Pierwsze cztery kółka dziecka, czyli jak pokochałem wózki?

2019-12-31 11:45

Nigdy nie byłem fanem czterech kółek. Mówię poważnie. Samochód zawsze był dla mnie narzędziem, używanym w konkretnym celu. Nie budził żadnej pasji. Jeśli na ekranie telewizora znienacka pojawiał się Jeremy Clarkson, to bardziej mnie interesowały jego suche żarty niż motoryzacyjna erudycja. Dwuśladowe pojazdy zafascynowały mnie dopiero, kiedy w domu pojawił się wózek dla dziecka…

Pierwsze cztery kółka dziecka, czyli jak pokochałem wózki?

i

Autor: Getty images

Spis treści

  1. Cierpienia na trzecim piętrze bez windy
  2. Najważniejszy wynalazek od czasu koła: składany wózek-plecaczek
  3. Jaki wózek na zimę?

Nasze przygotowania do roli rodziców można podsumować prostym komunikatem: w panice i bez refleksji. Pierwszy wózek odziedziczyliśmy po kuzynostwie. Prawie nowy. Podobno z wyższej półki.

No to wzięliśmy. „Jeden wydatek z głowy” - stwierdziliśmy i jakoś nie zwróciliśmy uwagi, że otrzymaliśmy właśnie potężne, ciężkie bydlę, które trzeba będzie kilka razy dziennie targać na trzecie piętro. Nie mamy windy. To kolejna rzecz, której nie przemyśleliśmy, rzucając się na zaskakująco niską cenę mieszkania.

Cierpienia na trzecim piętrze bez windy

Chociaż odziedziczony wózek jest niesamowicie wygodny na drodze, to wycieczka z nim do mieszkania stanowi coś pomiędzy karą Syzyfa a drogą krzyżową. Szybko stało się jasne, że trzeba będzie zainwestować w coś bardziej odpowiedniego do naszej sytuacji.

Na pewno lżejszego. Ale stabilnego, żeby spacer nie zmienił się w pokaz sportów ekstremalnych. No i rzecz jasna niedrogiego, ale takiego, które nie trzeba się wstydzić. Ale czy coś takiego w ogóle istnieje?

Przecież, te wszystkie wózki są takie same, prawda? Nic bardziej mylnego. Szukając czegoś, co odpowie na moje absurdalne wymagania skierowałem się do wyszukiwarki „popularnego serwisu aukcyjnego” i… odkryłem, że dziecięce wózki to niesamowicie szeroka kategoria, która pod względem kreatywności designu nie ustępuje np. nowoczesnym rowerom.

Czytaj: Czytaj: Wózek dziecięcy: jaki kupić? Ranking tanich i dobrych wózków dziecięcych

Przygotowany jak ojciec - czyli co mieć zawsze przy sobie w plecaku, kieszeni i w głowie

Najważniejszy wynalazek od czasu koła: składany wózek-plecaczek

Są klasyczne gondole, są wózki spacerowe, trochę bardziej zaawansowane sportowe wózki do biegania, a nawet dziecięce katamarany dla bliźniaków. Jeśli weźmiemy jeszcze pod uwagę droższe i bardziej ekstrawaganckie pomysły, znajdziemy prawdziwe arcydzieła.

Aż dziw, że nie istnieje żadna społeczność i magazyn poświęcone wyłącznie wózkom (halo, koleżanki i koledzy z redakcji „M jak Mama”, odkryłem właśnie nową niszę rynkową!).

Największym znaleziskiem tych poszukiwań było trafienie na składaną spacerówkę. Bardziej doświadczeni rodzice pewnie łapią się w tym momencie za głowę, ale dla świeżo upieczonego taty, lawirującego między atakami paniki i radości, odkrycie istnienia tak genialnego przedmiotu było powodem do naprawdę ogromnej dumy i satysfakcji.

Jeżeli nie wiecie, co to za technologia, śpieszę z wyjaśnieniami. Konstrukcję wózka opracowano tak, żeby po naciśnięciu przycisku całość dało się złożyć do formy niewielkiego plecaczka, który można zarzucić na plecy.

Waga: nieco ponad 6 kg. Dla rodziny, której bezmyślność zaowocowała trzema rzędami schodów bez windy: rozwiązanie idealne.

Jaki wózek na zimę?

W zestawie dorzucono folię przeciwdeszczową i ocieplacz, a producent zapewniał, że to cudo jest tak uniwersalne, że będzie się spisywać o każdej porze roku. To oczywiście okazało się kompletną bzdurą i kiedy zaczęły się przymrozki trzeba było wrócić do starego, ciężkiego wózka albo poszukać nowego.

Nasz wybór padł na głęboką gondolę, obitą ocieplającymi materiałami w środku, a na zewnątrz specjalną tkaniną, odporną na jesienno-zimowy brud. Dzięki temu w środku jest przytulnie i cieplutko, a na zewnątrz łatwo wyczyścić błoto.

Dodatkowo, postawiliśmy na solidnie wyglądające koła, które powinny stawić czoła kaprysom pogody. Nauczeni męką z pierwszym wózkiem staraliśmy się wybrać jak najlżejszy. Niestety, marzenia o sprzęcie równie lekkim jak plecaczek okazały się nierealne.

Ostatecznie znaleźliśmy kompromis - ok. 15 kg konstrukcji aluminiowej. W sam raz na rekreacyjny trening siłowy na schodach. Na ile wartościowy był to zakup, opowiem wam, kiedy wreszcie spadnie śnieg, bo jak na złość, po tych wszystkich perturbacjach temperatura znów poszła w górę.

Czytaj: Jaki wózek dla dziecka: wybieramy wózek na jesień i zimę

Sport młodego ojca — czyli w czym rodzicom pomoże dbanie o formę

Więcej artykułów Mateusza i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie jestemtwoimstarym.pl

Mateusz Albin
Mateusz Albin
W godzinach pracy dziennikarz. Przed godzinami pracy i po godzinach ojciec urodzonego w 2018 r. Krzesimira. Przez ponad 30 lat udawało mu się unikać ojcostwa. Jak się okazało, to wcale nie takie straszne. W rzadkich wolnych chwilach lubi horrory, starą fantastykę, wszystko co związane z dwudziestoleciem międzywojennym, architekturę art-deco i Vinnie'ego Jonesa.