"Jak wychować dziecko na fajnego człowieka", wydany przez wydawnictwo Luna, to poradnik autorstwa Kaija Puura, fińskiej specjalistki z dziedziny psychiatrii dziecięcej, wykładowczyn i lekarki w Szpitalu Uniwersyteckim w Tampere. W swojej ekspertka książce pokazuje, jak działa dziecięcy świat i jak, poprzez swoje zachowanie, rodzice i opiekunowie mogą pozytywnie wpływać na rozwój, poczucie szczęścia i kształtowanie dobrych nawyków u swoich pociech.
Nie krytykuje, ale daje rodzicom do ręki praktyczne narzędzia, z których mogą skorzystać także w trudniejszych przypadkach, takich jak dziecięce napady wściekłości, wieczne „nie”, posiłki, ustanawianie porządku dnia, czy trudne powroty z placu zabaw. Pokazuje też, jak się przy tym wszystkim za bardzo nie spinać i złapać zdrowy dystans. Oto fragment poradnika, który na pewno zachęci cię do jego przeczytania w całości.
Dobry rodzic, fajny rodzic
Wszyscy mamy jakieś doświadczenia bycia dzieckiem i istotą wychowywaną, a większość z nas pamięta przynajmniej kilka faktów z okresu swojego dzieciństwa. Wielu z nas również regularnie opowiadano o rzeczach, które robiliśmy jako dzieci lub które nam się wówczas przydarzyły – szczególnie o takich, które dorosłym wydawały się zabawne, albo o tych niebezpiecznych.
W każdej rodzinie żyją opowieści o chwilach wielkiego szczęścia i radości lub odwrotnie – ogromnego cierpienia czy spełnienia się najgorszych obaw. Doświadczenia z wczesnego dzieciństwa – a w szczególności postępowanie naszych rodziców – mają odbicie w tym, jak zachowujemy się jako dorośli. Wielu z nas doświadczyło bliskości z rodzicami i ma wspomnienia przyjemnych, szczęśliwych chwil.
Ponieważ nie istnieje coś takiego jak rodzicielstwo idealne, pamiętamy również te sytuacje, w których rodzice potraktowali nas źle lub niesprawiedliwie. Często towarzyszy temu poczucie odrzucenia, zawstydzenia lub bycia lekceważonym, niekiedy również poniżenia lub bycia ofiarą.
W najlepszym wypadku nasze doświadczenia z dzieciństwa i wspomnienia opieki, jaką otrzymaliśmy, mogą stanowić źródło siły, kiedy sami zostajemy rodzicami. Negatywne doświadczenia mówią nam o tym, czego nie chcemy powtarzać z własnymi dziećmi. Musimy jednak nauczyć się ocenić swoje dzieciństwo uczciwie, żeby móc powtórzyć to, co było w nim dobre, a uniknąć tego, co okazało się złe.
Wszyscy jako jednostki ewoluujemy w wyniku nieustannego współoddziaływania czynników genetycznych i środowiskowych. Dzięki przeprowadzonym dotąd badaniom genomu wiemy, że na naszych uwarunkowaniach genetycznych – a w szczególności tak zwane czynniki epigenetyczne, które wpływają na ekspresję różnych genów – odcisnęły piętno również silne przeżycia naszych rodziców i dziadków.
Amerykańska badaczka Rachel Jehunda wraz ze swoimi zespołami badawczymi przygląda się dzieciom i wnukom osób, które przeżyły obozy koncentracyjne. Jej zdaniem wstrząsające doświadczenia wpłynęły negatywnie na ich umiejętność regulacji stresu, a te uszkodzenia epigenetyczne przenoszą się na ich potomków.
Doświadczenia związane ze światem zewnętrznym mają na nas ogromny wpływ. Kształtują nas zarówno przeżycia poprzednich pokoleń, jak i nasze własne, nie tylko oddziałując bezpośrednio na naszą osobowość, lecz także zmieniając naszą epigenetykę.
Model rodzicielstwa
Dla kształtowania się naszego umysłu bardzo ważne są doświadczenia w komunikacji z rodzicami w pierwszych trzech latach naszego życia. Amerykański psycholog profesor Robert Emde następująco określił zadania opiekunów i odpowiadające im umiejętności, które rozwijają się u ich dzieci: Jeżeli nasi rodzice autentycznie zaangażowali się w opiekę nad nami i robili to z miłością, otrzymaliśmy wzorzec dobrej, bezpiecznej relacji oraz przywiązania.
Kiedy wiemy, jak to jest być kochanym, sami potrafimy się przywiązać i pokochać innych. Jeśli rodzice potrafili dostrzec różne sygnały, które im wysyłaliśmy, rozpoznać nasze emocje i ubrać je w słowa w różnych sytuacjach oraz zareagować na nie w odpowiedni sposób, jest prawdopodobne, że mamy bogate życie uczuciowe i nauczyliśmy się regulować emocje.
Jeżeli rodzice dawali nam jeść, kiedy byliśmy głodni, kładli nas spać, kiedy okazywaliśmy zmęczenie, i zapewniali nam odpowiednią ilość ruchu, nauczyliśmy się dbać o potrzeby własnego ciała. Jeżeli rodzice stawiali nam granice w momencie, kiedy robiliśmy coś nieodpowiedniego lub niebezpiecznego, nauczyliśmy się kontrolować własne zachowanie oraz postępować zgodnie z wewnętrznym kompasem moralnym.
Jeśli rodzice byli w stanie nas uczyć i służyć nam radą w codziennych sytuacjach oraz nowych kontekstach, sami nauczyliśmy się nauki. I w końcu jeżeli nasi rodzice się z nami bawili, rozwinęliśmy w sobie umiejętność zabawy i potrafimy cieszyć się życiem.
Anna, pierwsze dziecko w rodzinie, ma trzy lata. Bierze do zabawy małą porcelanową figurkę i przez przypadek ją tłucze. Mama Anny natychmiast się gniewa, bo przedmiot ma dla niej wartość sentymentalną. Nagledociera do niej, że z jej ust wypływa wściekły głos jej własnej matki i znajome słowa: „Już sto razy ci mówiłam…”. Przestaje krzyczeć, bo nie chce, żeby jej dziecko czuło ten sam strach i wstyd, co ona kiedyś. Poza tym Anna nie rozbiła przedmiotu umyślnie – zwyczajnie nie rozumiała, że to w ogóle może się wydarzyć.
W tej opowieści zostało opisane bardzo powszechne zjawisko: zachowanie własnego dziecka wywołuje reakcję emocjonalną, która z kolei przywołuje w umyśle rodzica wspomnienie tego, co wydarzyło się w jego własnym dzieciństwie. Mama jest w stanie autentycznie przypomnieć sobie swój strach i doświadczenie wstydu, dzięki czemu postępuje inaczej niż jej matka.
Podobne doświadczenia ma każdy rodzic, który potrafi przeanalizować swoje dzieciństwo i to, jak traktowali go rodzice. Jeżeli członkowie rodziny, w której dorastaliśmy, byli sobie bliscy, może nam być łatwiej stworzyć bliskie relacje z własnymi dziećmi. Natomiast jeśli dorastaliśmy w rodzinie, w której brakowało bliskości i ciepła, ten brak – odpowiednio zinterpretowany – może skłonić nas, byśmy z własnymi dziećmi postępowali inaczej.
Wspomnienia tego, że sami mieliśmy możliwość wyrażania emocji i potrzeb przy swoich rodzicach, mogą pomóc nam zadbać o własną otwartość na potrzeby i uczucia naszych dzieci. Również doświadczenia pochwały i krytyki można wykorzystać, pracując nad stanowczą, ale jednocześnie ciepłą postawą rodzicielską. O
prócz cech charakteru i sposobu postępowania naszych rodziców na nasz rozwój w dzieciństwie wpłynęły również interakcje z rodzeństwem, innymi dorosłymi, przyjaciółmi, opiekunami, nauczycielami oraz członkami najbliższej wspólnoty, a także ważne wydarzenia – czyli takie, z którymi wiąże się silne doświadczenie emocjonalne. Mogą one być zarówno pozytywne, jak i negatywne, i nikt poza nami nie musi o nich wiedzieć – to kwestia indywidualna.
W naszym życiu mogli się pojawić ludzie, od których uczyliśmy się przywiązania, wsparcia i bezpieczeństwa wtedy, kiedy z jakiegoś powodu nie mogliśmy ich otrzymać od naszych rodziców. Jednak ważne jest, żeby pamiętać również o takich sytuacjach, które były dla nas bolesne i mogły nas krzywdzić – po to, by konfrontować się z nimi.
Na nasze rodzicielstwo wpływają też aktualne wydarzenia. Trudno jest znaleźć w sobie cierpliwość i ciepło wobec dziecka, jeżeli naszą codzienność wypełniają zmartwienia, związek z partnerem się rozsypuje lub życie przysparza nam stresu i zmartwień. Choćbyśmy bardzo się starali, nie jesteśmy w stanie nad nim zapanować – ale możemy zapewnić sobie wsparcie innych osób i nauczyć się radzenia sobie z przeciwnościami.
Wielu z nas wciąż powstrzymuje się od szukania dla siebie lub swojej rodziny jakiejkolwiek pomocy, dopóki sprawy nie mają się bardzo źle – uważamy, że nasze problemy są zbyt trzy lata. Bierze do zabawy małą porcelanową figurkę i przez przypadek ją tłucze. Mama Anny natychmiast sięosobiste czy delikatne.
Większość z nas nie ma również doświadczenia w przyjmowaniu pomocy, a nasze wyobrażenia o profesjonalnym wsparciu tworzymy na podstawie seriali albo dyskusji w mediach społecznościowych. Jednak problemy ze zdrowiem fizycznym i psychicznym zazwyczaj nie rozwiązują się same. Żeby móc stać się najlepszymi rodzicami, jakimi możemy być, musimy wszyscy dbać o własny dobrostan.
Bezpieczna opieka chroni dziecko
Kiedy swego czasu kształciłam się na studiach medycznych, program nauczania oczywiście obejmował również rozwój płodowy. Jego skomplikowany charakter wzbudził we mnie ogromne zdumienie: jak to możliwe, że większość dzieci rodzi się zdrowa, skoro tak wiele rzeczy może pójść nie tak? Porównywalną reakcję wywołała we mnie lektura opisów czynników, które wpływają na wszystkie możliwe zaburzenia psychiczne (odbywałam wtedy specjalizację z psychiatrii dziecięcej).
Jak to możliwe, że większość z nas zachowuje zdrowie psychiczne, skoro w dzieciństwie i młodości doświadczamy tylu najróżniejszych zmian i strat? Współcześnie lepiej niż trzydzieści lat temu rozumiemy zależności między czynnikami genetycznymi i środowiskowymi i wiemy więcej o tym, co chroni, a co naraża na niebezpieczeństwo rozwój psychiczny dziecka.
W ostatnich latach psychologia rozwojowa poświęca dużo uwagi negatywnym doświadczeniom z dzieciństwa, adverse childhood experiences (ACE), wywołanemu przez nie stresowi i jego wpływom na zdrowie fizyczne i psychiczne w dorosłym życiu. Zarówno rozwój dziecka, jak i życie w ogóle wiążą się z określonym obciążeniem, czyli stresem, zawsze wtedy, kiedy musimy się nauczyć nowej umiejętności albo gdy doświadczamy rozczarowania czy drobnych niepowodzeń.
Mówimy o pozytywnym stresie, który cechuje krótkotrwałość i który pomaga mózgowi dziecka dojrzewać i rozwijać się. Możliwy do opanowania stres oznacza sytuację, w której dziecko doświadcza dużego zawirowania, ale otrzymuje wsparcie bliskiego, bezpiecznego dorosłego. Duża destabilizacja to na przykład czyjaś śmierć, poważna choroba lub utrata pełnosprawności (własna lub bliskiej osoby), burzliwy rozwód rodziców albo bycie świadkiem lub ofiarą wypadku czy przemocy.
Opieka bezpiecznych osób dorosłych może jednak złagodzić doświadczony przez dziecko stres do tego stopnia, że jego rozwój psychiczny na tym nie ucierpi. Psychiatra dziecięcy Jukka Mäkelä pisze dużo o pozytywnym wpływie uścisku i czułego dotyku rodzica w sytuacji, kiedy dziecko doświadcza silnego stresu.
Warto wspomagać się nim regularnie, w każdej sytuacji, która może być obciążająca dla dziecka. Dopiero w momencie, kiedy dziecko doświadcza chronicznego lub często powtarzającego się stresu – na przykład w następstwie zaniedbań lub złego traktowania – dochodzi do nadmiernego wytwarzania hormonu stresu, czyli kortyzolu, który może uszkodzić rozwijający się mózg.
Wówczas prawidłowy rozwój umysłowy dziecka staje pod znakiem zapytania. Z rodzicielstwem w naturalny sposób wiąże się zdrowa troska i powracające co jakiś czas wyrzuty sumienia lub wątpliwości dotyczące tego, czy na pewno robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby nasze dziecko rozwijało się prawidłowo. Rodzicom często spędzają sen z powiek również różne wydarzenia losowe w rodzinie i to, czy mogły one zaszkodzić ich dzieciom.
Badania jasno wykazują, że bez opiekuńczych, kochających i wyznaczających odpowiednie granice rodziców rozwój dziecka może być zagrożony. Jednocześnie wyniki badań dotyczących rozwoju psychicznego dzieci są dla rodziców bardzo pocieszające. Na płaszczyźnie rozwoju umysłowego dziecku wystarcza zwyczajne rodzicielstwo, takie, w którym co jakiś czas pojawiają się gorsze momenty lub dni.
Ostatnimi czasy dużo pisze się o tendencjach u dzieci jako jednostek, czyli o zróżnicowanych czynnikach ryzyka i ich wpływie na rozwój. Obraz, jaki wyłania się z badań, wskazuje na to, że większość dzieci jest w stanie dobrze poradzić sobie ze zwykłym obciążeniem związanym z codziennym życiem. Natomiast dzieci wrażliwe, takie, które odczuwają wszystko intensywniej, mogą potrzebować odpowiednio czułego i przy tym bardzo spójnego i przewidywalnego rodzicielstwa.
Porozmawiajmy więc o wystarczająco dobrym rodzicielstwie, takim, w którym rodzice są w stanie zadbać o potrzeby swoich dzieci na tyle dobrze, że umożliwia to ich prawidłowy rozwój. W jego granicach mieszczą się sporadyczne, katastrofalne poranki i trudne chwile, o ile tylko komunikacja między rodzicami a dziećmi jest przez większość czasu ciepła, pozytywna i wspierająca.
Warunki wystarczająco dobrego rodzicielstwa spełnia wiele rodzin, chociaż zwykle pamiętamy raczej te sytuacje, które stanowiły dla nas wyzwania i na które dziś, z perspektywy czasu, zareagowalibyśmy inaczej gniewa, bo przedmiot ma dla niej wartość sentymentalną. Nagle dociera do niej, że z jej ust wypływa wściekły głos jej własnej matki i znajome słowa: „Już sto razy ci mówiłam…”.