Spis treści
Pewnie to zauważyłaś: większość z twoich znajomych w chwili, gdy oznajmisz im radosną nowinę, zaczyna traktować cię z większą atencją i delikatnością. Czasem cię to irytuje, bo masz wrażenie, że obchodzą się z tobą jak z jajkiem. Aż pewnego dnia przychodzi moment, kiedy zaczynasz czuć się trochę obco wśród swoich bezdzietnych przyjaciół.
Pewnego dnia zauważyłam, że moja przyjaciółka kolejny raz opowiada mi o tym, jak siedziała do nocy w pracy, a potem poszła na imprezę do białego rana!. Niedawno, wymieniałyśmy się takimi historyjkami...
Tak, znajomi mogą pozwolić sobie na intensywną pracę, przebalowane noce, ciekawe podróże, a ja za nimi nie nadążam, bo nie pozwala mi na to samopoczucie, no i muszę cały czas pamiętać, by nie zaszkodzić dziecku.
Ale nie poddałam się rozżaleniu – ciąża nie jest stanem, który wymaga towarzyskiej izolacji. Przeciwnie – podtrzymywanie i nawiązywanie kontaktów pozwoliło mi dotrwać do końca ciąży w niezłym stanie psychicznym, gładko przejść z fazy oczekiwania do etapu aktywnego macierzyństwa.
Nadal w pracy
Przed zajściem w ciążę pracowałam na pełen etat. Czułam się dobrze, a moja ciąża przebiegała prawidłowo, więc nie uciekaj na zwolnienie. Zwłaszcza że lubiłam swoją pracę i chciałam po urodzeniu dziecka do niej wrócić.
Postanowiłam wykorzystać czas, który mi pozostał, by przygotować współpracowników na szok, jakim miał być okres mojego urlopu macierzyńskiego. Pozamykałam i przekazałam ważne sprawy, zorganizowałam wszystko tak, by jak najmniej odczuli moją nieobecność i po roku czy dwóch przyjęli mnie z otwartymi ramionami.
Nie ukrywam, zależało mi na zaskarbieniu sobie ich wdzięczności, bo wiedziałam, że to mi ułatwi powrót do pracy po urlopie. Ponieważ byłam zżyta z koleżankami i kolegami, podtrzymywałam kontakty z nimi także wtedy, gdy już wylądowałam w domu na L4. To zajęło moje myśli i sprawiło, że nie miałam wrażenia, że wypadam z obiegu.
Życie towarzyskie
Na ostatnie tygodnie ciąży musiałam zrezygnować z pracy i innych atrakcji. Do tej pory prowadziłam aktywne życie, a teraz zmuszona byłam zwolnić tempo. No cóż... czułam się z tym dziwnie. Miałam poczucie osamotnienia: znajomi mieli swoje sprawy, mąż siedział w pracy, a ja snułam się po domu, wycierając kurze, gotując obiad albo szykując ciuszki dla maleństwa.
To prawda, że kobieta, prowadząc dom, zawsze znajdzie sobie jakieś zajęcie, ale nie o to chodzi, żeby zabić czas, tylko żeby nie popaść w melancholię. Miałam wrażenie, że spadam w pustkę, gnębiły mnie ponure myśli, obawy o zdrowie maleństwa.
Musiałam z kimś o tym porozmawiać. Z mamą, z przyjaciółką, z siostrą czy koleżanką, która już jest mamą. Nie mogłam wyjść ze swoich czterech ścian, choćby na krótki spacer czy do kawiarni na spotkanie z przyjaciółką, choć zmiana otoczenia i nowe wrażenia rozproszyłyby moje złe myśli. Ale zapraszałam rodzinę i przyjaciół do siebie. Wpadali na krótko, ale za to możliwie często.
Krąg wtajemniczonych
Gdy masz wrażenie, że ciąża oddala mnie od środowiska, w którym się do tej pory obracałam, moja przyjaciółka od lat starająca się o dziecko zwróciła mi uwagę na pewnie ważny szczegół. Powiedziała, że przeżywam właśnie coś, co nie jest dane każdej kobiecie.
Miałam zostać matką, a macierzyństwo to rodzaj wtajemniczenia. To nie tylko wiedza o charakterze czysto praktycznym. Ciążę i poród wiele kobiet odczuwa jak coś mistycznego,co trzeba samej przeżyć, żeby zrozumieć.
Top dało mi do myślenie. Zrozumiałam, że najlepiej zrozumieją mnie kobiety w podobnej sytuacji. Poszukałam z nimi kontaktu, co nie było trudne, dzięki internetowi. Na grupach dla przyszłych mam znalazłam mnóstwo pasjonujących wspólnych tematów do rozmowy dziewczynami, które niedawno urodziły dziecko.
Kilka fajnych dziewczyn spotkałam osobiście w poczekalni u ginekologa, na spacerze w parku, w sklepie. Byłam zdumiona, jak wiele man wspólnego z kobietą w ciąży, którą przed chwilą poznałam! Młode matki to fajna, solidarna paczka...