To naturalne, że kochając swoje dzieci chcemy dla nich jak najlepiej. Chcemy je chronić przed bólem fizycznym i emocjonalnym. I gdyby zależało to od nas - najchętniej wzięlibyśmy na siebie wszystkie cierpienia dziecka. Tak, by nigdy nie musiało czuć smutku, rozpaczy, rozczarowania, strachu, złości.
Inne emocje niż szczęście? Nie chcę!
Dr Tomasz Wilczewski nie ma wątpliwości, że nasza troska o dziecko jest czymś zupełnie normalnym. Jednocześnie pedagog i trener zwraca uwagę na to, że:
Problem współczesnego rodzica jest taki, że mama chce, aby jej dziecko było zawsze szczęśliwe. I kiedy dziecko przychodzi do szkoły w innych emocjach, to mama od razu podejmuje interwencję, bo przecież „ja tego tak nie zostawię”. I to jest błąd.
Jak wyjaśnia dr Wilczewski, właśnie w ten sposób współcześni rodzice często odbierają dzieciom odpowiedzialność. Dosłownie i w przenośni, usuwają z drogi dziecka każdy kamień, o który mogłoby się potknąć.
My nie mieliśmy nic, ale... wiedzieliśmy więcej?
Dr Wilczewski zwraca uwagę, że za czasów dzieciństwa współczesnych rodziców świat wyglądał zupełnie inaczej. Jeśli chodzi o aspekt materialny:
My nie mieliśmy nic
- mówi wprost.
Jednak choć jako dzieci nie mieliśmy tylu zabawek i elektronicznych gadżetów, co nasze pociechy - mieliśmy coś dużo ważniejszego. Czas na naukę kompetencji.
Dzisiaj tym dzieciom dało się materialność, a zabrało się im kompetencje. W dużym uproszczeniu. Konsekwencje tego będą ogromne
- nie kryje dr Tomasz Wilczewski.
Potknie się o ziarnko piasku?
Wśród komentarzy do rolki dr Wilczewskiego nie zabrakło głosów osób, które w pełni się z nim zgadzają:
Dlatego, czasem się mówi, żeby kochać swoje dzieci mądrą miłością. Usuwanie kamieni z drogi dziecka, nie jest mądre, gdyż kiedy dorośli... potknie się o ziarnko piasku - i samo sobie nie poradzi. A rodzice nie będą żyć wiecznie, aby mu pomóc
Dziecko powinno odczuwać i znać wszystkie emocje oraz dążyć do tego jak radzić sobie z nimi. Rodzice powinni tu być wzorem do naśladowania, bo są pierwszymi autorytetami dziecka
Pojawił się również komentarz, którego autor ma poważne wątpliwości co do kondycji emocjonalnej dorosłych, którzy dorastali w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych:
Ciekawe że dzieci pozostawione same sobie 1970- 1980 dziś 40+ to jak nie uzależnienia to terapie, jak nie terapie to życie jak po gruzie itd itp.