Spis treści
- Przygotowywałem się do roli ojca
- Poród z żoną: to było niesamowite
- Narodziny córki: wszystko inne zeszło na dalszy plan
Nigdy nie zapomnę dnia, kiedy dowiedziałem się, że będę tatą. Były moje urodziny. Żona wręczyła mi prezent: kilka rzeczy, które miałem otwierać w określonej kolejności. Jedną z nich była kartka, taka przedstawiająca maluszka, i podpis: „chyba będziesz moim tatą”. Kolejna koperta zawierała pozytywny test ciążowy. To był szok. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Teraz zastanawiam się, czy aby moja reakcja na przyszłe ojcostwo była adekwatna. Jedno pamiętam: na pewno byłem bardzo szczęśliwy. Oczekując na narodziny córki, żona zajęła się kompletowaniem wyprawki, a ja pełniłem funkcje pomocnicze: oceniałem, czy mi się podoba lub pomagałem w wyborze, jeżeli było kilka opcji.
Przygotowywałem się do roli ojca
Sporą wiedzę wyniosłem ze szkoły rodzenia. Wsłuchiwałem się też w opowieści znajomych małżeństw. Imię wybraliśmy na długo, zanim żona zaszła w ciążę. I w tej kwestii byliśmy zadziwiająco zgodni. Chociaż pomysł, by dać córce na imię Liliana, był mój!
Poród z żoną: to było niesamowite
Skurcze zaczęły się wieczorem, mniej więcej dobę przed porodem. Rankiem mieliśmy fałszywy alarm i szybko pojechaliśmy do szpitala. Usłyszeliśmy, że coś się dzieje, ale to jeszcze nie teraz i możemy jechać do domu. Odwiozłem Anię do domu, a sam pojechałem do pracy. Kolejne osiem godzin spędziłem, wpatrując się w telefon, czy nie dzwoni. Na szczęście, Lilka czekała na powrót taty z pracy. Tym razem spokojnie udaliśmy się do szpitala, chociaż ten spokój był pozorny. Stres mnie zżerał, Ania z kolejnym skurczem krzyczała coraz głośniej. Chwile w szpitalu ciągnęły się w nieskończoność, choć zostaliśmy przyjęci natychmiast na porodówkę, a o 21.26 przyszła na świat Ona. Teraz wszystko wydaje się takie proste i szybkie, ale w rzeczywistości było inaczej. Ania bardzo cierpiała, zwłaszcza że nie zdążono podać jej znieczulenia. Czułem się strasznie, nie mogąc jej w żaden sposób pomóc. Kiedy położna położyła Lili na brzuchu świeżo upieczonej mamusi, poczułem się, jakby ktoś wstrzyknął mi środek odurzający. To było niesamowite. Na zawsze pozostanie mi w pamięci spojrzenie mojej żony, kiedy zobaczyła córeczkę. Dwie sekundy trwające całą wieczność. Po tym nawet przecięcie pępowiny nie zrobiło już na mnie wrażenia.
Narodziny córki: wszystko inne zeszło na dalszy plan
Pierwsze dni po porodzie nie były łatwe, ale dobrze poczułem się w nowej roli. Wykorzystałem urlop wypoczynkowy, by pomagać żonie przy córeczce. Nie miałem żadnych obaw przed wzięciem Lili na ręce. Instynktownie wiedziałem, jak postępować właściwie. Czuję, że bez oporów zająłbym się nią sam przez kilka godzin, a nawet cały dzień. Moje życie się zmieniło. Zrozumiałem, że właśnie stałem się za kogoś odpowiedzialny. Z drugiej strony dużo jeszcze się zmieni i nie wiem, czy już w pełni czuję się tatą, czy ten czas przyjdzie dopiero za miesiąc, pół roku, a może trzy lata. Od kiedy mała Lili jest na świecie, czuję się zupełnie innym człowiekiem. Nie jestem jeszcze w stanie określić, co we mnie się zmieniło. Jedno wiem na pewno: wszystko inne zeszło na drugi plan.
miesięcznik "M jak mama"