Takie tam, ojcowskie gatki...

2019-12-20 10:07

Drogi synu, natknąłem się ostatnio w Internecie na pewien mem, który wyjaśniał bardzo trudne do zapamiętania fińskie słowo kalsarikännit...

Takie tam, ojcowskie gatki...

i

Autor: Getty images

Spis treści

  1. Polska wersja kalsarikännit
  2. Bolesny rachunek zysków i strat
  3. Big Brother patrzy!
  4. Ojciec, ale o co cho...?
  5. Majtki majtkom nierówne

Wskazuje ono, co potwierdzają inne, wiarygodne źródła, na dość szczególną formę spędzania czasu, która polega na siedzeniu w domu w samej bieliźnie i popijaniu alkoholu (czemu zapewne towarzyszy oglądanie telewizji lub słuchanie muzyki). Mówiąc dosadnie, pojęcie to oznacza... upijanie się w samych gaciach.

Polska wersja kalsarikännit

Zwyczaj ten ma wieloletnią, lecz zanikającą tradycję również w Polsce, choć celebrowany jest w nieco zmodyfikowanej i nie tak widowiskowej jak w Finlandii formie.

Podtrzymują go spracowani, przywiązani do obyczajów i piwa ojcowie, którzy we własnym mieszkaniu lubią chodzić ubrani jedynie w wyciągnięty podkoszulek na ramiączkach i w slipy (w zasadzie niepotrzebne ze względu na długość podkoszulka), ze schłodzoną butelką w dłoni.

Polskie słowo oznaczające tę ginącą filozofię szczęścia brzmi – obciachowy stary. Twórcami tego pojęcia są nastolatkowie – najbardziej okrutna forma istnienia we wszechświecie.

Bolesny rachunek zysków i strat

Po czym poznać, że jesteś ojcem nastolatka? Po tym, że twoje prawa zostają gwałtownie ograniczone. Tracisz prawo wchodzenia do pokoju dziecka (możesz tutaj nie wbijać, tato?), prawo wyrażania swoich sądów (możesz przestać mnie krytykować?) i, co najboleśniejsze, możliwość epatowania otoczenia swoim sexy brzuchem i bladymi, niczym nieosłoniętymi kończynami dolnymi (Jezu! Wrzuć coś na siebie, za chwilę wpadnie tu Ania).

No właśnie, zapomniałem dodać, że jako ojciec coś tracisz, ale i zyskujesz... tabun nowych, wrzeszczących lokatorów!

Czytaj: Trudny okres dojrzewania: jak radzić sobie z buntem dorastającego dziecka?

Big Brother patrzy!

Koledzy i koleżanki nastoletniego dziecka. Pojawiają się bez zapowiedzi. Są wszędzie. Siedzą na podłodze korytarza, którym akurat podążasz do toalety. W ubikacji, z której bardzo chciałbyś skorzystać. W lodówce, z której masz nadzieję wyjąć małe schłodzone do obiadu.

Przybywają o dowolnej porze. Znikają po północy lub nad ranem (Tato, Piotrek nie zdąży na pociąg do Zielonki, przenocuje u nas, okay?) Są głusi na twoje potrzeby, na przykład na potrzebę snu. Sami przecież nie chodzą do pracy.

A kiedy przez nich zaśpisz lub z powodu niewyspania zaśniesz nad nudnym zleceniem, nie napiszą ci usprawiedliwienia. Są głusi, ale wszystko widzą. I dlatego nie wolno ci dać upustu swojej fantazji i od czasu do czasu objawić się światu w swojej ukochanej kreacji – w sfatygowanej bieliźnie!

Czytaj: Dziecko gwarantem bałaganu - czyli dlaczego nie ma szans na to, żeby panować nad wszystkim

Kłótnia starych przy dziecku - czy zatykać dzieciom uszy?

Ojciec, ale o co cho...?

W całej tej martyrologicznej gadaninie nie chodzi mi tak naprawdę o łamanie praw ojców do paradowania po domu w skąpym przyodziewku. Nie jestem ekshibicjonistą czy swingersem i przyjmowanie gości w tekstylnym listku figowym uważam za niegrzeczne i krępujące.

Chcę jedynie pokazać, że życie w małym mieszkaniu z dużym dzieckiem niesie ze sobą pewne niedogodności. W pewnym momencie dostrzegasz, że twój dom przestaje być twoim zamkiem, azylem, a zaczyna pełnić funkcję ciasnej poczekalni, w której musisz się kontrolować. Twoja prywatność zostaje wystawiona (z reguły w godzinach wieczornych) na widok publiczny.

Są ludzie, którym to nie przeszkadza i którzy uważają kontakt z młodzieżą za bardzo interesujący, a nawet zabawny. Nie powiem, czasami twoi koledzy wywoływali na mojej twarzy delikatny uśmiech.

Nigdy nie zapomnę dość wylewnego młodego człowieka, który opuszczając nasze mieszkanie, pożegnał się z twoją matką w sposób nieco wykraczający poza przyjęte konwenanse: zamaszystym ruchem objął ją, przyciskając do klatki piersiowej i poklepał kilka razy po plecach.

Chłopak ten był u nas pierwszy raz i nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Ale przyznaję, widok mojej małżonki zszokowanej bezpośrednimi manierami młodzieńca – bezcenny!

Jednak to nie dla tych komicznych chwil tolerowałem wszechobecność twoich przyjaciół w naszym ciasnym mieszkaniu. Godziłem się dzielić swój azyl ze stadem małolatów z innego powodu: miałem cię, zbuntowany podrostku, na oku.

Obcowanie, czasem męczące, z rozwrzeszczaną młodzieżą było ceną, jaką płaciłem za bezcenne z punktu widzenia rodziców informacje: gdzie jest ich dziecko, co robi i z kim się zadaje.

Czytaj: Przygotowany jak ojciec - czyli co mieć zawsze przy sobie w plecaku, kieszeni i w głowie

Majtki majtkom nierówne

Zacząłem od bielizny i na niej zakończę, gdyż zżymanie się na ojca z powodu jego upodobania do odpoczywania w kalesonach jest kolejnym przejawem młodzieńczej hipokryzji. Przecież bawi was idiotyczny i nieprzyzwoity Dzień Jazdy Metrem Bez Spodni!

Dlaczego paradowanie w markowych gaciach po peronie jest cool, a siedzenie z odsłoniętymi nogami przed telewizorem trzeba od razu dissować? Nie próbuj nawet odpowiadać, to było pytanie retoryczne. Zresztą, jak już wspomniałem, majtki nie są przedmiotem tych dociekań.

Potraktuj tę gadaninę jako przydługą dygresję poczynioną przed zadaniem właściwego pytania: czy w kalendarzu kochanej młodzieży mógłby pojawić się, przynajmniej raz, Dzień Bez Wizyty Kumpli?

Ściskam i liczę na wyrozumiałość.Twój Stary

Więcej artykułów Pawła i innych odjechanych Ojców znajdziesz na stronie jestemtwoimstarym.pl

Paweł Osetek
Paweł Osetek
Dumny ojciec dwójki dzieci, Ignacego i Zuzanny. Autor książki dla dzieci „Kleptek”. Z wykształcenia socjolog, z pochodzenia „słoik”, z uwagi na przekonania.... „konserwa”. Fan (dzięki Bogu jeszcze żywych) Rolling Stonesów.