Spis treści
Zdarzyło się to dawno dawno temu, kiedy mój najstarszy syn był jeszcze małym chłopcem. Miał około dziesięciu lat. Dostał wtedy od kogoś z rodziny czarną, skórzaną kurtkę. Kurtka nie była jakaś super wystrzałowa, nie wyróżniała się niczym nadzwyczajnym, o ile pamiętam, nie była nawet nowa - syn dostał ją po starszym kuzynie.
Coś jednak sprawiło, że dzieciak zachwycił się tym ubraniem, do tego stopnia, że trudno było wymóc na nim zdejmowanie jej nawet w domu. Trudno powiedzieć dlaczego, ot tak po prostu jest, że jakiś ciuch wyjątkowo nam przypadnie do gustu.
Babska kurtka
I tak to trwało, chłopak chodził po domu i po mieście strasznie dumny ze swojego wyglądu. Aż któregoś dnia wrócił ze szkoły okropnie smutny i powiedział krótko:- Nie założę więcej tej kurtki.Popatrzyliśmy zdumieni najpierw na niego, potem na siebie.- Dlaczego? – zapytała moja żona. – Przecież ją bardzo lubisz?- Nie lubię – odpowiedział i zniknął w swoim pokoju.
Nic takiego się nie stało: nie chce, niech nie nosi. Wiosna przyszła, całe szczęście, że się odkochał, bo na jesień trzeba mu będzie kupić już coś większego. Tak sobie pomyślałem na początku. Ale potem zaczęło do mnie docierać, że sytuacja nie jest normalna, że jakaś tajemnicza sprawa musiała się wydarzyć.
Postanowiłem trochę podrążyć temat. Nie zaatakowałem swojego dziecka od razu, dopiero gdy pojawiło się w kuchni nieco wygłodniałe, spróbowałem coś od niego wydobyć.
Syn najpierw odmówił jakichkolwiek wyjaśnień, ale zrobił to wyłącznie z wrodzonej przekory. Widząc, że nie zamierzam go torturować w celu wymuszenia zeznać, po krótkim milczeniu sam udzielił mi informacji. Wyraźnie bowiem sprawa go gryzła, miał potrzebę podzielenia się nią z rodzicami.- Ta kurtka jest dziewczyńska – oświadczył.
Nie znam się na fasonach i krojach, zbyłem to więc milczeniem i uprzejmym potakiwaniem. Co innego moja żona. Ona miała odpowiednie kompetencje do dyskusji.- Głupoty opowiadasz... – powiedziała. – To jest zwykła chłopięca kurtka.- Babska, babska babska! – syn postanowił zakrzyczeć rzeczywistość.- Ja nie jestem ekspertem, ale mamie bym zaufał – powiedziałem. – Ona się na tym zna, jest kobietą.- Kinga też jest kobietą i twierdzi coś odwrotnego. Wyśmiała mnie.
Uuuu! Kinga wydała wyrok. Kinga, to koleżanka z klasy, dziesięcioletnia kobieta z darem przekonywania. Może zobaczyła gdzieś na mieście dziewczynkę ubraną w podobne okrycie, może chciała sobie pozwolić na jakąś złośliwość, może nasz syn wpadł jej w oko i postanowiła zwrócić na siebie uwagę. Nieważne dlaczego, ważne, że jednym zdaniem zamieniła największą chlubę naszego dziecka w największy powód do wstydu.
Mechanizm wstydu
Błaha historyjka z bardzo istotnym wydźwiękiem. Jak łatwo nasz dziesięcioletni syn dał się urobić przez opinię środowiska. Ulubione ubranie, z którym praktycznie się nie rozstawał porzucił z powodu jednej niemądrej uwagi ze strony koleżanki.
Jak bardzo jesteśmy wyczuleni na krytykę innych i jak bardzo boimy się wstydu. Nic nie uratowało skórzanej kurtki, została oddana do dalszej eksploatacji, nasz syn nigdy więcej jej nie założył.
A my? Co na to rodzice? Nie zostawiliśmy tej sprawy, bo bardzo się nam wydała groźna. W naszych rozmowach często wracaliśmy i nadal wracamy do tego zdarzenia sprzed lat. Wiele czasu zeszło nam na rozmowach z dziećmi, na temat naszych zachowań w podobnych sytuacjach.
Historia z kurtką okazała się doskonałym pretekstem, by pokazać ten mechanizm strachu przez złą opinią grupy. Dzięki niej łatwo się dało wykazać dwie podstawowe prawdy, fundamentalne w urabianiu naszych pociech, w kształtowaniu ich.
Pierwsza to taka, że zawstydzanie jest straszną bronią. Niczego innego tak się nie boimy, my dorośli i one, nasze dzieci, jak wstydu. Oczywiście każdy ma swoje słabe strony, jeden się wstydzi odstających uszu, drugi uważa, że jest za gruby. Jeden chciałby być postrzegany jako siłacz, inny jako mędrzec. Pewne jest jedno, bardzo łatwo zranić drugą osobę drobną, czasem wręcz niewinną uwagą.
I w naszym domu pełnym ludzi panuje jedna żelazna zasada. Całkowity zakaz wyśmiewania. Za wyśmiewanie kary są po prostu drakońskie. Nasze dzieci o tym wiedzą i na szczęście wiedzą dlaczego ta zasada obowiązuje. Wierzę mocno, że środowisku rówieśników nigdy nie pozwalają sobie na tego typu zachowania.
Druga zaś prawda jest jakby odwrotna. Im więcej masz w sobie dystansu do samego siebie, tym słowa takie jak wstyd czy obciach zrobią na Tobie mniejsze wrażenie. To oczywiście wielka sztuka być odpornym na głosy innych. Śmiać się z siebie, gdy nadarzy się okazja, a przy tym mieć własne zdanie, które nie pozwoli nam zrezygnować z naszych gustów, upodobań, nawyków, tylko dlatego, że komuś wydają się one obciachowe.