Dzieci w okolicach 2. roku życia (już od 18. miesiąca) mają silną potrzebę tego, by o sobie decydować. Z ust malucha dość często można więc już usłyszeć wyraźne „nie”, a kwestie, które to dej pory udawało się rozwiązać bez kłótni, teraz coraz częściej są przyczynkiem do wybuchu złości.
I choć to całkiem naturalny etap, który u dwulatków i trzylatków nie powinien dziwić, bywa źródłem sporych frustracji. Gdy dziecko za wszelką cenę chce „rządzić” i ustala, który z rodziców ma towarzyszyć mu w kąpieli, a który założyć buty, dorośli denerwują się, że tracą kontrolę nad tym, co się dzieje.
Czy warto zgadzać się na takie rozdzielanie obowiązków dla świętego spokoju, a może wyznaczać granice za wszelką cenę, bo to w końcu my dorośli powinniśmy mieć decydujący głos?
Dziecko chce rządzić? W tym wieku to typowe
Martwisz się „co z niego wyrośnie”, skoro już w wieku 2 lat mówi wam rodzicom, co macie robić, a wy odnosicie wrażenie, że chodzicie jak w zegarku, bo w obawie przed płaczem i wybuchem złości robicie to, co wam wskazuje? Takie obawy towarzyszą wielu rodzicom.
Dorośli często takie dziecięce grymaszenie i ustalanie ról traktują jako oznakę tego, że dziecko chce rządzić. Nierzadko „dla zasady” nie zgadzają się więc na żadne ustępstwa i uparcie dążą do tego, by postawić na swoim.
Takie dziecięce rozdrażnienie zwykle wrzucamy do worka z napisem „bunt dwulatka”. By nie drzeć kotów o wszystko bywa, że ulegamy prośbom w stylu:
- „Tata nie, chcę, żeby mama tutaj usiadła!”
- „Nie mama! Będę się kąpał tylko z tatą!”
Czy warto iść na ustępstwa, czy raczej uparcie stawiać granice i nie pozwalać na takie dziecięce zarządzanie?
Ustąpić czy nie? Psycholog radzi
Psycholożka Joanna Madej, która na Instagramie prowadzi profil @psychologia_domowa daje przykłady trudnych dziecięcych zachowań, a następnie tłumaczy, co za nimi stoi i jak radzić sobie w podobnych sytuacjach. Dla rodziców kilkulatków to dobre źródło praktycznych wskazówek, bo tematy jakie porusza nie są im obce.
Polecany artykuł:
W przypadku takiego dziecięcego „zarządzania” tłumaczy, że rodzic, który rozumie i okazuje dziecku empatię nie musi robić wszystkiego, by było ono zadowolone. Słowem - nie musisz zgadzać się na wszystko, co nie oznacza wcale, że absolutnie nie powinnaś tego robić.
Nie musisz zgadzać się na prośbę dziecka, nawet jeśli rozumiesz jego potrzebę i mu współczujesz, że nie dostał tego, o co prosi. Nie musisz, ale możesz. 🙂 Wszystko zależy od Ciebie i Twoich granic.
- tłumaczy psycholożka Joanna Madej.
W dalszej części nagrania wyjaśnia, że warto w takiej sytuacji zapytać samego siebie, czy chcemy zgodzić się na to, czego chce dziecko. Jeśli masz ochotę i siłę, by przystać na jego prośbę zrób to. Jeśli jednak masz robić to dla tzw. świętego spokoju, a potem złościć się na dziecko dlatego, że mu ustąpiłaś - nie rób tego.
Gdy maluch koniecznie chce, być to ty zrobiła coś, co miał zrobić tata, możesz zgodzić się na zamianę ról, ale nie musisz:
Jeśli jednak ta zmiana dużo cię kosztuje bo np. to twoje jedyne 10 minut w ciągu dnia kiedy możesz odpocząć, wtedy gdy dziecko jest kąpane przez tatę (...) to lepiej tego nie rób
- mówi psycholożka. Zdaniem ekspertki to nie emocje dziecka powinny wpływać na zmianę twojego zdania. Twoje zdanie jest oparte o potrzeby i granice wszystkich członków rodziny, nie dotyczą wyłącznie tego, by postąpić tak, aby to dziecko było zawsze zadowolone.