Spis treści
- Mały historyk przy rodzinnym stole
- Tradycje rodzinne dają dziecku poczucie bezpieczeństwa
- Odrobina filozofii czyli uczmy dzieci na naszych błędach
- Po co to wszystko?
Takie rozmowy dla dzieci są interesujące nie tylko w Boże Narodzenie i od święta. Gdy córka miała trzy, cztery, pięć lat jej ulubionym "historycznym tematem" były opowieści o jej narodzinach i o tym, co działo się rok, dwa, trzy lata wcześniej. Mogła bez końca słuchać jak zareagowały na jej pojawienie się na świecie babcie, dziadkowie, ciocie, kiedy powiedziała pierwszy raz "mama", postawiła pierwszy kroczek, pierwszy raz starła sobie kolano. Gdzie spędziła pierwsze wakacje, kogo lubiła, czego się bała.
Mały historyk przy rodzinnym stole
Teraz jej ciekawość budzi historia rodziny. Zadaje bardzo szczegółowe pytania. A ja się cieszę, bo umiem na nie odpowiedzieć, tak jak umieli zaspokoić moją ciekawość moi rodzice i dziadkowie. Czasem pomyślę sobie "moja krew". Bo dla mnie i dla mojego rodzeństwa "od zawsze" ważna była wiedza o tym, co robili przodkowie. Niektórzy znajomi zarzucali mi snobizm, inni szperanie w starych dokumentach uważali za rodzaj łagodnej obsesji, a dla mnie było to ważne, bo dawało mi poczucie bezpieczeństwa, pomagało odnaleźć się we wspólnocie i wzmacniało poczucie własnej wartości. Motywowało również do działania. No bo skoro babcia poradziła sobie ze wszystkim, mimo dwóch wojen i rewolucji, to ja nie mogę być gorsza. Dlatego cieszy mnie, gdy moja córka zadaje takie same jak ja kiedyś pytania.
Tradycje rodzinne dają dziecku poczucie bezpieczeństwa
Okazuje się, że takie pytania zadaje większość dzieci. Szkoda, że nie wszystkie otrzymują na nie odpowiedzi. Ta dociekliwość w kwestiach historii rodziny ma swoje uzasadnienie w potrzebach rozwoju emocjonalnego dziecka. Ono po prostu potrzebuje uporządkowanego świata, a porządek płynący z następstwa pokoleń tę potrzebę zaspokaja doskonale.
Odrobina filozofii czyli uczmy dzieci na naszych błędach
Opowiadanie o przodkach jest doskonałym pretekstem do głębszych rozważań. A co by było, gdyby prababcia została, a nie wyjechała z Rosji ogarniętej rewolucją? A gdyby babcia wyszła za Grzesia, który się w niej podkochiwał, a nie za dziadka? Ja z własnego doświadczenia wiem, że mądre i pełne humoru opowiadanie o trudnych często sprawach, które zdarzały się przodkom potrafi w przyszłości wspaniale zaowocować. W końcu ktoś kiedyś powiedział, że lepiej uczyć się na cudzych błędach... . I nie chodzi o to, by ze szczegółami opowiadać drastyczne wydarzenia, ale by uwypuklić morał z nich płynący.Historie rodzinne to także świetna okazja, by w sposób delikatny zacząć oswajać malucha z przemijaniem. No bo nie da się ukryć, że pra, prababci i jej męża nie ma już wśród nas... . I jak ktoś mi mówi, że to za poważne tematy dla takiego malucha, to mam ochotę roześmiać mu się w twarz. Albo nikt tej osoby jak była dzieckiem nie traktował poważnie, albo jest już tak stara (niekoniecznie wiekowo - wystarczy mentalnie), że nie pamięta własnego dzieciństwa.
Po co to wszystko?
Patrząc z perspektywy, widzę, że ja dzięki takim rozmowom, znalazłam swoje miejsce na ziemi. A ponieważ nie czuję się kosmitą, to podejrzewam, że i wiele innych osób czuje podobnie. Rozmowy z dziadkiem sprawiły, że śmierć traktuję jak naturalne następstwo życia, opowieści babci pozwoliły mi uwierzyć, że jeśli czegoś bardzo się pragnie, to nic nie przeszkodzi w osiągnięciu celu. Druga babcia nauczyła mnie, że warto czekać i być cierpliwym, a jej mąż, że nie zawsze trzeba dużo mówić, by wyrazić, co się czuje. I teraz opowiadam o tym mojemu dziecku. Ciekawe, co ono przekaże swojemu o mnie...
www.dlarodzinki.pl