Moje nowe życie

2009-11-25 14:12

Kelner, szofer, zaopatrzeniowiec - to tylko kilka z licznych zadań świeżo upieczonego ojca. Mam też już całkiem niezłą wprawę w opiekowaniu się córeczką, a w niektórych sprawach doszedłem do perfekcji.

Moje nowe życie

i

Autor: photos.com

Minęło 40 dni, od kiedy moja córka przywitała się z tym światem. Jak to jest mieć dziecko? Nie zgadzam się z opiniami, że pociecha zmienia życie młodego rodzica o 180º. Przewrót następuje o 360º. Człowiek chodzi zakręcony, jakby w innym świecie, ale, co bardziej dotkliwe, stracił berło do rządzenia w domu.

Nowym władcą jest maluszek

Wszystkie plany, 90 proc. tematów rozmów, 80 proc. czynności, 70 proc. czytanej prasy i literatury odnosi się do „króla” („królowej”). Posiadanie dziecka ma wielkie wartości edukacyjne. Poznałem mnóstwo specjalności lekarskich, definicji możliwych chorób oraz metod zapobiegania im. Lekarz, położna, jedna babcia, druga babcia, „dr Internet”, a w końcu i drugi lekarz mogą mieć różne zdania, powiedzmy, na temat częstotliwości odżywiania. Gdybym tylko potrafił przefiltrować tę wiedzę, dr House musiałby iść na emeryturę. Na razie stałem się ekspertem od koloru kupki i temperatury ciała niemowlaka. Oczywiście na tym nie kończy się moja rola.

Kupuję ubranka

Większość z nich ma barwy żółte lub posiada logo mojego ulubionego klubu piłkarskiego. Żona wybiera ten straszny kolor różowy. Szczęście, że nie ma czasu chodzić do sklepów i mała nie wygląda jak landrynka. Prowadzę też kalendarz zapisów na odwiedziny do małej (stosownie argumentując, można wbić się na czoło kolejki), szczepień, badań kontrolnych itp. W notesie wręcz brakuje miejsca na sprawy służbowe. Odpowiadam także za sprawy logistyczno-transportowe. Kursy kuchnia–pokój wykonuję kilkadziesięsiąt razy w ciągu dnia. W jedną stronę jestem śmieciarzem, wynosząc pieluszki, brudne naczynia, waciki, opróżnione butelki itp. W drodze powrotnej zaś zamieniam się w kelnera, przynosząc moim paniom różnego rodzaju napoje i zabawki. Tu oddam też co cesarskie dziadkowi, który podczas mojej obecności w pracy pełni odpowiedzialną rolę szofera. Babcie zaś asystują przy pielęgnacji, popisują się zdolnościami kulinarnymi, a nawet stanowią „napęd” do wózka.

Robię też za błazna

Niestety, czasem bardziej niż mała, śmieje się ze mnie teściowa. Moje ulubione zajęcie to usypi anie dzieciny. Zaczynam jej opowiadać o wszystkim, a częściej o niczym. Córka wtedy głęboko się zamyśla i, jak sądzę, stwierdza, że ojciec gada głupoty i wobec tego idzie spać, włączając dźwięk chrapania. Poza tym prowadzę selekcję jej potencjalnych kandydatów na męża. W każdej rodzinie przydaje się prawnik i lekarz. Choć jestem grzesznym chłopcem, niesamolubnie wybieram doktora. I tylko takie oferty proszę przysyłać. Z załącznikami: zdjęcie, przewidywane szkoły, historia rodziny, profesje rodziców, choroby genetyczne.

Poznałem wiele nowych firm

Służę informacjami na temat wielkości i jakości pieluszek, obsługi elektronicznej niani, gamy smoczków, staników do karmienia, śliniaczków, itp. Zastanawiam się, czy nie otworzyć działalności gospodarczej – konsultant ds. zaopatrzenia i logistyki noworodka. Taką funkcję sprawuję i wcale się tego nie wstydzę.

Córka jest bardzo podobna do mnie...

Oboje wyznajemy prostą zasadę: jeśli żona (mama) nas nakarmi, to jesteśmy grzeczni. Z tą różnicą, że ja gustuję w schabowym i wodzie mineralizowanej, a mała uwielbia mleczko i… mleczko. Gdy zje, kładę ją do wózeczka, kupuję po drodze drożdżówkę i gazetę, a potem wykonuję dwa okrążenia po parkowych wertepach, by maleństwo zasnęło. Wariat? Uwierzcie – skuteczność 89-procentowa!
A ja przez kilkadziesiąt minut mam możliwość robienia niemal wszystkiego, na co mam ochotę. Choć o obejrzeniu całego meczu nie ma co marzyć – głód dopada dziecinę zwykle w najciekawszych momentach. Ale nie buntuję się i zwykle asystuję żonie.
Bo są rzeczy ważniejsze niż mecz polskiej reprezentacji w telewizji (sam nie wierzę, że to napisałem). Najgorszym momentem ostatnich dni był dla mnie dzień powrotu do pracy. Miałem przecież swoje zadania, które z dumą pełniłem. I nagle wychodzę do redakcji, gdy mała jeszcze (znów) śpi, a wracam po południu, kiedy znów (jeszcze) śpi. Szkoda, bo w niektórych czynnościach doszedłem do perfekcji. Podczas sterylizacji buteleczki wcale nie bolało mnie już wylanie wrzącej wody na rękę. Nosząc gondolę od wózka ze śpiącym dzieckiem zaledwie kilka razy uderzałem o ścianę po drodze. W dodatku wycieram kurze nie gorzej niż sprzątaczka w hotelu pięciogwiazdkowym.
Na koniec chciałbym podziękować Czytelniczkom i Czytelnikom za zaglądanie do mojej rubryki. Życzę samych zdrowych i wspaniałych dzieci. No i do zobaczenia na łamach czasopisma za kilka lat. Drugie dziecko to na pewno będzie nie mniejsze wyzwanie…

miesięcznik "M jak mama"