Spis treści
- Osobny pokój dla taty: zdanie mamy
- Osobny pokój dla taty: mama również chce cieszyć się życiem
- Osobny pokój dla taty: kiepski pomysł
- Osobny pokój dla taty: zdanie taty
- Osobny pokój dla taty: codzienna praca to stres, zmęczenie, walka o byt
- Osobny pokój dla taty: nocne wstawanie do dziecka nie dla mężczyzny
- Osobny pokój dla taty: jestem za
Osobny pokój dla taty: zdanie mamy
Kasia, anglistka, na urlopie macierzyńskim
Nie wiem, jak będzie się starał przekonać do swoich racji mój mąż, ale znając jego charakter zrobi z siebie „biednego, wiecznie zmęczonego Kamilka”, szukającego azylu w osobnym pokoju. Ciekawe, że nic nie mówi o tych strasznych trudach, gdy wraca z delegacji po kilku dniach imprezowania i na każdy kolejny wyjazd reaguje z ledwo ukrywaną euforią. Mecze w nocy to może oglądać, a dzieckiem się zająć już nie chce. Doceniam pracę i zaangażowanie partnera, jednak w XXI wieku mamy równouprawnienie. Zresztą i tak kobieta zawsze jest pokrzywdzona. Moja „praca” obecnie trwa 24 godziny, jego tylko osiem, z dojazdami dziewięć i pół. Karmienie, przewijanie, usypianie, uspokajanie, a do tego sprzątanie i gotowanie. Zamknięta praktycznie w czterech ścianach, bo spacer z dzieckiem do pobliskiego parku trudno nazwać relaksem, jestem totalnie wykończona. Fizycznie i psychicznie. Zasypiam w ciągu kilku sekund, budzę się na każdy szmer zza okna, sądząc, że to maleństwo potrzebuje pomocy. Właściwie to nie pamiętam, kiedy spałam jednym ciągiem dłużej niż 60 minut. Nie muszę wspominać o dochodzeniu do siebie po porodzie, tym bardziej że miałam cesarskie cięcie. Moje złe samopoczucie trwa zresztą już od zajścia w ciążę. Najpierw wymioty i wstręt do potraw, potem bóle pleców. Do tego zmiany w wyglądzie, buzujące hormony, lęk przed porodem. Owszem, macierzyństwo postrzegam pozytywnie, bo zostać mamą to coś wspaniałego. Ale działam „na zmęczeniu” od wielu miesięcy i jeśli tylko jest taka możliwość, oczekuję wsparcia.
Czytaj także: >> Jak zachęcić partnera do opieki nad dzieckiem? >>
Osobny pokój dla taty: mama również chce cieszyć się życiem
Mężczyznom nie dane jest karmienie piersią, ale w kwestiach przewijania, pielęgnacji, usypiania już mogą wiele zdziałać. Mąż podkreśla w rozmowach cały czas, że nie potrafi być tak delikatny, sympatyczny i kochany jak ja. To zwykła wymówka. Podczas ciąży opiekował się mną w sposób nadzywczajny, wręcz posądzałam go o jakieś „matczyne” hormony. W ciągu dnia również widzę jego zafascynowanie dzieckiem. Wziął na siebie obowiązek kąpania, potrafi maluszka ubrać, zabrać na spacer, z którego nie wraca po 15 minutach, tylko po dwóch godzinach. Dlatego w nocy również powinien mi pomóc. Potrzebuję spać, spać, spać, chociaż kilka godzin bez przerwy. Kto nie jest rodzicem, niech mi uwierzy – poziom zmęczenia może osiągnąć stany krytyczne, a i tak dzięki „zasilaniu awaryjnemu” będziecie funkcjonować. Tylko że to bardzo trudne, a przecież jak każdy człowiek, również mamy powinny czerpać z życia radość, związaną nie tylko z opieką nad maluchem.
Osobny pokój dla taty: kiepski pomysł
Kwestia osobnego pokoju budzi we mnie totalny sprzeciw. Zresztą w takich przypadkach łatwo, by małżonkowie niespostrzeżenie oddalili się od siebie, bo przecież mężowi może sprawić przyjemność więcej miejsca w łóżku i będzie przedłużał powrót w nieskończoność. Poza tym mam poczucie niesprawiedliwości, bo przed ślubem liczyłam na związek czysto partnerski. Dzielimy obowiązki na pół. Jeszcze jedna kwestia: perspektywy. Gdy wrócę do pracy, po powrocie do domu znów będą na mnie czekały podobne obowiązki jak teraz, może z wyłączeniem karmienia piersią. Po kilku latach, mam nadzieję, będziemy mieli kolejne dziecko i historia zatoczy koło. A przecież człowiek nie kot, bardziej aktywny pozostaje za dnia.
Osobny pokój dla taty: zdanie taty
Kamil, pracuje w firmie ubezpieczeniowej
Narodziny dziecka to było najwspanialsze wydarzenie w moim życiu. Najchętniej bym się wpatrywał w to małe cudo przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. No dobrze, tutaj przesadziłem w swoim miłosnym zapale. Człowiek pracujący musi bowiem kiedyś spać i od czasu do czasu znaleźć moment dla samego siebie. Dlatego otwarcie, w imieniu mnie podobnych ojców, zgłaszam chęć otrzymania w nocne użytkowanie własnego, osobnego pokoju dla taty. Przynajmniej na kilka pierwszych miesięcy życia malucha.
Czytaj także: >> 10 rzeczy, które wskazują, że ten mężczyzna będzie dobrym ojcem >>
Osobny pokój dla taty: codzienna praca to stres, zmęczenie, walka o byt
Argumentacja wydaje mi się zbyteczna. Jako główny żywiciel rodziny spędzam w pracy co najmniej osiem godzin. Potem w pędzie robię zakupy lub załatwiam różne inne sprawy, by jak najszybciej przybyć do domu i poświęcić czas mojemu ukochanemu skarbowi. Wtedy żona ma troszkę czasu dla siebie, a ja poznaję uroki ojcostwa. Harmonogram zakłócany jest przez jeżdżenie do lekarza z każdym najdrobniejszym katarem, wizyty gości chcących poznać najwspanialsze dziecko na ziemi, moje działanie przy domowych obowiązkach. Od tych ostatnich wcale tak szybko nie uciekam, bo mam świadomość, że nawet mężczyzna musi niekiedy pozmywać naczynia czy posprzątać w domu. Zależy mi bowiem na maksymalnym odciążeniu mamy. Żona pewnie twierdzi, że jej pomagam za mało, ale... trudno. Mimo młodego wieku (czy raczej średniego, bo już po trzydziestce), czasami jestem tak zmęczony, że nie mam siły na dłuższe dyskusje z kimkolwiek, ani nawet na szklaneczkę czegoś mocnego bezalkoholowego. Mimo to zazwyczaj muszę jeszcze trochę popracować, wszak główna odpowiedzialność za zarabianie spoczywa na mnie. Owszem, urlop macierzyński również dostarcza trochę grosza do rodzinnego budżetu, lecz w domu to zupełnie inna „praca”. Wcale nie twierdzę, że żona ma lepiej. Ale ja w pracy nie mogę położyć głowy na komputerze i na chwilę przysnąć. Telefon cały czas pozostaje włączony na maksymalnej głośności, a liczba spraw do załatwienia rośnie w zastraszającym tempie. Jeśli będę gorszy od moich współpracowników, pewnego dnia zostanę wyrzucony na bruk – mamy teraz przecież rynek pracodawcy, a nie pracownika. To bardzo stresuje, a przecież praca jest tylko częścią mojego życia.
Osobny pokój dla taty: nocne wstawanie do dziecka nie dla mężczyzny
Biorąc pod uwagę zaistniałe fakty, do pracy muszę przychodzić względnie wypoczęty, wyspany, w dobrym humorze. Zdaniem naukowców, by normalnie funkcjonować, należy spać 7–8 godzin dziennie. W innym przypadku zacznę źle wypełniać swoje obowiązki zawodowe, co na pewno zauważy mój szef, jeśli nie osobiście, to doniosą mu o tym „życzliwi”. A skutki są bardziej dalekosiężne – kupowanie marmolady zamiast powideł, rezygnacja z wakacyjnych wyjazdów, koniec marzeń o większym samochodzie. Jestem w stanie sobie wyobrazić sobie jedną czy dwie nieprzespane noce, ale to już nie czasy studenckie, gdy balowałem cały tydzień. Zresztą nawet wtedy mogłem odespać imprezę na jakimś nudnym wykładzie. Zastanawiam się, jaka byłaby moja rola w nocy podczas opieki nad dzieckiem? Karmić piersią nie mogę, w uspokajaniu też znacznie lepsza jest moja żona – ma łagodniejszy głos, wrodzone ciepło. Ja zaś chwytając na ręce bobasa, myślę tylko o tym, jak go nie upuścić. Jeśli zatem w nocy mam się ograniczyć do „przypilnuj, by dziecko nie spadło z przewijaka”, „wyrzuć pieluchę”, „wyparz butelkę”, to bardzo dziękuję.
Osobny pokój dla taty: jestem za
Ponieważ pragnę spełniać wszystkie moje obowiązki prawidłowo, poproszę o osobny pokój do czasu, gdy maluch nie zacznie rozumieć, że ciągłe pobudki o północy, 2, 4 i 6 rano nie należą do normalnych zachowań gatunku ludzkiego. Będzie to z korzyścią dla wszystkich, szczególnie dla dziecka, które potrzebuje doskonałego taty. A jeśli żona którejś nocy będzie miała ochotę na „intymnie bliskie spotkanie trzeciego stopnia?” Cóż, kilka dni mogę być jednak mocniej zmęczony...