Gdyby porównać bardzo małe dziecko do gry komputerowej, byłaby to ciągła wersja beta, przy której programiści w pocie czoła ciągle zmieniają oprogramowanie. Przy każdym włączeniu, nie masz pojęcia co cię spotka. Wszystko ulega zmianom.
Kiedy przyzwyczaiłeś się już, że przywiezione ze szpitala zawiniątko sobie leży, to bez ostrzeżenia zaczyna raczkować. Na chwilę odwracasz wzrok, okazuje się, że pociecha wesoło sobie stoi w łóżeczku, trzymając się barierki.
Czytaj: Kilka porad jak rzucić palenie, zanim dziecko zobaczy cię z papierosem
Któregoś dnia wracasz z pracy i widzisz, że stawia już kroczki, a za jakiś czas biega po domu. Do tego te zachodzące w stosunkowo krótkim czasie rewolucje to i tak wierzchołek góry lodowej, bo znacznie więcej zmian zachodzi w głowie dziecka.
Może zabrzmi to brutalnie, ale do pewnego momentu ciężko mówić o osobowej relacji z potomstwem. Z twojej perspektywy dziecko zajmuje się leżeniem, jedzeniem i wydalaniem. Z perspektywy dziecka… cóż, ciężko powiedzieć czy w ogóle istniejesz w tej perspektywie. Mówisz do niego, dotykasz, czytasz bajki, ale masz wrażenie, że to wszystko rzucasz trochę w powietrze. I siłą rzeczy przyzwyczajasz się, po czym po kilku tygodniach, kiedy zaczyna się rutyna, coś się zmienia. Dziecko nagle zaczyna na ciebie patrzeć, słucha jakby uważniej. Chyba po prostu jest ciebie świadome.
Czytaj: Zaakceptować fizjologię, czyli jak nauczyć się zmieniać pieluchy bez obrzydzenia
A potem robi bąbelki ze śliny. I ty się cieszysz. A jakiś czas później rodzicielską satysfakcję z rzeczywistością konfrontują kolejne skoki rozwojowe, podczas których dziecko zaczyna krzyczeć i marudzić. No i jak każdy człowiek w sytuacji stresowej, nie chce spać. Wpadasz w panikę, zastanawiasz się gdzie poniosłeś klęskę, po czym dowiadujesz się, że to kolejny punkt na liście etapów rozwoju dziecka.
I chociaż pamiętasz, że jeszcze kilkanaście tygodni wcześniej nie dostrzegałeś zasadniczej różnicy między kontaktem z własnym dzieckiem, a, dajmy na to, marchewką, to nagle ono postanawia kształtować własną osobowość. Pokazujesz mu twojego ulubionego pluszaka, żeby się uspokoił, albo żeby skupić jego uwagę? To go sobie weź! Dziecko już ma swoje ulubione przedmioty i wie co lubi, a co je nudzi. I kiedy dziecko zdaje sobie sprawę, że ty i ono to dwa podmioty, teraz ty musisz pogodzić się z tym, ze to nie zdalnie sterowany model i nie zawsze zrobi i polubi to co ty chcesz.
Czytaj: 4 rzeczy, których nie lubi niemowlę - co męczy i drażni niemowlaka?
PS. Podobno termin „skoki rozwojowe” nie jest używany przez pediatrów. Autor przy nim się nie upiera, ale uważa, że to bardzo wygodny sposób na opisanie rozwoju dziecka.
Więcej artykułów Mateusza i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie www.jestemtwoimstarym.pl