Trudno jest nie być przebodźcowanym wychowując dzieci. O tylu rzeczach trzeba pamiętać, w tyle miejsc się spieszyć, a do tego dochodzi ciągły hałas, bałagan, poczucie odpowiedzialności. Znosimy to dzielnie, ale czasami po prostu jest wszystkiego za dużo.
Wtedy wystarczy drobna rzecz, by sięgnąć granic irytacji. O tych "uroczych" aspektach codzienności rodzica powstał już niejeden mem, skecz czy serial komediowy. Bądź co bądź, gdy ochłoniemy, czasami trudno uwierzyć, że nerwy straciliśmy przy czymś tak drobnym, a po drodze podeszliśmy ze stoickim spokojem do wielu bardziej irytujących momentów. Dodacie coś do naszej listy?
Przeczytać: Matczyna wściekłość: gdy kochasz, a mimo to wybuchasz. To znak od ciała, że czas zadbać o siebie
Irytujące momenty w rodzicielstwie
- Nadepnięcie na zabawkę.
Większość rodziców akceptuje fakt, że przy dzieciach, nie istnieje coś takiego jak porządek. Chociaż nie. Istnieje. Przez 15 minut, gdy zdążysz już posprzątać, a one jeszcze nie wrócą ze spaceru z babcią. Bałagan jest do przeżycia. Gorzej, gdy zmęczona staniesz na zabawkę. Niewiele jest w stanie przebić ból po nadepnięciu na klocek Lego. Komu nie ciśnie się w tym momencie "natychmiast posprzątaj ten bajzel!" - jest aniołem.
- Krótkie drzemki.
Który rodzic nie ma czasem miliona pięknych planów na drzemkę dziecka? Posprzątać w domu, obejrzeć odcinek serialu, samemu się zdrzemnąć. Gdy te plany pozostają w sferze marzeń, bo drzemka trwała 5, 10 minut... Cóż, ciężko jest nie być delikatnie mówiąc "rozczarowanym".
Przeczytaj: "Nikt nie umie mnie tak rozzłościć, jak własne dziecko." 6 przyczyn, które musisz poznać, by móc to zmienić
- Miliony pytań.
"A co to?", "Dlaczego?", "Kiedy?", "Ile jeszcze?" - czy jest coś bardziej irytującego, gdy w myślach krążą miliony obowiązków, układanie planu dnia przed pracą, a dziecko wciąż mówi. I pomyśleć, że gdy było małe, tak czekało się na pierwsze słowa.
- "Muszę siku", gdy jesteś już spóźniona.
To najgorsze zdanie wypowiedziane, zwłaszcza w chłodne miesiące. Kto choć raz nie usłyszał "muszę siku" od dziecka ubranego w kombinezon i śniegowce, nie może z ręką na sercu powiedzieć, że jest opanowanym człowiekiem.