Na początku były słowa... Kochanie, będziemy mieli dziecko. Tak moja przyszła żona rozpoczęła pierwszy (i chyba ostatni) list, jaki do mnie napisała. Od razu wyjaśniam – przestała pisywać do mnie listy nie z powodu rozstania, ale dlatego, że wkrótce najpopularniejszy w historii ludzkości komunikator – pisane odręcznie na kartce papieru listy- wyparły najpierw SMS-y, potem e-maile, a w końcu skype'y i inne whatsapy.
Kochanie, będziemy mieli dziecko... Słowa te czytałem na głos. Bez zrozumienia. Wielokrotnie. Z niedowierzaniem. Najpierw szeptem (jakbym przyswajał przepis kulinarny), z czasem zaś (gdy zaczęło docierać do mnie znaczenie słów) coraz bardziej łamiącym się głosem. Nie pamiętam, jak długo borykałem się zrozumieniem tego prostego zdania, ale gdy to nastąpiło, odłożyłem list na
stół, usiadłem na krześle i tępo spojrzałem w okno, na którym malowało się niebo – wciąż tak samo błękitne, bez żadnego pęknięcia sygnalizującego początek końca świata. Miałem wówczas dwadzieścia cztery lata, dziewczynę z fajnie płaskim brzuszkiem i byłem kompletnie nieprzygotowany na to, że
Z O S T A N Ę T A T U S I E M. Na szczęście dowiedziałem się tego z listu. Miałem więc trochę czasu na oswajanie się z myślą, że za kilka miesięcy w moim życiu pojawi się coś głośniej ryczącego niż moje 150-watowe głośniki, oraz, co w tamtej chwili istotniejsze, mogłem przygotowywać się do pewnej ważnej rozmowy.
Godzinami szukałem odpowiednich słów, ćwiczyłem właściwy tembr głosu oraz mimikę twarzy. Kochanie, tak się cieszę! Dobrze, tylko mów głośniej i uśmiechnij się, idioto. A może lepiej zacząć od: Nawet nie wiesz, jak się cieszę? Chyba nie. Skąd biedaczka miała to wiedzieć, skoro nawet ja nie miałem o tym zielonego pojęcia. To może: Kochanie, hmmm (po co to chrząknięcie?) to cudowna wiadomość. Powiem wprost – byłem szczęściarzem, wygrałem los na loterii. Niewielu z nas – przyszłych ojców, może pochwalić się tym, że uniknęło tej rozmowy bez przygotowania. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że są tysiące, jeśli nie miliony mężczyzn na świecie, którzy taką wiadomość przyjmują ze łzami szczęścia w oczach. Tym jednak, którzy cieszą się inaczej, pozwolę sobie udzielić kilku rad, jak zminimalizować ból takiej konwersacji:
- Po pierwsze – oddychaj głęboko (chociaż to jeszcze nie poród i w sumie to nie ty będziesz rodził).
- Dwa. Nie panikuj. Z pewnością nie jesteś na statku Nostromo, a matką twego dziecka nie jest Ellen Riplay nosząca w sobie Obcego.
- Trzy. Nie pytaj Jak to możliwe?. Zamiast naukowego wykładu nt. cudu poczęcia usłyszysz wynik testu na inteligencję: Imbecyl. Z kolei propozycja Jesteś pewna? Może zrób badania? świadczy o tym, że kawałek białego plastiku, który trzymasz w ręku, wciąż chyba bierzesz za mieszadełko. Zdecydowanie też odradzam pytanie: Jesteś pewna, że to moje? Zanim je zadasz, obejrzyj na Youtubie kilka relacji z mistrzostw świata w „male slappingu” z udziałem słynnego „Pieroga”. I nie mów proszę: Super, ale czy musimy mieć dziecko TERAZ? Na Boga, a kiedy? Za dwa lata? Masz pecha. Nie należymy do słoniowatych.
Ktoś powie: no dobrze, ale to są wyłącznie porady z cyklu „czego unikać”. W dodatku pisane z perspektywy mężczyzn, którzy najwyraźniej nie planują posiadania dziecka. To prawda. Należałem do grupy „nieplanujących”. Jestem jednak przekonany, że większość z nas na wiadomość o tym, że zostanie ojcem, reaguje dość stereotypowo (żeby nie rzec żenująco). Panowie, kiedy usłyszymy Kochanie, będziemy mieli dziecko, zamiast po męsku podejść do sprawy, rozpoczynamy występ, najlepszy występ w historii stand-upu. Nasze sceniczne popisy rozbawią wszystkich... No może z wyjątkiem jednej kobiety, która nie ma ochoty na żarty, za to ma ochotę na bombonierkę w zalewie z kiszonej kapusty. Jeśli więc nie w głowie Ci stand-up, w chwili, w której dowiesz się, że zostaniesz ojcem, nie pytaj: "co?, kiedy?, jak?, dlaczego?", a powiedz po prostu: To cudownie. Spróbuj przy tym tchnąć w swoje słowa odrobinę wiary i zakryj nikłym uśmiechem malujące się na twarzy przerażenie. Oczywiście wiem, po takim oświadczeniu dziewczyna raczej nie roześmieje się i nie wykrzyknie Żartowałam!. Jeszcze mniej prawdopodobne, że ciąża okaże się urojona. Nic z tych rzeczy. Powiedz To cudownie, bo za kilka miesięcy rozpocznie się najwspanialsza przygoda twojego życia. Ojcostwo.
(Z pokładu Nostromo pisał do Was ojciec dwójki dwudziestokilkuletnich Obcych).
Więcej artykułów Pawła i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie www.jestemtwoimstarym.pl