa się leje? Albo takie, na których dajesz się na coś nabrać, zaskoczona przykrą niespodzianką. Boki zrywać, prawda?

Jakie są skutki rodzicielskiego trollingu?

W internecie nic nie ginie. Po latach na zdjęcia czy filmiki mogą trafić na przykład koledzy ze szkoły. Naprawdę niewiele trzeba, aby dać im powód do żartów, a raz przyklejona łatka może się bardzo długo ciągnąć za młodym człowiekiem.

Zwiększone prawdopodobieństwo przemocy rówieśniczej, różnego rodzaju dysfunkcje psychiczne, polegające właśnie na stygmatyzowaniu w środowisku społecznym, ale także całe młode pokolenie pozbawia się w jakimś sensie prawa do opowiedzenia historii życia w taki sposób, w jaki oni chcą je opowiedzieć

- TVN24 cytuje dra Konrada Ciesiołkiewicza z Uczelni Korczaka w Warszawie.

Na możliwe skutki rodzicielskiego trollingu zwracają uwagę badaczki z UJ. To zjawisko niesie za sobą:

  • cyberprzemoc, jakiej dorośli dopuszczają się w stosunku do dzieci,
  • normalizację patologicznych zachowań, naśladownictwo - im więcej treści tego typu się pojawia, tym „normalniejsze” się wydają. A nastolatkowie, którzy dziś dzieci nie mają, przesiąkają niewłaściwymi wzorcami. Gdy będą już rodzicami, będą powielać modele, które są im znane,
  • przemoc rówieśniczą.

Rodzice muszą pamiętać, że gdy opublikują coś w sieci, przestają mieć nad tym kontrolę, treści żyją własnym życiem. A eksperci podkreślają, że rodzicielski trolling jest formą przemocy emocjonalnej.

Dorosłego zapytasz o zgodę, a dziecko?

Sharentingowi i trollingowi rodzicielskiemu przyjrzały się badaczki z Instytutu Pedagogiki Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Oprócz szeregu krótko- i długoterminowych zagrożeń, jakie niesie za sobą publikacja wizerunku dziecka w sieci, zwracają uwagę na jeszcze jedną, istotną kwestię.

Dorosłych pytamy o zgodę na publikację wizerunku. Gdy chcemy wrzucić zdjęcie z koleżanką, ustalamy, czy nie ma nic przeciwko temu, czy chciałaby wybrać kadr, który udostępnimy. Dziecka o zgodę nikt nie pyta. Za jego bezpieczeństwo odpowiadają rodzice, ale czy na pewno?

Mądrości naszych rodziców - to prawda czy mit? [QUIZ]
Pytanie 1 z 10
"Nie siedź blisko telewizora, bo popsujesz wzrok"