W temacie wychowywania dzieci wiemy jako społeczeństwo coraz więcej. Znamy pedagogiczne triki, które są zgodne ze współczesną wiedzą z dziedziny psychologii dziecięcej i ogólnie pojętego rozwoju małych dzieci.
Niestety, w nerwach niekiedy wracamy do metod wychowawczych, które jak od dawna wiadomo - nie działają. Powtarzamy to, co znamy z dzieciństwa, bo tak jest łatwiej. W ten sposób trafiamy w błędne koło rodzicielskich niepowodzeń. Warto sobie przypomnieć, które, to zachowania, by ich nie powielać.
Interesująca jest też geneza takiego podejścia do małych dzieci, którą w mądry sposób wyjaśnia pediatra i medialna ekspertka od buntu dwulatka - Dr. Cathryn. Dlaczego z góry zakładamy, że maluchy się buntują i są złośliwe?
Dowiedz się: Dlatego dziecko cię nie słucha? 3 nieoczywiste błędy, które popełnia każdy rodzic
Przeczytaj: Jak prawidłowo reagować na histerie u dziecka? Mamy 5 sprawdzonych sposobów na dziecięce złości
Długie wywody i kazania
Znamy je dobrze z czasów, gdy byliśmy większymi dziećmi. Rodzice dostawali wówczas słowotoku, który wszedł nam w krew i teraz niekiedy dostajemy go, w konfliktach z własnymi dziećmi. Zirytowani i przytłoczeni obowiązkami, potrafimy jako rodzice być prawdziwymi zrzędami. Gdy zaczniemy upominać dziecko, umiemy wyrecytować długą litanię.
Nie ma sensu tego robić. Dziecko, zwłaszcza małe 3, 4-letnie, nie jest w stanie skupić swojej uwagi na tak długo. To nie wynika z ich złego charakteru, ale zwyczajnie ze specyfiki organizmu małego dziecka.
Mówienie "uspokój się" i wysyłanie do swojego pokoju
Dziecko słysząc te słowa, czuje się zignorowane. Tak jak na dorosłych, na dziecko "uspokój się" nie działa uspakajająco.
Co istotniejsze, "uspokój się" wypowiadane przez rodzica do dziecka, nie daje informacji, jak się uspokoić, nie uczy metod wyciszenia. Jest pustym, niewnoszącym nic pozytywnego żądaniem, które tylko podnosi poziom irytacji u obydwu stron. Dziecko czuje się odrzucone i niezrozumiane, a to wcale nie pobudza go do lepszych zachowań.
Straszenie
Straszenie to jeden z najbardziej niemądrych błędów wychowawczych. Dziecko nie ma jeszcze kompetencji do zrozumienia twoich słów, bo jego umysł nie ma wyćwiczonego myślenia abstrakcyjnego. Jedyne co możesz osiągnąć straszniem malucha, to to, że dziecko rozpłacze się, a później straci do ciebie zaufanie. Póki co jest przekonane, że przy tobie nie grozi mu żadna krzywda. Pamiętaj, tłumaczenie i ostrzeżenia, to co innego niż straszenie.
Sprawdź: 4 sposoby jakimi maluchy proszą o okazanie miłości, a my myślimy, że to bunt
Groźby - "jeśli zrobisz XYZ, to..."
Nie obejrzysz bajki, nie pójdziemy na plac zabaw... Po pierwsze, wielu rodziców nie dotrzymuje tych "gróźb", więc z czasem, powtarzając taką niekonsekwencję, dziecko nauczy się kombinowania i omijania konsekwencji. Po drugie, 2,3-latki nie mają jeszcze rozwiniętego poczucia czasu, ani nie rozumieją do końca mechanizmu "przyczyna-skutek". Jeśli musisz, zachowaj ten rodzaj rygoru, na późniejsze lata.
Zawstydzanie - "nie zachowuj się jak dzidziuś"
To bardzo krzywdzące zdanie dla maluchów i właśnie w takim rodzicielskim sposobie na problemy wychowawcze, dr Cathryn dopatruje się problemów komunikacyjnych pomiędzy rodzicami a dziećmi w wieku od 2 do 4 lat.
Pediatra zaznacza, że dziwnym trafem, gdy płacze niemowlę, szukamy, co mu dolega - może jest śpiące, ma mokro, jest głodne... Gdy płacze starsze, ale wciąż jeszcze małe dziecko, a nie chodzi o to, że jest chore lub np. się zraniło, od razu uznajemy, że marudzi i się buntuje.
Wychowujemy dzieci na autopilocie w oparciu o to, jak zostaliśmy wychowani. Skupiamy się na powstrzymywaniu zachowań za wszelką cenę. - komentuje ekspertka.
Tymczasem sposób jest, według dr Cathryn jeden - wystarczy zaakceptować zachowania typowe dla małych dzieci, tak samo, jak akceptowaliśmy okres kolek, nocnego karmienia. To nie jest złośliwość, tylko zwyczajnie starszak, zachowujący się w sposób typowy dla swojego wieku. Bunty dziecięce, histerie i napady złości są naturalnym etapem rozwoju, związanym z niewyćwiczonym jeszcze systemem nerwowym dziecka.
Dowiedz się: Wczuj się w sytuację dwulatka. Zakład, że niejeden dorosły wpadłby czasem w histerię?