Każdy mężczyzna trochę inaczej przeżywa swoje ojcostwo. Zaczyna się to od pierwszych – czasem panicznych, czasem euforycznych, a niekiedy pełnych bezbrzeżnego zdumienia – reakcji na wiadomość o drugiej kresce. Facet, który do tej pory uważał się za pępek świata, musi zmierzyć się z faktem, że na świecie pojawi się ktoś, kto będzie teraz jeszcze ważniejszy... Każdy z nas zatem trochę inaczej zmaga się z tym trudnym do udźwignięcia ciężarem. Oto typowe sposoby na oswojenie i udźwignięcie roli ojca.
- Tata dokumentalista. Fotografuje niemal wszystko, niczym znani z turystycznych szlaków obywatele kontynentu azjatyckiego. Najchętniej zrobiłby sesję nawet podczas porodu, lecz na szczęście rozsądek żony na to nie pozwala. Jego zdaniem, trzeba zachować wszystko, bo przecież za kilkadziesiąt lat ze łzami w oczach każdy będzie chciał przeglądać zdjęcia i nagrane filmy. Niestety, czasem zapomina o systematycznej selekcji i obróbce dzieł. I wtedy zamiast nostalgicznego przeglądu niezapomnianych chwil, rodzina ogląda setki podobnych ujęć z jednej tylko wizyty na placu zabaw…
- Tata karierowicz. Widok swojego dziecka zna dobrze... ze zdjęcia w telefonie komórkowym, które oczywiście pokazuje każdemu, kto się nawinie. Pracuje dniami i nocami – ku zapewnieniu jak największej ilości złociszy na koncie, ale utrzymuje, że ku polepszeniu życia rodzinnego. Dla żony i potomka znajdzie czas w weekendy, i to tylko te wybrane. Za kilka lat się ocknie i stwierdzi: mam samochód i dom, ale straciłem najlepsze lata życia mojego syna/córki. Czy warto płacić taką cenę?
- Tata klaun. Jego głównym celem jest rozradowanie maleństwa. Robi z siebie wariata nawet w miejscach publicznych. Efekt? Żona niekiedy nie przyznaje się do powiązań z „tym panem”. Dziecko pewnie też by chciało uciec, ale jeszcze samo nie potrafi. Z drugiej strony rodzinka powinna ograniczyć odżegnywanie się od znajomości ze swoim mężczyzną, wszak wesoły tatuś może wzbudzić zainteresowanie samotnych kobiet mających potomstwo. Klaunów dotyka jeszcze jedna wada: trudno wrócić im do rzeczywistości – kiedy mają załatwić jakąś sprawę, są bezradni jak dzieci. Pozostaje mieć nadzieję, że malec będzie widział w tacie nie tylko kumpla, ale też opiekuna, który musi niekiedy wymagać.
- Tata konserwatysta. „Za moich czasów” – to właśnie jego ulubione powiedzonko. Żyje jakby w poprzedniej epoce i stara się wprowadzać metody działania, może nie ze średniowiecza, lecz… Pieluchy tetrowe odpuścił dopiero w momencie, gdy sam musiał je prać, zabawki woli kupować drewniane niż plastikowe, na kolkę i inne dolegliwości najlepsze są babcine sposoby. Zamierza wychować malucha na swoje podobieństwo, także w aspekcie uprawianego zawodu. Ktoś powinien mu powiedzieć, że mamy już dawno XXI wiek.
- Maminsynek. Każde słowo wypowiedziane przez jego mamę, czyli babcię niemowlaka, jest niczym prawda objawiona. „Skoro mamusia wychowała mnie na takiego wspaniałego mężczyznę, to trzeba jej słuchać” – w sumie brzmi to logicznie. W efekcie mamisynek często bywa w konflikcie z żoną, która… z podobnych przyczyn słucha swojej rodzicielki lub wręcz przeciwnie, chce robić wszystko „pod prąd”. Jeśli się w porę nie opamiętają, wybuchnie rodzinna wojna, jakiej nie znają nawet Kargule ani Pawlaki.
- Mr Google. Ulewanie, zbyt częsty płacz, wysypka, wybór mleka, fotelika, butelki, sposobu ubierania – we wszystkich sprawach prosi o pomoc internet. Traktuje go jako wyrocznię, a czego tam nie znajdzie, uważa za nierzeczywiste. A to, że czasem kilka podpowiedzi przeczy sobie, no cóż, teściowa też się myli… To osobnik z gatunku tych, którzy pod wpływem „rozkazu” nawigacji GPS wjeżdżają do rzeki.
- Narzekacz. Twierdzi, że kocha swoje dziecko, ale… Maluch za wcześnie wstaje, za dużo płacze, robi kupę w nieodpowiednim momencie, nie można zrozumieć, czego chce. Poza tym żona miewa humory, obiad znów był przesolony (lub w ogóle go brakowało), teściowa za często dzwoni… Dla niego białe zawsze będzie czarne, a czarne nie do wybielenia. Mógłby być autorem słów piosenki śpiewanej przez Kasię Klich: „Zamienię ciebie na lepszy model”.
- Niedowiarek. Siedzi, patrzy i nie wierzy, że to właśnie za jego przyczyną na świecie pojawiło się to małe cudo. Dlatego czasem dotyka rączek, analizuje każdy ruch, spojrzenie malucha. Żyje w pozytywnym transie, ciągle „na orbicie” i nie dopuszcza myśli realnych. Jest zaskoczony, gdy proza egzystencji szykuje mu kolejne, nie zawsze miłe niespodzianki.
Nieważne, jakim typem ojca jesteś. Ważne, byś kochał swoje dziecko i był dobrym tatą, dającym wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.