Szamponetka Pandory

2020-01-20 15:11

Drogi synu,

Puszka pandory

i

Autor: Getty Images

Spis treści

  1. Wakacje w kolorze miedzi!
  2. Farbowanie to dopiero początek!
  3. O jeden kolczyk za dużo!
  4. Happy Tree Friends!
  5. Wyłącz komp i włącz się do zabawy z dzieckiem!

jestem niezwykle wdzięczny losowi, że moje dzieci przyszły na świat, zanim kobiety zaczęły nagminnie rodzić niemowlaki z fioletowymi czy seledynowymi kępkami włosów na głowach i z kolczykami w pępkach. Wyzwania wychowawcze, przed którymi stoją rodzice w czasach, gdy ciało stało się projektem estetycznym, przerosłyby moje ojcowskie (anty)talenty i możliwości.

Wakacje w kolorze miedzi!

Dziś obserwując fryzury na głowach przedszkolaków z rozbawieniem wspominam swoje przerażenie na widok twojej siostrzyczki, która w wieku jedenastu lat postanowiła nadać włosom miedziany odcień. Profesjonalnej aplikacji koloru podjęły się wasze kuzynki, u których oboje spędzaliście wakacje. To one dokonały wyboru szamponu koloryzującego. Według informacji umieszczonej na opakowaniu szamponetki odcień miał zniknąć po kilku myciach włosów. Niestety, twoja siostrzyczka postanowiła zademonstrować swoje twarzowe nakrycie głowy wszystkim koleżankom. Chcąc zatem utrwalić efekt, nie zmoczyła włosów przez dwa tygodnie. Zadziałało. Ku mojemu przerażeniu pierwszego września moja córeczka poszła do szkoły w lśniącym hełmie! Tamtego roku była jedynym uczeniem w całej szkole podstawowej, które miało pofarbowane włosy!

Farbowanie to dopiero początek!

Tamtego dnia zrozumiałem również, że twoja siostra wchodziła w okres kształtowania swojej tożsamości. Niestety, z jakiegoś powodu podkreślanie „odkrytej” indywidualności z reguły odbywa się poprzez oszpecanie swego wyglądu. Moje przewidywania zaczęły się sprawdzać. Włosy córeczki zaczęły zmieniać swój kolor wraz z upływem kolejnych pór roku. W jednym uchu pojawił się kolczyk.

Wbrew temu, co mówili naukowcy o efekcie cieplarnianym, świat musiał wkraczać ponownie w epokę lodowcową, gdyż twoja siostra codziennie nosiła grube, pokutne swetry. Na szczęście przyciężkie buciory (swoją wagą dorównujące włoskiemu obuwiu z betonu) sprawiały, że moje dziecko kompletnie nie odleciało, ale wciąż szurało po ziemi. Mogłem powiedzieć – nie jest najgorzej, ba, jest nawet zabawnie. Niestety, w moich uszach coraz częściej wybrzmiewał komunikat, że ktoś z grona przyjaciół twojej siostry zainstalował sobie kolczyk w nosie, przebił wargę albo skroń w okolicy łuku brwiowego. Zaczynało robić się niebezpiecznie.

O jeden kolczyk za dużo!

Mówiąc oględnie, nie jestem fanem piercingu, lecz mój brak entuzjazmu do tego typu modyfikacji ciała nie wynikał tylko ze względów estetycznych. Nie chciałem oczywiście, aby córka przypominała „dziewczynę z badziewiem na twarzy” (patrz Pulp Fiction), chociaż kochałbym ją nawet w takiej tarantinowskiej wersji. Tym, co najbardziej przemawiało przeciw ćwiekom w skórze, była troska o jej zdrowie.

Przekłuwanie języka czy przerabianie płatków usznych na naleśniki za pomocą tuneli jest niebezpieczne. Pierwszy zabieg grozi uszkodzeniem nerwu, drugi stanowi przyczynę częstych infekcji małżowiny. Jednak nie do końca wierzyłem, że medyczne i statystyczne argumenty przeciw kolczykowaniu tych miejsc przemówią córce do rozsądku. Przecież jej przyjaciołom n i c s i ę n i e s t a ł o! Czy miałem wdawać się w nieprowadzące do niczego dyskusje, czy też próbować inaczej przemówić do wyobraźni?

Happy Tree Friends!

Pamiętasz kreskówki o uroczych leśnych zwierzątkach, które ginęły w niewysłowionych męczarniach? W każdym odcinku te głupiutkie i gapiowate stworzonka uruchamiały lawinowo narastający ciąg nieszczęśliwych zdarzeń, którego zwieńczeniem była animowana jatka. Sceny nadziewania futerkowych słodziaków na o s t r o zakończone przedmioty swoim rozmachem mogły zawstydzić najkrwawszy film gore. A na pewno były w stanie pobudzić wyobraźnię nastolatki do stworzenia takiej oto wizji:

Dziewczynka w zbyt ciężkich butach szura zmęczonymi nogami po chodniku. W pewnej chwili zawadza o wystającą krawędź płyty chodnikowej. W zwolnionym tempie leci na chodnik, ale zanim upadnie, zahacza wbitym w brew kolczykiem o krzak. Kolczyk rozrywa skórę, ale wciąż trzyma się na swoim miejscu, a dziewczynka ląduje ma płytach zaplątana w gałęzie. Leje się krew, gdy nagle przy dziecku wyrasta staruszek, który bezskutecznie usiłuje wyzwolić głowę dziewczynki z pułapki. Szarpie za włosy coraz mocniej, biedaczka krzyczy, ale staruszek jest głuchy na jej przejmujące wrzaski, gdyż tego dnia zapomniał włożyć aparaty słuchowe... Fani ww. kreskówki dopowiedzą sobie dalszy przebieg wypadków.

Wyłącz komp i włącz się do zabawy z dzieckiem!

Nie obawiaj się synu, żartowałem, nawet przez myśl mi nie przeszło, by pokazać wam ku przestrodze tę chorą kreskówkę. W ramach żartu podzieliłem się jednak tym pomysłem z waszą matką. Zanim do niej dotarło, że to dowcip, tak zmyła mi głowę, że gdybym miał pofarbowane włosy, te natychmiast odzyskałyby naturalny kolor.

A wracając do tematu: ostatecznie los obszedł się z mną dość lajtowo. Jak wiesz, twoja siostra nie zmieniła małżowiny w metalowy przewód do przetykania rur, nie wytatuowała sobie oczu, nie przecięła języka, ani nie zaszyła pod skórą żadnych implantów. Szampon koloryzujący to nie puszka Pandory – jego otwarcie, nawet w dość wczesnym wieku, nie musi wywołać lawiny nieszczęśliwych zdarzeń. Zamiast więc marnować czas na oglądanie Happy Tree Friends, wybierz się z córką na koncert. I uwierz w Happy End.

Ściskam,

Twój stary

Paweł Osetek
Paweł Osetek
Dumny ojciec dwójki dzieci, Ignacego i Zuzanny. Autor książki dla dzieci „Kleptek”. Z wykształcenia socjolog, z pochodzenia „słoik”, z uwagi na przekonania.... „konserwa”. Fan (dzięki Bogu jeszcze żywych) Rolling Stonesów.