Rzecz o kozie, łóżku i psie nie z tej bajki - z cyklu "Stary pisze listy do syna"

2020-03-30 11:34

Drogi synu, zapewne słyszałeś dowcip o mądrym rabinie, którego pewnego dnia odwiedza ubogi Żyd, uskarżający się na swoje ciasne mieszkanie. Biedak prosi o radę, jak żyć w jednej izbie z żoną, czwórką dzieci i teściową.

Rzecz o kozie, łózku i psie nie z tej bajki - z cyklu Stary pisze listy do syna

i

Autor: Getty Images

Spis treści

  1. Łóżko dla trojga!
  2. Pies czy koza?
  3. Życie to nie kreskówka
  4. Miało być lepiej... było gorzej!
  5. Pies – łamacz dziecięcych serc
  6. Wracamy do punktu wyjścia

Wspomniany rabin nie studiował pism wnętrzarskich (a jedynie Pisma Święte), nie przedstawił więc pomysłów na funkcjonalne zaaranżowanie małych pomieszczeń. Nie był on również doradcą kredytowym (a duchowym) i nie zaproponował korzystnej oferty kredytowej na zakup nowego, przestronnego lokalu. Zamiast tego zasugerował rodzinie, by na jakiś czas przyjęła pod swój dach kozę... Jak pamiętasz, rozwiązanie okazało się genialne!

Łóżko dla trojga!

My mieliśmy inny problem – za ciasne łóżko, które na dodatek musieliśmy dzielić z twoją ośmioletnią siostrą. Nasza córeczka z jakichś powodów nie chciała spać w swoim pokoju. Co noc, niczym w jakimś horrorze, zjawiała się w naszej sypialni i bezceremonialnie wciskała się pomiędzy mnie i waszą rozespaną matkę. Trudno jest zasnąć, leżąc na na krawędzi posłania lub przytulając się policzkiem do ściany.

Przenosiłem więc twoją siostrę z powrotem do łóżeczka, ale gdy tylko kładłem ją na materacu, natychmiast otwierała oczy. Musiałem się więc przy niej kłaść i czekać, aż zapadnie w głęboki sen... Na drugi dzień budziłem się otulony pościelą w misie, a nasze dziewczątko, jak się domyślasz, smacznie spało u boku mamy... Sytuacja zaczynała być męcząca. Nie pomagały prośby, tłumaczenia, wieczorne modlitwy do anioła stróża czy pamiętający dawne czasy, zawieszony na wysokości głowy n i e z a w o d n y łapacz snów.

Pies czy koza?

Zakup większego łóżka nie wchodził w grę, po jego zainstalowaniu musielibyśmy nauczyć się chodzić po ścianach. Spanie z kozą? Hm... brzmiało interesująco, ale co by powiedzieli obrońcy praw zwierząt? Bez konsultacji z rabinem zdecydowaliśmy się nabyć innego czworonoga – małego kundelka. Nasza córeczka obiecała, że zaprzestanie swoich nocnych peregrynacji, jeśli tylko nad jej snem czuwać będzie bohaterski, wierny, mądry i przyjacielski superpies. Nie mieliśmy powodów, by jej nie wierzyć.

Zdecydowaliśmy się więc przygarnąć małego, przestraszonego kundelka, gdyż uznaliśmy, że w oczach dziecka nawet trzęsący się jak osika ratlerek będzie bohaterem na miarę wyszczekanej gwiazdy kina familijnego - psa Balto! Aby wzmocnić w córce przekonanie o sile i obronnym charakterze naszego psiaka, chciałem nadać mu imię Lwie Serce. Jednak z powodów praktycznych zaczęliśmy wołać na niego Tofik.

Życie to nie kreskówka

Twoja siostrzyczka była wniebowzięta. Przecież teraz pod jej łóżeczkiem, w kojcu pokrytym zabawnym wzorkiem w psie łapki, rządził nie kto inny jak Tofik – postrach potworów wszelkiej maści, czających się w mrocznych zakamarkach pokoju (i jej umysłu). W moim odczuciu warczenie i zadziorny szczek szczeniaka nie wzbudzały w nikim strachu – co najwyżej wybuchy śmiechu – ale jak już wspomniałem, dzieci widzą świat inaczej i nie miałem zamiaru wyprowadzać córki z błędu. Oczywiście byłem przygotowany również na sytuację, w której twoja siostra uznałaby obronne kwalifikacje szczeniaczka za niewystarczające i w związku z tym zaczęłaby ponownie wciskać się nam do łóżka.

Chcąc uniknąć tego scenariusza, ustaliłem z córką, że to na nią spada główny ciężar odpowiedzialności za nowego przyjaciela. A to oznaczało między innymi dotrzymywanie Tofikowi towarzystwa nie tylko na spacerach, ale również w nocy, kiedy pokój pogrąża się w mroku, a w przerażającą ciszę wkrada się skrzypnięcie podłogi albo dziwny stukot zza szafy.

Czytaj: Zostań gwiazdą rocka! - z cyklu "Stary pisze listy do syna"

Miało być lepiej... było gorzej!

Od momentu, w którym Tofik zamieszkał w naszym mieszkaniu, moje wybudzone ze snu dziecko słyszało już nie jedno, ale dwa łomoczące z trwogi serduszka. Potwory nie wystraszyły się psiaka i nasza córka wciąż przychodziła do nas spać. Muszę jednak przyznać, że dziewczyna okazała się nadzwyczaj odpowiedzialnym i pełnym empatii dzieckiem. Nawet w najczarniejszą noc nie zapominała o swoim małym, śpiącym w kojcu przyjacielu. Teraz, kiedy zjawiała się w naszym pokoju, trzymała na rękach ciepłą, skuloną kulkę. Spaliśmy już więc nie trójkę, ale w czwórkę, a choć Tofik był mały, to jakimś sposobem wydawał się zajmować najwięcej miejsca.

Pies – łamacz dziecięcych serc

Ach te hollywoodzkie brednie o psach, które świata nie widzą poza swoimi małymi opiekunami! Wszyscy twórcy tych słodkich bajek powinni trafić za kratki... w schronisku „Na Paluchu”! Niestety, szybko okazało się, że Tofikowi daleko jest do psiego ideału.

Po pierwsze, niechętnie dawał się głaskać. Nie lubił także, gdy brano go na ręce albo na kolana. Nie był co prawda samotnikiem, w końcu psy to istoty społeczne, jednak widać było, że najlepiej czuł się w bezpiecznej odległości od pozostałych członków swego stada. Czy może być coś gorszego dla małej dziewczynki niż pupil, który nie chce się do ciebie przytulać?

Tofik okazał się także bardzo niewdzięcznym psem. Chociaż nikt z całej naszej rodziny nie oferował mu tak częstych i długich spacerów, ile twoja siostra, to pomimo tego rudy drań okazywał jej najmniej zainteresowania. Największym jednak grzechem psa było to, że nie spełnił on – nawet nie próbował – pokładanych w nim nadziei, czyli nie został bodyguardem naszej córki. Uznał, że jego miejsce jest przy mnie i twojej mamie, a skoro tak, to i noce musi spędzać blisko nas, najlepiej w naszym łóżku...

Czytaj: Tato, co to są „blanty”? Czyli, czego słuchają nasze dzieci

Wracamy do punktu wyjścia

Wspominając tamte lata, nie mogę sobie przypomnieć, kiedy nasza córka przestała bać się ciemności. To stało się nagle. Z niewyjaśnionych przyczyn twoja siostra zaczęła zasypiać... i budzić się nad ranem we własnym pokoju! Czemu nie jestem w stanie umiejscowić na osi czasu tego ważnego, bądź co bądź, momentu z życia naszej rodziny? Pewnym wyjaśnieniem może być fakt, że choć nie musieliśmy już dłużej dzielić łóżka z ośmiolatką, to i tak wciąż wydawało się one zbyt ciasne, jakby nadal spały w nim nie dwie, ale trzy istoty, z których ta najmniejsza rościła sobie prawo do zajmowania największej powierzchni posłania. Może dlatego, gdy budzę się w nocy z uczuciem, że coś ciężkiego zalega na moich nogach, nachodzą mnie refleksje, że chyba należało posłuchać sprawdzonych rad rabina i zaadoptować kozę, a nie psa.

Ściskam,Twój stary

Więcej artykułów Pawła i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie jestemtwoimstarym.pl

Paweł Osetek
Paweł Osetek
Dumny ojciec dwójki dzieci, Ignacego i Zuzanny. Autor książki dla dzieci „Kleptek”. Z wykształcenia socjolog, z pochodzenia „słoik”, z uwagi na przekonania.... „konserwa”. Fan (dzięki Bogu jeszcze żywych) Rolling Stonesów.