Wszystko to utwierdza cię w przekonaniu, że życie to jednak nie jest bajka. Posiadanie dziecka to morze radość i miłości, nad którym nader często pojawiają się chmury zmęczenia. Bo życie z malcem to także tysiące nowych obowiązków, które potrafią skutecznie uprzykrzyć życie. Jeśli chcesz, by udało wam się przejść przez to bez szwanku, musicie zacząć współpracować. Jednym słowem: wysłuchaj żonę i postaraj się ją zrozumieć – to klucz do tego, by rzeczywistość zaczęła choć troszkę przypominać idyllę.
Ona jest zmęczona?
To oczywiście pytanie retoryczne. Jasne! Jest niesamowicie zmęczona! Choć tobie pewnie się zdaje, że dzień z dzieckiem płynie wolno i w miłej atmosferze (w końcu niemowlęta przesypiają większą część doby, tak?), to rzeczywistość bywa niemiłosierna. Maluchy płaczą i wymagają. Czasem przewinięty i nakarmiony smyk potrafi godzinami wyć wniebogłosy. Zdarza się więc, że mama „siedząca” w domu z maluchem myje zęby o... 15. Pamiętaj także, że twoja partnerka oprócz dziecka, ma na głowie cały dom: pranie, gotowanie, zakupy, pęknięte rury i pretensje sąsiadów. Trochę się uzbierało, nieprawdaż? A często jej praca bywa zwyczajnie niezauważalna – w końcu zawsze masz uprasowane koszule, w domu wiszą pachnące firanki, a wanna w łazience błyszczy z czystości. Nieee, krasnoludki tego nie zrobiły. Ponadto twoja partnerka cały dzień jest sama. Szczególnie dla kobiety zwykle aktywnej zawodowo bywa to uciążliwe. Koleżanki chodzą do kina, na kawę, czy zwyczajnie biegają po butikach, a ona po raz kolejny zmienia pieluszkę lub prasuje śpioszki. To, plus ciągle jeszcze obecne na brzuchu oponki powodują, że może czuć się zmęczona i mieć kiepski nastrój. Tylko czemu to się odbija na tobie?
To ja padam z nóg!
Przecież ty także bywasz zmęczony! Ba! Jesteś styrany robotą. Na nogach od rana – najpierw godzina w korku, a potem wyścig z terminami, fakturami. Stres, napięcie, użeranie się z ludźmi. Cały dzień na najwyższych obrotach. Wracasz do domu i co słyszysz od drzwi? Zajmij się dzieckiem, bo ja już nie mam siły. Zaraz, zaraz tylko skąd ty masz brać energię? Też cały dzień zasuwałeś w pracy, też należy ci się odpoczynek. Zapomnij - dodatkowo usłyszysz jeszcze litanię skarg: że nadal widać rozstępy, kilogramy nie znikają, a ponadto Jaś ma zaparcie i boli go brzuszek. A poza tym i tak nie umiesz zajmować się dzieckiem, bo źle je nosisz, nie umiesz nakarmić i cały czas ryczy u ciebie na rękach. Dość! Czy ty masz być lekiem na całe zło? Kiedy wszyscy w końcu dadzą ci spokój i będziesz mógł zwyczajnie wypocząć?
Wiele hałasu o... współpracę
Mam dobrą wiadomość - będziesz mógł wypocząć. A nawet więcej - twoja żona też. Musicie tylko ustalić jakieś mądre zasady gry. Jak zawsze zacznijcie od rozmowy. Wyrzućcie z siebie (tylko spokojnie!) wszelkie pretensje (prawdopodobnie niewiele będą odbiegały od powyższego opisu…), przedstawcie swoje racje, określcie potrzeby. Dzięki temu otrzymacie obraz waszej sytuacji – a to doskonały wstęp do tego, by wasze życie urządzić w sposób, który pozwoli wam cieszyć się z posiadania dziecka.
Po pierwsze - oboje potrzebujecie odpoczynku. I ty, i żona cały dzień działacie na najwyższych obrotach i bez chwili wytchnienia nie dacie rady. Niestety, codzienny wypoczynek musicie sobie dawkować i relaksować się… to na zmianę. Najpierw ty bierzesz kąpiel i odpoczywasz, a maluchem zajmuje się żona, a potem odwrotnie. Na razie taki układ musi wam wystarczyć. Póki maluch trochę nie podrośnie i nie nauczy się bawić samodzielnie.
Po drugie - nie będę cię oszukiwać – przez pierwsze tygodnie niemowlak będzie ciągle potrzebował waszej uwagi. Dzielicie się odpoczynkiem, podzielcie się, więc i obowiązkami domowymi. Wiem, że wyobrażałeś sobie, że cię to ominie. W końcu żona „siedzi” z dzieckiem, więc dom teoretycznie powinien być na jej głowie. Uczulam: jeśli wszystkie obowiązki zwalisz na nią, to masz murowane codzienne awantury. Przemęczona żona nie będzie kipiała humorem, a wręcz przeciwnie. Nie będę ci po raz kolejny powtarzać, że cały dzień z maluchem to niezły zasuw. Po prostu weź sobie to do serca. A więc – jeśli jedno bawi się ze smykiem, drugie niech np. wyskoczy po zakupy czy przygotuje kolację, którą może uda się wam wspólnie zjeść, kiedy maluch w końcu zaśnie. Czekają was więc i miłe chwile...
Po trzecie – szukajcie małych przyjemności. Dzięki temu znów poczujecie się małżonkami (kochankami?), a nie tylko rodzicami. Może któregoś dnia nie zapomnisz kupić żonie kwiatów albo wieczorem otworzysz butelkę wina? A na kolację zamówicie pizzę – bez gotowania, bez zmywania. Czysta przyjemność.
Po czwarte – dajcie sobie prawo do błędów i niedoskonałości, także w kwestii opieki nad dzieckiem. To wasze pierwsze dziecko – nie musicie więc wiedzieć wszystkiego. Zamiast się krytykować podpowiadajcie sobie. To wszystkim znacznie ułatwi życie.