Jesteś pewna, że nie masz depresji poporodowej? Opowieść tej mamy otwiera oczy

2022-12-29 15:52

Ta mama nie owija w bawełnę, opisując swoją chorobę. Pod jej historią, a chociaż pod jej częścią mogłoby się jednak podpisać zadziwiająco wiele mam. Wciąż większość boi się o tym mówić, więc część objawów jest pomijana, nieznana innym cierpiącym kobietom. Wielu emocji mylnie nie kojarzymy z depresją. I przez to nie dajemy sobie szans na wyleczenie.

Mama otwarcie o depresji poporodowej.

i

Autor: Instagram/ @honestkirsty Mama otwarcie o depresji poporodowej.

Autorka książki "Nie wszystkie mamy kochają swoje dzieci. A przynajmniej nie od samego początku", to prywatnie mama dwójki dzieci. Kirsty Mac, zasłynęła w Wielkiej Brytanii ze szczerych wyznań na temat swojej depresji poporodowej. Jej opowieści są inne niż wszystkie. Nie ma tu mowy o niechęci wstania z łóżka, wzięcia prysznica, zajęcia się dzieckiem.

Jest za to wspomnienie braku miłości, a nawet nienawiści, połączonej z silnym poczuciem obowiązku. Jest opowieść o łzach przeplatanych krzykiem, o lękach i urojeniach. Historię tej kobiety powinna przeczytać każda matka, która ma choćby niewielkie wątpliwości co do własnych uczuć i emocji po porodzie. 

Dowiedz się: Matczyna wściekłość: gdy kochasz, a mimo to wybuchasz. To znak od ciała, że czas zadbać o siebie

Poradnik Zdrowie - Depresja a uwarunkowania genetyczne i socjologiczne

Sprawdź: Czujesz, że za chwilę nie wytrzymasz i wybuchniesz na dziecko? Pomyśl o tych 3 rzeczach

Ciąża jak z bajki

Kirsty miała 27 lat, była w szczęśliwym związku od 17. roku życia, miała pracę i pełne radości życie, gdy wraz z mężem zapragnęli dziecka. Jak dziś wspomina była to "paląca potrzeba". Łatwo udało się ją zaspokoić, bo para momentalnie zaszła w ciążę. A ta była książkowa. Zero dolegliwości, czy komplikacji. 

Poród też nie nosił żadnych znamion "typowej" traumy, choć jak to bywa z porodami był nieco stresujący i pełen emocji. Po tak przeżytych 9-ciu miesiącach, tym większym zaskoczeniem dla Kirsty, były jej uczucia, gdy córka była już na świecie. 

Szczęście, które czułam, zniknęło niemal natychmiast po urodzeniu mojego dziecka. Jego miejsce zajęła złamana, pusta i zagubiona nowa matka. Moja córka przyszła na świat, a ja nie czułam... nic. Byłam emocjonalnie zdrętwiała. Zdezorientowana. Dziwnie oschła. Nic takiego jak przypływ miłości, o którym mi mówiono, się nie wydarzyło. Już leżąc na szpitalnym łóżku, kiedy patrzyłam na moje dziecko, czułam się przez to jak straszna porażka. 

Wyrzuty sumienia i poczucie obowiązku

Po powrocie do domu było tylko gorzej. Wszyscy - przyjaciele, rodzina, mąż - zachwycali się córeczką Kirsty, oprócz niej samej. Kryła te uczucia wciąż udając, że macierzyństwo bardzo ją cieszy. Z poczucia winy, narzucała na siebie kolejne wymagania, by jakoś wynagrodzić swoje "winy".

Wybrałam karmienie piersią - wyłącznie - z poczucia winy. (...) Postrzegałam moje dziecko jako obowiązek. W głębi duszy pragnęłam, żeby przestała ciągle wisieć na mojej piersi, żeby pozwoliła mi żyć. 

W głowie Kirsty pojawiały się różne myśli. O ucieczce z domu, o odebraniu sobie życia. Pewien dzień, gdy coś w niej pękło, wspomina szczególnie źle.

Po czymś, co wydawało się być milionowym karmieniem tego dnia, usiadłam na łóżku i patrzyłam na to krzyczące dziecko. Nie można było jej uspokoić, a ja, jej własna matka nie mogłam zrozumieć, czego potrzebuje. Kiedy płakała, krzyknęłam: „NIENAWIDZĘ CIĘ!! ZOSTAW MNIE W SPOKOJU! PROSZĘ!”. W kółko płakałam, że nienawidzę mojego dziecka. Kołysząc się w przód i w tył, płakałam z rozpaczy i wstydu. Nienawidziłam mojego dziecka. Nie czułam do niej miłości, tylko instynkt, by utrzymać ją przy życiu i rozwoju. Tonęłam w macierzyństwie i nienawidziłam każdej sekundy tych rzekomo „cennych chwil”. Czułam się taka samotna, tak bardzo różna od wszystkich innych matek, które uwielbiały swoje dzieci.

Dowiedz się: "Nikt nie umie mnie tak rozzłościć, jak własne dziecko." 6 przyczyn, które musisz poznać, by móc to zmienić

Kryzys w związku

Depresja odcisnęła też silne piętno na związku Kirsty, który wcześniej wydawał się wprost idealny. To co czuła do siebie, jako do matki, zaczęło szybko odciskać piętno także na jej kobiecości.

Nie czułam więzi ani z nim, ani z naszym dzieckiem. Ignorowałam mojego partnera, kiedy do mnie mówił, zła na niego, urażona całą jego wolnością. Jego życie nie zmieniło się tak jak moje, mógł swobodnie wychodzić z domu, pracować… i mieć romans. (A przynajmniej tak mi podpowiadał mój umysł.) Nie wierzyłam już jego słowom, że mnie kocha, jak mógłby? Byłam zrzędą, jęczącą marudą, fizycznie rozciągniętą i rozdartą wersją tego, kim kiedyś byłam. Obraz mojego ciała był w rynsztoku. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego on chciał mnie dotknąć ani jak ktokolwiek mógł uważać mnie kiedykolwiek za atrakcyjną.

Zobacz: Nie musisz być idealna, wystarczy, że kochasz. 15 małych gestów, dzięki którym dziecko czuje twoją miłość

Strach w oczach córki

Choć uczucie pustki i braku miłości do córki, powoli zaczynało ustępować, a w sercu młodej matki zaczynało się coś dziać, po upływie kilkunastu miesięcy, depresja wciąż trwała. Kirsty miała lepsze i gorsze chwile. Wciąż na nowo obiecywała sobie poprawę. Jej depresja zaczęła nosić znamiona nerwicy. I właśnie to skłoniło ją do sięgnięcia po pomoc. 

Moja córka też nie uniknęła depresji. Z tego powodu łzy wciąż napływają mi do oczu, gdy ponownie przeżywam to, przypominając sobie tamte chwile. Wściekłość krzyczała ze mnie non stop, a moje rosnące dziecko było coraz bardziej przerażone. NIGDY nie zapomnę mocy mojego ryku, gdy stałam nad nią wrzeszcząc. Mój maluch stał tam, milcząc, zaczynając płakać, podczas gdy jej matka kontynuowała werbalną tyradę. Załamałam się przed nią na wiele sposobów i robiłam to wielokrotnie. Za każdym razem, gdy przepraszałam, błagałam ją o przebaczenie, serce mi pękało, kiedy patrzyłam, jaka jest niewinna, gdy śpi. Obiecałam poprawę i tak też zrobiłam. Ale to była brudna i długa droga.

Terapia 

Jak wspomina Kirsty, zaczęła działać na wielu płaszczyznach, by wyjść ze swojego stanu. Przyznaje, że pierwszym etapem było odnalezienie podobnych matek w Internecie. Ich szczerość i historie ich chorób psychicznych dały kobiecie wskazówkę i nadzieję. Mówi wprost - "one uratowały mi życie". Później przyszła długa i ciężka terapia.  

Kobieta w swojej ksiażce i w mediach mówi też o tym, jak wiele zawdzięcza wyrozumiałemu partnerowi i bezwarunkowej miłości córeczki. Dziś ma dwoje dzieci, choć obydwoje z mężem bardzo bali się tego, co przyniesie kolejna ciąża. Teraz Kirsty szerzy wiedzę o różnych obliczach depresji, by pomagać innym matkom i by możliwie skracać ich cierpienia. Jej blizny na duszy, są niestety tak trwałe, że być może nidy się nie zabliźnią:

Blizny po mojej chorobie psychicznej nigdy tak naprawdę się nie zagoją. Żal mi tego czasu, który mi skradziono. Boli mnie sama myśl o tym, że nie byłam w stanie kochać i cieszyć się moją córką z taką miłością, jak to robię teraz. Ten czas został mi skradziony, to rana, która nigdy nie przestanie boleć. Wiem, że nie powinnam czuć winy ani wstydu za swoje zachowanie lub czyny, byłam chora. Jednak ta wiedza nie uśmierza bólu serca, który będę nosiła aż do śmierci; niemożność kochania dziecka jest najokrutniejszą karą dla matki. - podsumowuje gorzko Kirsty.