Coraz więcej mówi się i pisze na temat rodzicielstwa bliskości i traktowania dzieci z należnym im szacunkiem. Wydaje się, że pokolenie współczesnych rodziców dobrze wie, że klaps nie jest żadną metodą wychowawczą, ale przemocą. Niestety, wciąż niektórzy dorośli (na szczęście jest ich coraz mniej) wyżywają się fizycznie na dzieciach.
Choć systematycznie spada skala przemocy fizycznej wobec małoletnich, nieznacznie rośnie odsetek dzieci doświadczających przemocy psychicznej - wynika z danych Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Co można do niej zaliczyć?
Krzyk to „nowy klaps”
Niektórzy rodzice twierdzą, że skoro nie biją swoich dzieci, już zasłużyli na medal. Zwłaszcza, jeśli sami w dzieciństwie doświadczali przemocy ze strony własnych rodziców. Na argument, że krzyczenie na dziecko też może być formą przemocy wobec dziecka, odpowiadają np., że po prostu szybko się denerwują. Przekonują, że owszem, krzyczą na dziecko, ale kiedy mówią spokojnie pociecha ich nie słucha.
Czy faktycznie krzyczenie na dziecko to metoda wychowawcza, po którą warto sięgać? Czy w ogóle powinniśmy uznawać, że jest to sposób komunikacji, który można stosować na co dzień? Oczywiście nie. Owszem, jako dorośli nie zawsze potrafimy zapanować nad własną złością i frustracją, zwłaszcza jeśli powtarzamy coś po raz kolejny, a maluch robi na przekór. Ale to nas nie tłumaczy.
„Krzyk powoduje stres, poczucie zagrożenia oraz cały wachlarz nieprzyjemnych emocji: wstyd, poczucie winy, upokorzenie, strach, złość” - pisze psycholożka Klaudia Klinkosz na swoim Instagramie.
Czemu krzyk jest zły?
Krzyk rodzica na dziecko ma ogromną moc, niestety - wyłącznie destrukcyjną. Oczywiście możemy krzyczeć w sytuacjach, które tego wymagają - np. w sytuacji zagrożenia, gdy krzyczymy, by dziecko natychmiast zatrzymało się przed wjazdem na ulicę, albo natychmiast zeszło z wysokości. Jeśli jednak krzyku używamy w zwyczajnej komunikacji, szybko stanie się on naturalnym sposobem porozumiewania się.
Krzyk wcale nie działa w pożądany sposób, sprawia za to, że dziecko zaczyna się bać. W końcu czego możemy spodziewać się w sytuacji, w której osoba krzycząca jest wyraźnie większa fizycznie? A w dodatki jest kimś, od kogo dziecko zależy w kwestii bytowej: wyżywienia, bezpieczeństwa, ochrony.
Co więcej, gdy tracimy panowanie nad emocjami i zaczynamy krzyczeć, łatwiej też ulec gniewowi i sięgnąć po słowa, które będą dla dziecka obraźliwe.
Dlaczego krzyczymy? Bo czujemy się bezradni, nie umiemy inaczej skłonić dziecka do pożądanego zachowania.
„Nikt nas nie nauczył regulacji emocji. Praca nad krzykiem to praca ze złością, ze schematami, z nawykami, ale też w dużej mierze z przekonaniami, co dziecko powinno robić w danym wieku” - tłumaczy psycholożka Klaudia Klinkosz.