Chociaż jest coraz więcej głosów "za", wesele bez dzieci to nadal rzadkość. Póki co myśli się raczej o specjalnym menu i animacjach dla najmłodszych. Nowożeńcy dbają, aby małym gościom niczego nie brakowało.
Przed laty dzieci też dobrze się bawiły na weselach, ale nikt jakoś specjalnie się o to nie troszczył. "Animacje? A gdzie tam" - wspomina nasza czytelniczka. Oddaję głos pani Anecie.
"Nie na wszystkie wesela moje dzieci były zapraszane"
Trafiam ostatnio na różnego rodzaju weselne aferki. Tu nie można z dziećmi, tam zastanawiają się, jakie animacje będą najlepsze, a jeszcze inni nie pomyśleli, że bąbelki nie jedzą flaczków. Zgrozo! Sama mam dzieci, kocham je mocno, ale życie nie musi się kręcić wokół nich, na pewno nie życie innych osób.
Trochę ślubów i wesel mamy za sobą. Nie na wszystkie moje dzieci były zapraszane, a i nie na wszystkie je zabieraliśmy. Też chciałabym się trochę pobawić po dorosłemu, a "mama" odmieniane przez wszystkie przypadki nie pomaga. Gdy dzieci są pod moją opieką, nie mogę pozwolić sobie na żadne szaleństwa, jestem za nie odpowiedzialna, nie muszą mi o tym przypominać żadne przepisy. Nawet gdybym chciała, wciąż jestem w trybie zadaniowym, nie poplotkuję, nie potańczę, bo sprawdzam, czy dziecko nie biegnie w kierunku oczka wodnego.
Nie wydaje mi się, żeby dzieci jakoś cierpiały, jak nie ma ich na weselu to są u dziadków, żyją swoim najlepszym życiem. A jak są to mają nas, też są szczęśliwe, bo poświęcamy im sto procent uwagi, nie bacząc na weselne zabawy i przyśpiewki.
Przeczytaj także: Co robić z dzieckiem na weselu? Zabierać je na wesele czy nie?
"Remiza i duży pokój - to sale zabaw z tamtych lat"
Jest jeszcze "a za moich czasów". Nie pamiętam wielu wesel na których byłam, jakoś nikt nie chciał się hajtać co sobotę. W mojej głowie jest jedna impreza, jest ważna, bo wtedy pierwszy raz miałam dorosłe, cieniutkie rajstopy, a nie te prążkowane, z dwoma szwami wskazującymi tył. Niestety, błyskawicznie się podarły, wróciłam do tych bawełnianych (?) o wiele szybciej, niż chciałam.
Zdjęcia to moje dowody, dzięki nim wiem, że wesela były, a mnie na nie zapraszano (czy raczej - nikt mnie z nich nie wyganiał). Cóż, raczej daleko im do tych organizowanych współcześnie. Remiza i duży pokój - to sale zabaw z tamtych lat. Królowały girlandy z balonów, łańcuchy z krepiny i wszechobecne serpentyny.
Weselne menu? W kuchni najczęściej stał ktoś z rodziny, założę się, że o modyfikacje pod dzieci było łatwiej niż teraz, no i bez dodatkowych opłat. W sumie to nie wiem, czy w ogóle miałam własne siedzenie, założę się, że i tak byłam w ciągłym biegu, a jeść mogłam gdzieś z boku, nie musiałam mieć miejsca przy stole.
Przeczytaj także: Pokazał, co robią dzieci na weselach. "Właśnie dlatego się ich nie zaprasza"
"Animacje? A gdzie tam"
Animacje? A gdzie tam. Zawsze znajdzie się młody duchem wujek, który zabawia towarzystwo, to ten jeden, który chce się bawić w berka i w chowanego pod obrusami. Pewnie i na imprezkach, na których bywałam był taki, to on był weselnym animatorem. Mam zdjęcia w balonach, pewnie i one były atrakcją.
Przeczytaj także: "I wy się dziwicie, że ludzie nie chcą dzieci na weselu...". Incydent, który zepsuł wielkie wejście
"Kiedyś spało się na złączonych krzesłach"
Z wesel sprzed lat pamiętam jeszcze, że moja koleżanka z klasy niosła obrączki. Ubrana w sukienkę z komunii, na głowie piękne loki... Ale jej zazdrościłam! Była niczym mała panna młoda, mnie nigdy się to nie udało. Za mało ślubów, zdecydowanie.
Alkohol, papierosy - nikt jakoś nie patrzył, czy obok jest dziecko. Dziś wynajmuje się pokoje nad salami, kiedyś spało na złączonych krzesłach, przykryte jakąś marynarką. Czy było lepiej? Nie wiem. Czy spaczyło mnie na całe życie? Jak widać niewiele pamiętam, więc chyba traumy nie mam.
Przeczytaj także: Ten taniec weselny robi furorę w sieci. Tata wszedł w buty pana młodego i skradł show