Dzisiejsi ojcowie są o wiele bardziej zaangażowani. Oczywiście były wyjątki, ale w pokoleniu moich rodziców czy dziadków rzadkim widokiem był tata, który przewija dziecko czy wstaje do niego w nocy. Kiedyś mężczyzna faktycznie „pomagał”, dziś już dobrze wiemy, że rodzice tak samo zajmują się młodym człowiekiem.
Wiemy, że tata może to samo, co mama, ale wciąż niektórzy są w szoku, gdy widzą w przestrzeni publicznej mężczyznę z dzieckiem. „Zaangażowany ojciec” (oczywiście nikt tak nie mówi o kobiecie, my po prostu robimy to, co jest naszym zadaniem) jest traktowany jak jajko, któremu trzeba wszystko pokazać, podpowiedzieć, co ma zrobić, pomóc, aby na pewno wszystko udało mu się załatwić.
Czasem ma to swoje plusy, mężczyźnie łatwiej jest załatwić pewne sprawy, mu wybaczane są różne „grzeszki”. On mógł pomylić godzinę wizyty, zapomnieć o tym, że do przedszkola trzeba było przynieść ususzone liście. Mama od razu jest na straconej pozycji.
Są i minusy. Mężczyźni są traktowani, jakby mieli dwie lewe ręce, pierwszy raz zostali sam na sam z dzieckiem. Każdy ich krok jest śledzony, sprawdzane jest, czy na pewno wie, co robi.
Mateusz Sieradzan, znany jako Pan Pielęgniarka, apeluje, aby pozwolić ojcom zajmować się dziećmi.
Tata z dzieckiem u lekarza? Da radę!
Tata z dzieckiem w przychodni nie dziwi. Pod warunkiem, że obok jest i mama malucha. Ale mężczyzna sam z niemowlęciem? Niemożliwe.
Swoimi przemyśleniami dotyczącymi wizyt z dziećmi w przychodni podzielił się Mateusz Sieradzan, ratownik medyczny i pielęgniarz (a prywatnie - tata szóstki maluchów). Na opublikowanej na profilu @panpielegniarka rolce możemy zobaczyć tatę, który przychodzi z dzieckiem do lekarza. A ten nie tego się spodziewał.
Moje PRZERYSOWANE przemyślenia z wizyt z dziećmi w przychodni. Tak, zdaje sobie sprawę, że ojcowie sami z dziećmi w przychodniach to niewidoczny procent. Tym bardziej zachęcam ojców! Chodźcie z dziećmi! A wszystkich innych, by traktować nas normalnie. Dlaczego to takie dziwne, że rodzic jest ze swoim dzieckiem na wizycie?
- czytamy w opisie rolki na profilu @panpielegniarka.
Lekarz boi się, że tata sobie nie poradzi, że dziecku stanie się krzywda. Mówi do ojca, jakby ten nie rozumiał, co się dzieje, jakby pierwszy raz trzymał maluszka w rękach, nie wiedział, jak się nim zajmować. Jest z nim sam na sam? To niemożliwe!
Mama wie lepiej? Niekoniecznie
Potrzebne są jakieś informacje o dziecku? Ile waży, co je, co mu dolega?
Da pan żonę na głośnomówiący
- słyszymy na nagraniu.
Podobne słowa słyszy wielu ojców. „Proszę zapytać żonę”, „żona będzie wiedziała”, „żona pewnie już to robiła”. A przecież i tata doskonale sobie poradzi, w końcu też jest częścią rodziny.
Jest i druga strona medalu. „Niech mama zobaczy, tak to trzeba robić” - słyszy kobieta, chociaż obok jest i tata dziecka. Bo to mama jest za wszystko odpowiedzialna, ma wszystko dopilnować, nie może o niczym zapomnieć. A tata? Przecież on „pomaga”, nie można od niego niczego wymagać.
Wiem, że generalnie jako ojcowie mamy inny styl opieki, ale nie powiedziałbym, że gorszy. Weźcie nam zaufajcie trochę, co. Dajcie nam zajmować się dziećmi po naszemu
- prosi Mateusz Sieradzan.
A ja się do jego apelu przyłączam (jako matka, od której czasem wymaga się, aby patrzyła, czy ojciec na pewno wie, co robi).