Pierwsze dziecko kontra drugie i kolejne. Rzecz o upadającym smoczku

2019-12-04 14:06

Masz wrażenie, że nie poświęcasz swojemu dziecku wystarczającej uwagi? Być może masz wyrzuty sumienia, że czasami wybierasz drogę na skróty. Wcześniej starałeś się bardziej, teraz sprawdzasz gdzie są granice?

Pierwsze dziecko kontra drugie

i

Autor: Getty Images

Spis treści

  1. Różnice widać już od początku
  2. Tu zaczynają się schody
  3. Czy warto wchodzić na drugi poziom?
  4. Co zrobić, gdy nie dajemy rady?
  5. Nauka swoje, życie swoje

W popularnej anegdocie o upadającym smoczku dla pierwszego dziecka wyparzasz go, a dla drugiego polewasz wodą. Jest w tym trochę prawdy. Obowiązków przybywa, doba cały czas ma 24 godziny, a rąk do pracy tyle samo. Wiedzą o tym szczególnie rodzice małych dzieci.

Różnice widać już od początku

Kiedy miałem zostać starym po raz pierwszy, odpowiednio wcześniej z pietyzmem robiłem zakupy i przygotowywaliśmy się z żoną do porodu. Za drugim razem też, ale potrzebne rzeczy zebrałem jednego dnia i nie było już tyle dylematów przy wyborze. Samo przyjście na świat też było inne. Zdążyliśmy zajrzeć po hot-dogi na pobliską stację benzynową przed rozpoczęciem całej akcji. Są na to dowody, wszystko mam nagrane. Tu pierwsze skrzypce gra wcześniej zdobyte doświadczenie.

Za drugim razem zdobyłem się na to by towarzyszyć żonie podczas porodu. To była bardzo dobra decyzja, jednak wygląda na to, że czasem trzeba do niej dojrzeć. Jak na razie szło gładko. Żona wróciła w końcu ze szpitala i po atmosferze świętowania nastąpił powrót do rzeczywistości.

Tu zaczynają się schody

Mówi się, że drugie dziecko jest spokojniejsze, grzeczniejsze. Nie wiem skąd się biorą te mądrości ludowe, ale jest z tym chyba trochę jak z horoskopem. Sytuacja, kiedy w domu pojawia się więcej niż jedno dziecko rodzi wiele możliwych scenariuszy. Na przykład, jedno dziecko budzi na przemian drugie, starsze zaraża młodsze i na odwrót, rywalizacja o uwagę mamy/taty, bunt, czy czasem wręcz małe domowe zamieszki, jeśli chowasz małego rewolucjonistę/tkę. Można to ująć jako wchodzenie na kolejny poziom w grze. Niektórzy zajdą dalej, inni zadowolą się pierwszym poziomem.

Brak snu, stres, nieregularne jedzenie – zmęczenie może dawać nam się we znaki. Rodzice jak ksiądz, to tylko ludzie. To może odbić się na naszym zdrowiu, lub związku. Jest to cena jaką płacimy za wzmożony wysiłek, bo prawda jest jedna - zawsze musisz dawać radę. To nie jest cytat z jakiegoś podręcznika o kołczingu. Jesteś dorosły – musisz ogarniać, to twoja domena. Czasami po prostu dochodzisz do granicy, pewnie się zdarza, że ją przesuwasz. To jest ten symboliczny upadający smoczek.

Wielu starych było w tym miejscu. Dodam jeszcze, że kobiety bardziej dostają w kość przez macierzyństwo. Stary powinien o tym pamiętać.

Czy warto wchodzić na drugi poziom?

Rodzeństwo to przede wszystkim wsparcie. Znacząco wpływa też na rozwój umiejętności społecznych. Jeśli chcemy, aby nasze dziecko odnosiło sukcesy w przyszłości, warto by potrafiło odnaleźć się wśród innych. Dzięki temu, że pojawi się brat lub siostra również ich przyszłe związki mogą na tym skorzystać. Badania wykazały, że są mniej skłonne do rozwodów, a relacje bardziej satysfakcjonujące.

Inne badania mówią, że pierworodne dziecko jest inteligentniejsze od kolejnych w rodzinie. Powód? Rodzice poświęcili mu więcej uwagi i byli bardziej zaangażowani. Naukowcy przebadali 5000 amerykańskich dzieci od okresu ciąży do 14 roku życia. Kryteria jakie wzięli pod uwagę to między innymi zasób słownictwa, czytanie ze zrozumieniem, czy sytuacja społeczna rodziny. Różnice były widoczne w testach IQ od pierwszego roku życia.

Czy młodsze dzieci są zatem na straconej pozycji? Te same badania wskazują, że są bardziej empatyczne, kreatywne i mają lepsze zdolności społeczne. Jeśli chcecie sobie doczytać na ten temat, zapraszam tu: www.ed.ac.uk

Co zrobić, gdy nie dajemy rady?

Najłatwiej jest poprosić o pomoc rodzinę. Marzę o tym, żeby zostawić swoje wspaniałe pociechy na weekend z dziadkami, a samemu z żoną zaszyć się np. w domku na wsi i robić rzeczy, których nie możemy z dziećmi. Może to być porządne wyspanie się, czy randka, której już dawno nie mieliście.

Pierwsza taka ucieczka jest najtrudniejsza, bo z praktyki wiem, że myślami jesteśmy cały czas gdzieś obok naszych szkrabów. Ważne jest, żeby mieć tu poczucie, że dzieciaki są dobrze zaopiekowane. Jeśli uda się Wam złapać dobry balans w tym wszystkim to naładujecie akumulatory i z uśmiechem wrócicie do swoich rodzicielskich obowiązków.

W gorszej sytuacji są Ci, którzy nie mogą liczyć na rodzinę np. z powodu odległości, lub zwyczajnego braku zainteresowania, czy też chęci ze strony rodziny. Zawsze można poprosić o pomoc przyjaciół, a jeszcze lepiej kiedy mają dzieciaki w podobnym wieku. Taka „nocowanka” może być dla naszych pociech nie lada atrakcją. Jeśli nie możecie liczyć na ten luksus, to w miarę swoich możliwości wspierajcie się nawzajem z drugą połówką.

Jeśli sytuacja faktycznie wymyka się spod kontroli i nie dajecie rady, warto skorzystać z pomocy psychologa. To nie jest żaden wstyd. Takie wsparcie można uzyskać w wielu organizacjach pozarządowych zajmujących się tematyką prorodzinną. Po każdej burzy wychodzi słońce.

Nauka swoje, życie swoje

Decydując się na kolejne dziecko nie kalkulowałem jak to wpłynie na to, które jest już na świecie. Doszedłem do wniosku, że to sytuacja, którą będzie musiało jakoś przetrawić i po polsku „jakoś to będzie”, czy „będzie co ma być”. Nie ukrywam, że wpływ na decyzję z mojej strony miały warunki ekonomiczne, po prostu zadałem sobie pytanie, czy będę w stanie utrzymać rodzinę w powiększonym składzie? Oczywiście nie decydowałem sam, bo wymaga to poświęcenia zarówno mamy jak i taty. Przy czym to nie ja to dziecko miałem urodzić, więc naturalne było dla mnie, że więcej do powiedzenia na ten temat ma właśnie moja żona.

Absolutnie nie żałuję tego, chociaż mam teraz świadomość, że kolejne powiększenie rodziny, czyli trzecie dziecko może być już ponad nasze siły i faktycznie ten smoczek po upadku może być już wtedy tylko odmuchiwany. Może za drugim razem to tak wyszło naprawdę nieco szybciej niż planowaliśmy, ale bądźmy szczerzy, jesteśmy dorośli i wiemy skąd się biorą dzieci. Jeśli będę po raz trzeci na porodówce to wchodzę tam jak do siebie, a potrzebne zakupy zrobię jednym kliknięciem i przywiezie mi je kurier.

Więcej artykułów Jakuba i innych odjechanych Starych znajdziesz na stronie www.jestemtwoimstarym.pl

Jakub Białczak
Jakub Białczak
Zawodowo dziennikarz, prezenter, DJ. Prywatnie tata dwóch córek – Marysi i Basi. Młodsza uczy się mówić, starsza stawia pierwsze kroki w przedszkolu. Stara się odnaleźć w roli ojca. Lubi pokazywać świat swoim dzieciom. Basen, park trampolin czy labirynt z kulkami tam go spotkasz z maluchami. Jego motto i żelazna zasada jako rodzica to - „Tata zawsze dotrzymuje słowa”. Poza tym, wreszcie może sobie/dzieciom kupować wypasione zabawki.