Coraz więcej szkół rodzenia wprowadza blok spotkań z psychologiem, na których przygotowuje się przyszłych rodziców do wielkich zmian, jakie staną się faktem wraz z pojawieniem się na świecie potomka.
“Prawdopodobnie czeka was kryzys” – pada niejednokrotnie z ust specjalisty na pierwszych zajęciach i bynajmniej nie po to, by wystraszyć przyszłych rodziców z drogi, z której przecież nie da się już zawrócić, ale by ich przygotować mentalnie na wielką rewolucję, która dotknie ich związek i uzbroić do walki z przeciwnościami, jakie ich relacja w nowej rzeczywistości może napotkać.
Przed „pourodzeniowym armagedonem” ostrzegają też inni rodzice. Z ich ust często padają dosadne, mocne słowa: „Nie masz kasy na nianię? Zapomnij o seksie przez dwa lata”, „Wyśpijcie się na zapas, bo jak maluch będzie na świecie, waszym największym marzeniem będzie choć jedna w całości przespana noc”, „Udajcie się w ostatnią samotną podróż, później już tylko będą was czekać wakacyjne „wypocinki” z dzieckiem”. Przyszli rodzice jednak nie do końca biorą sobie te słowa do serca. Skupieni na przygotowaniach do porodu i opieki nad oczekiwanym maleństwem, wypierają je. Towarzyszy im przeświadczenie, że w ich przypadku będzie inaczej. „Bardzo się kochamy”, „Dbamy o siebie”, „Jesteśmy gotowi do pracy nad związkiem” – te zapewnienia często padają w rozmowach.
Jednak w obliczu nowej rzeczywistości wszelkie te mechanizmy okazują się niedoskonałe. Skala zmian potrafi totalnie zaskoczyć. Nowa sytuacja sprawia, że trzeba wypracować nowe ścieżki działania i przeorganizować domowe rytuały. Zanim świeżo upieczeni rodzice na nowo złapia życiowy balans, muszą zmierzyć się z niejedną trudną sytuacją. O tym, na jakie problemy natknąć się można w związku po narodzinach malucha opowiadają nam doświadczone mamy i tatusiowie. Psycholożkę Paulinę Koszut znaną na Instagramie jako @polski_psycholog_de pytamy zaś, co można zrobić, by takie kryzysy móc pokonać.
Kryzys po narodzinach dziecka może dotknąć każdą parę
„Mówi się, że dziecko cementuje związek, ale nikt nie mówi o tym, że generuje także kryzysy. Nie wiedzieć czemu to dla społeczeństwa temat tabu”, Wojtek 34 lata, tata Oli.
Problemy w związku po narodzinach dziecka w mniejszym lub większym stopniu dotyczą wszystkich rodziców. Nie mniej jednak, jak zauważa nasza ekspertka, dużo zależy od kilku czynników. - Istotne znaczenie ma staż w związku. Jeśli mamy parę, która się jeszcze za dobrze nie zna, nie jest jeszcze głęboko ze sobą związana, w ich przypadku prawdopodobieństwo kryzysu się zwiększa. Im dłużej rodzice są w związku, tym jest mniejsza szansa, że te problemy nastąpią. A jeśli do nich dojdzie, skutki będą mniej dotkliwe. Ważne jest także to, czy dziecko jest planowane, czy nie. Jeśli jest wyczekiwane, to tu także prawdopodobieństwo kryzysu jest mniejsze – mówi Paulina Koszut.
Kluczowy jest także wiek dziecka. Im mniejsze dziecko, wymagające większej uwagi rodziców, tym prawdopodobieństwo kryzysu w związku wzrasta. - Badania pokazują, że w ciągu pierwszych dwóch lat życia dziecka jest najwięcej rozwodów – zauważa ekspertka. Stąd też odradza, by myśleć o dziecku jako narzędziu do ratowania relacji z partnerem. Dziecko uwypukli bowiem wszystko to, co złego się w tej relacji już dzieje. - Gdy związek jest w początkowym burzliwym okresie, pojawienie się dziecka, może nasilić konflikty – dodaje.
Musimy przyjąć do wiadomości, że nie będzie już „jak dawniej”
Jednak nawet dla dopracowanych, długoletnich związków nowy członek rodziny to rewolucja, która może przynieść przejściowe „kłopoty w raju”. Domowy mir wywraca się bowiem do góry nogami. Z dnia na dzień wszystko zaczyna kręcić się wokół małego człowieka, przez co powoli zatracamy swój dawny rytm w relacji z partnerem.
„Myślałam, że stos poradników na temat przyjścia na świat dziecka na wszystko mnie przygotuje. Tymczasem nowa rzeczywistość po narodzinach synka pokazała, że nic nie byłam w stanie przewidzieć. Mój świat wywrócił się do góry nogami. Z dnia na dzień stałam się niewolnicą, dla której szczytem luksusu było samotne wyjście do dentysty. Syn płakał, gdy tylko tracił mnie z oczu. Mąż wyglądał na bezradnego. Mimo, że bardzo go kocham, czułam do niego żal za brak wsparcia. Nie tak wszystko to miało wyglądać”, Magda 29 lat, mama Wiktora.
Czy da się przygotować związek na takie zmiany? - Tak. Powiem więcej - nawet trzeba. Osobiście uważam, że tak, jak w przypadku jazdy samochodem, trzeba najpierw zdać egzamin na prawo jazdy, tak by zostać rodzicem, powinno się przejść taki kurs z rodzicielstwa. Na takim kursie należałoby nauczyć się przepracowywać swoje i partnera emocje oraz lepiej zarządzać swoim czasem. Im więcej wyedukujemy się przed porodem, tym lepiej dla nas – podkreśla psycholożka.
Jak dodaje oprócz doinformowania się, bardzo istotna jest też kwestia przegadania z partnerem - jeszcze zanim zajdzie się w ciążę - swoich wizji rodzicielstwa. Może bowiem okazać się, że nie zgadzamy się z drugą połówką w fundamentalnych kwestiach na temat wychowania potomstwa.
O swoich potrzebach trzeba rozmawiać
Szczera rozmowa w związku jest tak naprawdę potrzebna na każdym etapie rodzicielstwa. Umiejętność otwartego mówienia o swoich potrzebach i dostrzegania potrzeb partnera/partnerki to najmocniejsza broń w walce z sytuacjami kryzysowymi w domu po narodzinach dziecka.
„Zawsze czułam na sobie wielką presję to tego, by nie zawieść jako mama. Czułam ocenę otoczenia i starałam się z całych sił. W okresie gdy dzieci były malutkie całkowicie wyparłam swoje potrzeby. Wstydziłam się prosić o pomoc, bojąc się łatki „tej, która sobie nie radzi”. W pewnym momencie jednak pękłam, rozpłakałam się wieczorem przy mężu mówiąc mu, że marzy mi się samotny spacer. Jakie było moje zaskoczenie, gdy on wziął do ręki moją kurtkę, pocałował w czoło i powiedział „idź”. Łzy ciekły mi po policzkach”, Ania 33 lata, mama Ali i Julka.
- Gdy czujemy się źle z tym, jak nasze życie wygląda, rozmawiajmy z partnerem. Mówmy wprost, jakie potrzeby są niezaspokojone. Nie ukrywajmy swoich bolączek, ale na bieżąco je przegadujmy, po to, by jak najszybciej w tej nowej sytuacji dopasować nowy satysfakcjonujący obie strony model funkcjonowania – radzi Paulina Koszut.
- Co jednak ważne siła ciężkości takiej rozmowy powinna pójść w kierunku tego, co tata i mama aktualnie czują. Dla taty również jest to nowa sytuacja, która generuje różne emocje. Często napięcie w związku schodzi po tym, gdy po prostu powiemy głośno, co leży nam na sercu, a druga strona tego wysłucha – dodaje.
Czasem poprzeczka rodzicielska jest za wysoko
Niekiedy młode mamy nieświadomie zagarniają całe macierzyństwo na siebie, a w dodatku zbyt wysoko ustawiają sobie poprzeczkę. Wizja instagramowych, idealnych mam nie pomaga im odpuścić. Przeciążenie jednak szybko daje znać o sobie i niekorzystnie odbija się na związku.
„Mój syn to prawdziwy cud, który zdarzył się po szóstej próbie in vitro. Ostatniej, na którą finansowo mogliśmy sobie pozwolić. Postanowiłam, że będę dla niego najlepszą mamą pod słońcem i dam mu absolutnie najlepsze warunki do rozwoju. Czytałam dużo, wybierałam najlepsze zdaniem ekspertów akcesoria i zabawki, analizowałam każdy grymas, każdą wątpliwość sprawdzałam u specjalistów. Ta nadaktywność rodzicielska doprowadziła mnie w pewnym momencie do wypalenia rodzicielskiego, a jeszcze zabrała przestrzeń dla męża” Joanna, 39 lat, mama Krzysia.
- Czas na regenerację, na zadbanie o siebie jest niezbędny do normalnego funkcjonowania. Nie może być tak, że mama 24 godziny skupia się wyłącznie na dziecku. Dbajmy o swoją psychikę, wychodźmy na spacery, róbmy to po to, by nadal być mamą, ale także pozostać kobietą i partnerką. Dzielmy dobę na czas z dzieckiem, na czas dla siebie i na czas dla partnera. Tylko w ten sposób uda nam się zachować życiową równowagę – podkreśla psycholożka.
Warto w rodzicielstwie dać sobie więcej luzu i gdzie można, ułatwiać sobie to zadanie. - Dom nie musi lśnić. Zamiast sprzątać, gdy dziecko śpi, mama może po prostu się wyspać – dodaje.
Intymność rodziców na szarym końcu
Zmęczona mama nie ma także ochoty na intymność z mężem. Po całym dniu na pełnych obrotach często jedyne, o czym marzy to kilkugodzinny nieprzerwany sen. Tymczasem intymność w związku ma ogromne znaczenie.
„Moja córeczka wybudzała się w nocy co godzinę. Wstawaliśmy do niej z mężem na zmianę. Rano oboje byliśmy przemęczeni. Bałam się, że mąż zaśnie w pracy za kierownicą, więc z czasem cały ten obowiązek spadł na moje barki. Codziennie zadawałam sobie pytanie, jak to możliwe, że jakoś funkcjonuję w ciągu dnia będąc chronicznie niedospaną. Na nic więcej prócz obsługi córki nie było mnie już stać. „Wieczór z mężem” brzmiał jak żart”, Ewelina 27 lat, mama Majeczki.
- Do intymności z partnerem warto jak najszybciej wrócić, ale intymność w związku to nie zawsze musi być seks. Chodzi o to, żeby nie zapominać o czułości, dotyku i bliskości w ciągu dnia. Jeśli mama jest sfrustrowana, zmęczona, poirytowana, można po prostu ją przytulić lub np. zrobić herbatę. Z pewnością te drobne gesty zostaną zauważone. Pamiętajmy, że to, co się dzieje „w nocy”, jest wynikiem tego, co się dzieje w dzień - podkreśla Paulina Koszut.
Nie tylko brak snu mamy stoi na przeszkodzie bliskości rodziców. Zdarza się, że oboje wpadają w zadaniowy wir, który zatraca między nimi intymność. Jak słusznie zauważył poniższy tata, w pewnym momencie rodzice tak zatracają się w swojej nowej roli, że swojego partnera/partnerkę postrzegają tylko przez pryzmat rodzicielstwa.
„Stając w obliczu nowych obowiązków, by im wszystkim sprostać, tak ustawiamy priorytety, że wszystko, co dotyczy dziecka ma etykietę „pilne”, a związkowi zostaje „może poczekać”. Zatracamy te drobne rytuały, które kształtowały nasz związek, rozmowy ograniczamy do tych technicznych. Refleksja naszła mnie dopiero, gdy zdałem sobie sprawę, że zamiast „kochanie” zwracam się do swojej żony „mamo”, Adam 36 lat, tata Aleksandra.
- Na co dzień warto ze sobą flirtować, przytulać się i przede wszystkim szukać okazji do tego, aby być ze sobą sam na sam. Zachowując tę emocjonalną i fizyczną bliskość, szybciej odzyskamy utraconą więź. Warto także wykształcić nowe wspólne rytuały, które sprawią, że więcej czasu będziemy spędzać ze sobą. Ważne są też randki. Są dziadkowie, są nianie – da się to zorganizować. Wpiszmy sobie raz w miesiącu w kalendarzu i nieważne czy się chce, czy nie, czy jesteśmy pokłóceni, czy nie, przychodzi termin, wychodzimy – kwituje ekspertka.