Pani Krystyna zmarła niecały miesiąc temu. Była w 7. miesiącu ciąży, gdy z krwotokiem trafiła do szpitala. Lekarze stwierdzili śmierć dziecka i przeprowadzili cesarskie cięcie, którego jednak kobieta nie przeżyła. Na razie prokuratura nie dostrzegła zaniedbań w działaniach personelu szpitalnego, co nie zmienia faktu, że w Świeciu doszło do ogromnej tragedii. Pani Krystyna osierociła 6 dzieci, o prawa do których walczy teraz jej partner.
Kobieta zmarła po cesarskim cięciu
Rafał Szymański był związany ze zmarłą przez 8 lat. Jest biologicznym ojcem dwóch najmłodszych dziewczynek, ale razem z partnerką opiekował się również jej czterema synami z pierwszego małżeństwa. Razem z Krysią czekali na małego Franka. Mieli przygotowane już rzeczy dla dziecka i wózek. Zawsze żyli skromnie, ale dawali radę utrzymać siebie i dzieci.
Wszystko skończyło się 29 maja. W nocy kobieta dostała krwotoku, po którym trafiła do szpitala, gdzie w wyniku cesarki urodziła martwe dziecko. Sama również zmarła. Pan Rafał zamierza walczyć o opiekę nad cała szóstką dzieci, bo nie wyobraża sobie rozdzielenia rodzeństwa i rodziny, którą stworzyli.
Czytaj również: Dorota była w 5. miesiącu ciąży, zmarła w szpitalu. W końcu znamy przyczynę śmierci
Biologiczna matka ją porzuciła, bo ma zespół Downa. Ten mężczyzna się nie wahał
Chcemy zostać z wujkiem!
W polsatowskim programie "Interwencja" dziennikarze rozmawiali zarówno z synami zmarłej kobiety, jak i z ich opiekunem. Wszyscy są zgodni, że to jest ich dom i tu chcą dalej żyć w siódemkę. "Rozmawialiśmy z wujkiem i podjęliśmy taką decyzję. Nie chcemy do taty, tu się wychowaliśmy, to jest przywiązanie” – mówi 16-latek, najstarszy z chłopców, w programie "Interwencja".
Problemem jest decyzja sądu, która może być niekorzystna dla mężczyzny. Rafał Szymański stara się o opiekę nad czwórką dzieci partnerki, ale nie pracuje, a warunki mieszkaniowe rodziny mogą być powodem nieprzyznania mu praw do dzieci. Dom wymaga remontu, nie jest ocieplony, brakuje w nim ogrzewania, ale mimo to dzieci nie chcą go porzucać.
Do biologicznego ojca dzieci nie chcą wrócić, nie chce tego również sam pan Rafał: jego zdaniem tam są jeszcze gorsze warunki, nie ma nawet łazienki, poza tym wcześniej dochodziło tam do przemocy.
"Zależy mi, żeby to wyremontować, żeby chłopaki i dziewczyny mieli swoje kąty. To jest dla mnie na razie najważniejszy cel. I jakby tu ktoś jeszcze przyszedł pomóc w tym... Ja sobie radzę, ale jeden albo dwóch do pomocy, to poszłoby sprawniej" - tłumaczył mężczyzna.
Rodzina potrzebuje wsparcia
Mężczyzna po śmierci partnerki musiał zrezygnować z pracy, aby zająć się dziećmi, zresztą pracodawca i tak nie przedłużył mu umowy. Skupił się więc na remoncie domu, w którym pomagają mu starsi chłopcy.
Chcą wykończyć wszystkie pomieszczenia, zrobić ogródek, o którym marzyła ich mama, może taras. -Chciałbym wymienić okna i przede wszystkim ogrzewanie na centralne, bo obecnie mamy dwa piece kaflowe. To jest najpilniejsze, bo podgrzać wodę na kąpiel dla dzieciaków jest bardzo trudne. Trzeba też wyremontować łazienkę i to jest najgorsze, bo płytek sam nie położę - opowiada pan Rafał.
Rodzina potrzebuje wsparcia i pomocy finansowej. Siostra zmarłej pani Krystyny, Weronika Sadzikowska, otworzyła konto bankowe, na które można wpłacać darowizny na remont domu.