Kiedyś była tak komisja, ale na fali walki z cenzurą została zlikwidowana. Wówczas obowiązywały przedziały wiekowe dla filmów - bez ograniczeń, od lat 12, 15 i 18. Może i było to nie wystarczające, bo formuła „bez ograniczeń” była bardzo pojemna, ale było. Dzisiaj dystrybutorzy filmowi na wyczucie sugerują kategorię wiekową, z którą film powinien być wyświetlany w kinach albo i nie, jeśli chcą pomnożyć swoje zyski. Wtedy kiniarze sprawdzają w jakiej kategorii wiekowej film był wyświetlany zagranicą i stosują podobną. Albo i nie, bo tak naprawdę nie ma żadnych przepisów, które by ich do tego zmuszały ani instytucji kontrolnych. Hulaj dusza, piekła nie ma a wiadomo, że każdy chce zarobić. Efekt tego bałaganu jest taki, że każde dziecko może obejrzeć każdy film, dobrze jak rodzicom przyjdzie do głowy pójść z nim na seans, a przynajmniej przeczytać wcześniej recenzję. Co zresztą niewiele pomoże, bo nawet jeżeli uznają, że film nadaje się dla ich dziecka, zapowiedzi innych filmów, już dla dorosłych i reklamy wyświetlane przed seansem mogą zniweczyć cały trud wychowawczy. I tu rada. Może niezbyt elegancka, ale bardzo praktyczna. Spóźnij się programowo na seans, jakieś 15, 20 minut - wejdziesz akurat po reklamach i zapowiedziach.
Jak to robią inni
W krajach, w których obowiązują surowe przepisy dotyczące kategorii wiekowych, producenci filmów decydują się często na wycięcie scen, które mogłyby wzbudzić protest rodziców po to tylko, by obniżyć pułap wiekowy. A przynajmniej dystrybutorzy informują, że w filmie, który ma kategorię „tylko z rodzicami” czy „bez ograniczeń” mogą pojawić się kontrowersyjne sceny. Tak, jak miało to miejsce w Stanach Zjednoczonych przy wyświetlaniu filmu „Harry Potter i Komnata Tajemnic”.
Kiedy kres bałaganu
Należałoby domagać się głośno uporządkowania prawnego kwestii określania kategorii wiekowych i wprowadzenia systemu znakowania filmów. Podobnie, jak rzecz ma się z emisją filmów telewizyjnych na mocy ustawy o radiofonii i telewizji z 1992 roku. Już wydawało się, że nowa ustawa o kinematografii rozwiąże sprawę, ale tak się nie stało i zarówno sprawa zapisu prawnego o kategoryzacji jak i powołania komisji składającej się z psychologów i socjologów, zajmującej się nadawaniem kategoryzacji, zawisła w próżni.
Pierwszy raz
Czy w takim razie nie pozwalać dzieciom chodzić do kina pozwalając im jedynie oglądać w domu DVD? Byłoby to niepowetowaną szkodą, bowiem sala kinowa to miejsce, w którym maluchy uczą się społecznego wyrażania uczuć. Wspólnie głośno zachwycają się bohaterami i martwią ich złym losem. Nie wstydzą się śmiać i płakać. To dobry sposób na nauczenie się dzielenia emocjami, uzewnętrzniania ich. Poza tym, czy wypada odebrać dzieciom coś tak wspaniałego jak magia kina… Jak wydorośleją, to magia już nie będzie taka magiczna. Psycholog dziecięcy Dorota Kalinowska mówi, że dzieci można zabierać na film już od czwartego roku życia. Jest to oczywiście granica płynna, uzależniona od poziomu rozwoju dziecka, jego zdolności myślenia abstrakcyjnego, no i rodzaju filmu. Najlepiej przygodę z kinem rozpoczynać od pokazywania filmów rysunkowych no i warto, żeby rodzice wiedzieli jaka jest jego treść, a tę można poznać z wielu źródeł, łącznie z internetem. Na recenzje nie ma co liczyć, bo są to, jak wiadomo, utwory subiektywne czyli nie to dobre, co dobre, tylko co się komu podoba. A i recenzenci raczej oceniają warsztat filmowy niż adekwatność obrazu do możliwości percepcyjnych maluchów. Ale jeżeli masz czas i ochotę to sięgnij po Dziennik – dodatek Kultura lub po Gazetę Wyborczą – dodatek „Co, gdzie, kiedy”.
Przed wycieczką do kina upewnij się także czy sala kinowa będzie przygotowana na przyjęcie małych widzów – powinno być podczas seansu trochę jaśniej, trochę ciszej niż zazwyczaj.
Może się zdarzyć, że lękliwy z natury maluch nagle wystraszy się czegoś co widzi na ekranie albo będzie mu przeszkadzała ciemność, huk włączonej klimatyzacji czy dolby stereo (tym, to nawet dorośli mogą być wystraszeni). Wtedy weź go na kolana, przytul, spróbuj uspokoić. Gdy nie da to efektów, trzeba wprowadzić malucha i odłożyć „pierwszy raz w kinie” na później. Może za pół rok, może za rok. Dorota Kalinowska daje jeszcze jedną radę. Przed planowanym wyjściem, pokazać dziecku w domu na DVD podobny film do tego, na który chcemy pójść do kina. Jeśli dziecko zareaguje pozytywnie, w sali kinowej nie rozegra się dramat w czterech aktach.
Kinowe śmieci
Nie jest to w żadnym razie sugestia co do stanu czystości sal kinowych. Chodzi o raczej o „śmieciowe jedzenie”- napoje gazowane, popcorn, chipsy - tak popularne wśród kinomanów. To prawda, że warto malucha, czasem zbyt zemocjonowanego, zająć jakimiś pychotami, ale niech to będą herbatniki „przemycone” w torebce i kupiona już na miejscu woda mineralna lub soki, najlepiej w kartonikach.