Zmywanie umywalki wacikiem, uprzątnięcie połowy mieszkania, gdy chcemy zrobić tylko jedną rzecz - to tylko dwa przykłady, w których może odnaleźć się wiele z nas. Nasze listy zadań do wykonania zdają się nie mieć końca, na miejsce jednej odhaczonej rzeczy w mig pojawiają się kolejne. A co z odpoczynkiem? Niby też o nim myślimy, jednak wciąż jest odkładany. „Jeszcze tylko to dokończę i usiądę” - też tak często myślisz? Tylko „to” wcale się nie kończy.
Listę zadań i obowiązków możesz rozszerzać w nieskończoność, ale tylko od ciebie zależy, czy na twojej własnej liście znajdzie się miejsce na zadbanie o siebie i regenerację
- czytamy na profilu @psycholog.justyna.bejmert.
Prowadzi go - jak sugeruje już sama nazwa - psycholożka Justyna Bejmert. Na jej profilu wiele wartościowych treści znajdą m.in. rodzice, dla których specjalistka jest wsparciem w procesie wychowywania dzieci. Podpowiadała np. co mówić zamiast „nie wolno”, jak wspierać dziecko, które czeka na młodsze rodzeństwo, wyjaśniała, że młody człowiek nigdy nie płacze bez powodu. A w jednym z ostatnich wpisów skupia się właśnie na odpoczynku. Czy raczej - na jego braku.
Dlaczego nie umiemy odpoczywać?
Psycholożka w swoim wpisie tłumaczy, dlaczego nie odpoczywamy tak po prostu, pozwalamy sobie na to dopiero, gdy spełnimy jakieś warunki (np. odhaczymy zadania z listy codziennych obowiązków).
Najpewniej uwierzyłeś w to, że na odpoczynek trzeba zasłużyć
- wskazuje Justyna Bejmert.
Tłumaczy, że być może słyszeliśmy komunikaty, że dbanie o siebie to lenistwo, strata czasu, może miłość otrzymywaliśmy tylko wtedy, gdy wykonaliśmy wszystkie obowiązki. We wpisie podkreśla, że nie musimy w żaden sposób zasłużyć na odpoczynek, zapracować na niego. Mamy do niego prawo, nie świadczy o nim liczba nieumytych talerzy w zlewie.
Nie czekaj na idealny moment na to, by odpocząć, bo może się okazać, że taki moment nie nadejdzie
- podkreśla psycholożka.
Wiem, że nie jest łatwo odpuścić, nie zauważyć prania, które czeka na złożenie czy okien, które już prawie nie przepuszczają światła. Tylko są pewne „ale”. Po pierwsze: naprawdę nic się nie stanie, jeśli nie zrobisz wszystkiego. Sama sobie dopisujesz kolejne zadania do listy, równie dobrze sama możesz je z niej wykreślić. Albo przekazać innym do wykonania.
Właśnie, po drugie: są też inni domownicy. Być może twój partner nie zauważa, że coś jest do zrobienia, może myśli, że pewne rzeczy robią się „same”. Porozmawiacie, podziel się z nim obowiązkami. Pamiętaj też, że do działania możesz włączyć także dzieci.
I nawet jeśli na liście wciąż są jakieś nieodhaczone rzeczy, pozwól sobie na odpoczynek. Zmęczona, sfrustrowana i tak wszystkiego nie zrobisz, będzie ci szło coraz gorzej. A zadbanie o samą siebie zaprocentuje.
Zobacz także: Memy o rodzicielstwie. Zrozumie je każdy, kto ma dzieci