GAME OVER, albo potrzebny antywirus!

2019-10-24 10:35

Drogi synu,

GAME OVER, albo potrzebny antywirus!

i

Autor: Paweł Osetek

Spis treści

  1. Twoje życie, twój wybór...
  2. Przegrana partia
  3. Rywalizacja!
  4. Dlaczego o tym piszę?

pozwól, że tym razem nie spytam co słychać?, ale który level?. Pamiętasz? Tak właśnie witałeś się ze swoimi kolegami, którzy podobnie jak ty żyli w świecie zbudowanym z wielkich, drgających w rytm syntezatorowych melodyjek pikseli. Nie obawiaj się – nie chcę kolejny raz wypominać ci, jakim to byłeś nieodpowiedzialnym dwulatkiem, kiedy postanowiłeś rozpocząć przygodę z grami komputerowymi. Żeby w tym wieku wykazać się takim brakiem rozsądku! Przecież tłumaczyliśmy ci, jak szkodliwy wpływ mogą mieć gry na rozwój dziecka. Wszyscy cię ostrzegali: ja, matka, dziadkowie. Cytowaliśmy opinie specjalistów drukowane w zachodnich pismach naukowych, ale ty wiedziałeś lepiej! Codziennie przeprowadzałeś się do świata kwasowych muchomorów, wyrzutni oraz zdradzieckich schodów, które nieoczekiwanie robiły „puff” i zmieniały się w chmurkę... Na własne życzenie, mądralo, traciłeś grunt pod nogami i leciałeś w otchłań.

Twoje życie, twój wybór...

Miałeś już ponad dwa lata i dobrze wiedziałeś, co robisz. Problem w tym, że nie miałem pojęcia, jak mocno destrukcyjny wpływ na psychikę wrażliwego, ambitnego ojca może mieć wychowywanie syna gracza. Nikt mnie nie uprzedził, że nabawię się zespołu pourazowego, którego pierwszym objawem są apatia i chorobliwy brak zainteresowania grami komputerowymi. Ale po kolei.

Czas mijał. Przybyło ci kilkanaście miesięcy, a w naszym komputerze pojawiły się „Lemingi” i Mrówki”. Pamiętasz jeszcze te „planszówki”, w których bardziej od giętkich palców liczył się gibki umysł? Gwoli przypomnienia dodam, że kolejne przeszkody w tych grach pokonywałeś szybciej niż twój stary. Ba, doszło do tego, że zacząłeś mi udzielać rad (jakbym był twoim kolegą). Ja, głowa rodziny, król naszego mieszkania, twój ojciec musiałem wysłuchiwać, dokąd iść, który klocek przestawić i kiedy podskoczyć! - Nie tak, tatusiu – krzyczałeś przerażony tym, że biedny ojciec znów wpadnie w przepaść (choć w nią spadały głupie lemingi, ja wpadałem w bezdenną rozpacz z powodu kolejnej przegranej). Łudziłem się, że mój brak postępów w grze wynika z dekoncentracji – wierciłeś mi się na kolanach, przez co nie mogłem odpowiednio skupić się na akcji. Chcąc podreperować swoje wyniki (niech ci będzie - również ego), odstawiłem cię na jakiś czas.... za siebie, aby nic mnie nie rozpraszało. Ale czy można się skoncentrować, gdy dłonie parzy spojrzenie sterczącego za plecami syna, który na dodatek nie potrafi stłumić okrzyku: Nie tam!

Przegrana partia

Najboleśniejsze były jednak momenty, kiedy po przegranej partii dało się słyszeć pełne współczucia westchnienie... Biedny tata. Uwierz mi, twój smutek irytował mnie bardziej niż wredna mrówka na ekranie monitora, dająca mi do zrozumienia, że mógłbym w końcu ruszyć głową.

Powiesz (całkiem słusznie), że powinienem być dumny z takiego bystrzaka! A jakże, wprost pękałem z dumy! Przy każdej okazji chwaliłem się wszem i wobec, że mój kilkuletni syn udziela mi korepetycji z „Lemingów” i „Mrówek”! W końcu nie ma nic przyjemniejszego dla rywalizacyjnego tatusia od przegrywania w „planszówki” z brzdącem! Niestety nie byłem twoją matką, która grając z tobą w „Monopol” bez mrugnięcia okiem pozwalała ci przejąć Belwederską (znawcy gry docenią ten niewyobrażalny heroizm).

Rywalizacja!

Przez nią kolejny poziom w „Mrówkach” z mało istotnego epizodu gry przeistaczał się w zażartą walkę o dumę, honor, tron! Chcąc więc zakończyć upokarzającą serię porażek, postanowiłem rzucić raz na zawsze te cholerne, zgubne, szkodliwe, niepedagogiczne, niezdrowe, uzależniające, destrukcyjne, ogłupiające i ponad wszelką wątpliwość ograniczające rozwój gry komputerowe. Game over!

Dlaczego o tym piszę?

Bo chcę ci pokazać, jak życie w pokrętny sposób jest w stanie wydobyć z największych klęsk i upokorzeń coś pięknego.  Chodziłeś już do podstawówki i odkryłeś swoją nową fascynację - „Ogame”. To była kosmiczna „sieciówka” (określenie kosmiczna wskazuje bardziej na miejsce akcji niż na stopień zaawansowania gry). Musiałeś bardzo nalegać, skoro twój wciąż nadąsany stary dał się namówić i znów zasiadł przed klawiaturą w jednym celu – wygrać!

Niestety, wkrótce jakiś międzygalaktyczny łobuz złupił doszczętnie moje z trudem budowane gwiezdnego imperium. Machnąłem ręką, miałem poważniejsze problemy niż podbój kosmosu. Jakie było więc moje zdumienie, gdy któregoś dnia twoja matka wyjawiła mi, że zostałem pomszczony! Podobno zawarłeś sojusz z kilkoma graczami i wysłałeś w odwecie przeciw tamtemu draniowi gwiezdną flotę oraz wiadomość: To za Burka (taki miałem nick). Powiem ci, chłopie, że nawet gdybyś nie rozbił drania (czego dokonałeś) i tak w nieskończoność zanudzałbym tą historią znajomych! Pierwszy raz byłem naprawdę dumny z twoich komputerowych umiejętności oraz cieszyłem się, że okazałem się cieniasem.

Na koniec wiadomość z planety Ziemia. Nadaje Ojciec Dobra Rada: jeśli pewnego dnia pozwolisz dziecku wcisnąć ikonkę PLAY, pamiętaj, że masz po mnie nie tylko uśmiech i kiepskie poczucie humoru, ale z pewnością wirusa rywalizacji, którego nie usunie najlepszy program antywirusowy.

Twój stary

Więcej artykułów Pawła i innych odjechanych Starych znajdziesz na stronie www.jestemtwoimstarym.pl 

O autorze
Paweł Osetek
Paweł Osetek
Dumny ojciec dwójki dzieci, Ignacego i Zuzanny. Autor książki dla dzieci „Kleptek”. Z wykształcenia socjolog, z pochodzenia „słoik”, z uwagi na przekonania.... „konserwa”. Fan (dzięki Bogu jeszcze żywych) Rolling Stonesów.