"Siedziałam w łazience w domu moich rodziców i wpatrywałam się w pozytywny wynik testu ciążowego. Miałam 17 lat" - wspomina 44-letnia dziś Casey Kelleher. Matek takich jak ona na całym świecie jest wiele. I choć np. w Europie kobiety coraz później rodzą swoje pierwsze dzieci, Polki zaliczają się do najmłodszych matek w Europie.
Historia Casey Kelleher, pisarki urodzonej w Wielkiej Brytanii, jest podobna do historii wielu kobiet, które wczesne macierzyństwo zaskoczyło. Ona sama, choć z partnerem rozmawiała o dziecku, myślała raczej o bliżej nieokreślonej przyszłości. Tymczasem podczas wizyty u lekarza ten potwierdził, że istotnie jest to już 3. miesiąc ciąży.
Jak wiele nastolatek w tym wieku, wciąż mieszkała w rodzinnym domu. I to właśnie reakcji rodziców obawiała się najbardziej, bo jak przekonuje, wiadomość o nastoletniej ciąży, choć była dużym zaskoczeniem, sprawiła jej olbrzymią radość.
Czytaj też: Wczesne macierzyństwo, czyli jak zostałam mamą w wieku 16 lat
Spis treści
- "Czułam się przytłoczona"
- "Ludzie dawali mi do zrozumienia, że zrujnowałam sobie życie"
- "Uwielbiam patrzeć, jak idą w świat"
Casey Kelleher to autorka kilkunastu książek, w tym "Only Child" i "The Babysitter's Secret". Fragmenty rozmowy z pisarką zostały opublikowane w amerykańskim wydaniu "Insidera".
"Czułam się przytłoczona"
Pisarka Casey Kelleher ma dziś 44 lata i dorosłych synów, którzy wyprowadzili się z domu, gdy miała zaledwie 30 lat. Gdy jej koleżanki dopiero myślały o pierwszym dziecku, wychodziły za mąż, snuły plany na przyszłość, ona w pewien sposób "odzyskała życie". Przekonuje, że tak naprawdę wyprowadzka chłopców była dla niej trudniejsza niż wszystkie lata, jakie poświęciła ich opiece i wychowaniu.
Wspomina, że bardzo obawiała się reakcji swoich rodziców. Nie wiedziała czego się spodziewać, ponieważ dopiero skończyła szkołę, tymczasem okazało się, że stali się dla niej wielkim wsparciem. Na nich i na swoje rodzeństwo mogła liczyć także wtedy, gdy rozpadał się jej związek z ojcem chłopców.
Okres ciąży był czasem pełnym stresu pomieszanego z radością. W 6. miesiącu ciąży nastolatka zaczęła odczuwać skurcze, które okazały się zwiastunem przedwczesnego porodu. Sama, będąc w tak młodym wieku, była zupełnie nieświadoma zagrożeń, jakie mogą wiązać się z wcześniactwem. Jej synek kolejne 3 miesiące po narodzinach spędził w szpitalu. Także po opuszczeniu oddziału wymagał szczególnej opieki.
"Kiedy Ben został wypisany ze szpitala, zostałam kilka dni z rodzicami, którzy mi pomagali. Ben potrzebował dużo dodatkowej pomocy. Przyjmował wiele leków i musiał być podłączony do tlenu w nocy. Potrzebował także butli z tlenem w pobliżu w ciągu dnia" - wspomina Casey Kelleher.
"Ludzie dawali mi do zrozumienia, że zrujnowałam sobie życie"
Casey Kelleher wspomina, że gdy miała 20 lat, na świecie pojawił się jej drugi synek, Danny. Niestety już pół roku po jego narodzinach podjęła decyzję o rozstaniu z ojcem chłopców. Pracowała na pół etatu, uczyła się w college'u, zajmowała się domem i dziećmi, a przy tym nie mogła liczyć na wsparcie z jego strony. Gdy zorientowała się, że relacja z ojcem chłopców stała się toksyczna, postanowiła odejść.
Młoda kobieta wiedziała, że nie będzie jej łatwo jako samotnej matce. Mogła jednak liczyć na pomoc swoich rodziców i rodzeństwa. Wspomina jednak, że gdy jej znajomi wychodzili na imprezy i wyjeżdżali na wakacje czuła, że coś traci. Starała się jednak skupić na swoim życiu i nie zazdrościć innym.
Z kolei ze strony innych ludzi czuła presję, by udowodnić im, że mylą się, myśląc, że ciąża w młodym wieku zrujnowała jej życie. Dopiero później zdała sobie sprawę z tego, że jedynymi osobami, którym miałaby cokolwiek udowadniać, są jej synowie.
Czytaj też: "Będę wychowywać dziecko sama, czy sobie poradzę?" - studium uczuć samodzielnych mam
"Uwielbiam patrzeć, jak idą w świat"
Kiedy synowie Casey mieli 5 i 2 lata, poznała mężczyznę, z którym zapragnęła dzielić resztę życia. Są parą od 21 lat, wspólnie wychowali trójkę dzieci - dwóch synów Casey i syna Danny'ego. Casey Kelleher przekonuje, że jedynym negatywnym aspektem posiadania dzieci w tak młodym wieku jest fakt, że tak szybko opuściły dom. Miała zaledwie 30 lat, kiedy się wyprowadzili. W tym czasie jej koleżanki dopiero witały na świecie swoje pierwsze dziecko, ona niejako żegnała własne.
Wspomina za to, że choć wczesne macierzyństwo było pełne wyzwań, jej synowie okazali się praktycznie "bezproblemowi":
"Przez cały okres nastoletni moi chłopcy byli cudownie bezproblemowi. Nigdy nie było żadnych wielkich dramatów. Wypracowaliśmy układ, który wszystkim odpowiadał. Moi chłopcy zawsze byli bardzo niezależni, dzięki czemu ja również miałam przestrzeń na niezależność" - mówi Casey Kelleher.
Pisarka jest bardzo zżyta z synami, utrzymują stały kontakt. Codziennie dzwonią do niej, wysyłają SMS-y, często odwiedzają. Cieszy się z tego, że może patrzeć, jak idą w świat, zakochują się, poznają smak niezależności.
"Wychowywanie dzieci jako młoda matka nie zawsze było łatwe. Kiedy jedno z dzieci jest chore, ty nie śpisz, a rano musisz wstać do pracy, bo trzeba zapłacić rachunki — życie wydaje się bardzo przytłaczające. Kiedy jednak patrzę wstecz, wiem, że to były najlepsze dni, a moi chłopcy dorośli w mgnieniu oka. Jestem dumna z tego, jakimi stali się mężczyznami" - dodaje.
Źródło: businessinsider.com
Czytaj też: Takie okrutne słowa słyszą zmęczone mamy. Psycholożka nie kryje swojego oburzenia