Jesteśmy coraz śmielsze. Kobiety pokazują brzuch dzień po porodzie, opowiadają o dolegliwościach, które towarzyszą im w czasie połogu. Od znanych mam dowiadujemy się, że życie nie zawsze wygląda jak to, które widzimy w mediach społecznościowych. Możemy obserwować nie tylko nieidealne kadry, ale i wiele innych „wstydliwych” rzeczy.
Postępowe matki, postępowe dzieci
Tabu znika, nie tylko to związane z porodem. Mówimy głośno o różnych sprawach, dzięki temu łatwiej mają i dzieci. Nasze córki (ale i synowie, przecież z nimi też rozmawiamy na „te” tematy) są lepiej przygotowane na nadejście pierwszej miesiączki, dobrze wiedzą, co robić, gdy się pojawi. Młodzi ludzie nie wstydzą się rozmawiać o okresie. Przecież to coś normalnego, czemu mówić o tym jakimś szyfrem?
Nie boimy się odpowiadać na „trudne” pytania, tłumaczymy używając języka dopasowanego do wieku dziecka, ale zapominamy o pszczółkach, kapuście i innych bocianach.
Mówimy głośno o różnego rodzaju dolegliwościach - zarówno tych związanych ze zdrowiem fizycznym, jak i (coraz głośniej) ze zdrowiem psychicznym. Słyszymy o nie tylko o kaszlu czy katarze, ale i o częstotliwości wizyt w toalecie. Ale jest coś, o czym wciąż mówi się cicho.

Nie wstydź się wszy!
Proszę mnie źle nie zrozumieć, wszawicę trzeba leczyć, pamiętać o profilaktyce. Chodzi mi o to, że - moim zdaniem - ta choroba wciąż jest tą wstydliwą, nie chcemy mówić o niej głośno. Słyszałam już chyba wszystko, mamy dyskutują i o kolorze glutów, i o konsystencji kupki. Ale o wszach w towarzystwie się nie rozmawia.
Wydaje mi się, że wszawica wciąż kojarzy się z brudem, z jakimś zaniedbaniem, którego się dopuściłyśmy. Czasem mam wrażenie, że chętniej porozmawiamy o owsikach niż o wszach. Nie chcemy, aby nasze dziecko miało te żywiące się krwią (a nie brudem!) pasożyty, a gdy podejrzewamy, że może być pierwszym ogniwem, że to ono stroi za wywieszeniem na przedszkolnej tablicy ogłoszeń informacji o wszawicy, mamy ochotę zapaść się pod ziemię. A razem z nami - i młody człowiek.
Jest jeszcze jedno. Skoro dorośli łączą wszy z brakiem wystarczającej higieny, dzieci myślą dokładnie tak samo. Niewiele trzeba, aby pojawił się śmiech i wyzwiska. Dawne „Ty wszarzu” wydaje się tym łagodniejszym.
Domyślam się, że walka z wszami nie należy do najłatwiejszych, a pranie całego dobytku jest niezłym przedsięwzięciem. Nie ty pierwsza, nie ostatnia - mierzy się z tym wiele osób, tylko niewiele o tym mówi. A gdy i wszawica przestanie być czymś wstydliwym, będzie łatwiej. I dlatego że zyskamy dostęp do różnych trików, trzymanych w sekrecie ;)
Zobacz także: Memy o rodzicielstwie. Zrozumie je każdy, kto ma dzieci